Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ponieważ sama intryga, zmierzająca do nadania takiego, a nie innego kształtu regulacjom hazardowego biznesu, spaliła na panewce, głównymi problemami pozostają "przeciek" (czy Tusk ostrzegł politycznych przyjaciół) i "spisek" (czy Kamiński traktował swój urząd jako narzędzie walki z politycznymi przeciwnikami). W żadnej z tych spraw komisja nie doprowadziła do ujawnienia faktów - pozostaliśmy w sferze domysłów i poszlak. Tyle że zwolennicy każdej ze stron domyślają się tylko tego, co stawia w złym świetle oponentów, zaś poszlaki, które miałyby wskazywać na winę po własnej stronie, traktują jako insynuacje. To te emocje i ścieżki myślenia zamrażają polską scenę polityczną.
Prace komisji potwierdziły za to coś, co się do tego zamrożenia niewątpliwie przyczynia - jak daleko zostawiają w tyle swoich współtowarzyszy liderzy obu zwalczających się obozów. Zdolności komunikacyjne i orientacja w sytuacji Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego czynią ich bezkonkurencyjnymi: widać, że dwóch weteranów polskiej polityki ciągle się rozwija, czego o ich kolegach już powiedzieć nie można. Cały parlamentarny peleton mógłby stanowić co najwyżej tło dla liderów. Argumentacja i zachowanie zarówno Schetyny i Kamińskiego, jak Szejnfelda czy Kempy, potwierdza najgorsze stereotypy obu stron. W końcu, na chłodno patrząc, hipotezy "przecieku" i "spisku" wcale się nie wykluczają.
Byłoby paradoksem, gdyby Tusk i Kaczyński, po zdobyciu niepodważalnej dominacji nad rachityczną resztą, w kolejnych wyborach dalej musieli prowadzić walkę, którą cynicy określają jako "starcie złodziei i wariatów".