Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W jedynej lanserskiej księgarni w Poznaniu najnowsze albumy komiksowe leżą pomiędzy książkami. To coś nowego, bo powszechna praktyka jest taka, by komiks miał swoją wydzieloną nerd-półkę. Osobną, na boku. Powszechna praktyka jest również taka, że świat literatury ma swoje festiwale, a komiks swoje. I nie ma się co czarować: imprezy komiksowe - poza łódzkim festiwalem - nie są traktowane jako coś godnego uwagi kulturalnego człowieka. Taki zlot dziwaków i hobbystów. To efekt lat sojuszu komiksu ze środowiskiem fantastycznym. Komiks średnio na nim zyskał, bo między historiami obrazkowymi a fantastyką przez lata bezzasadnie stawiano znak równości i wrzucono je do eskapistycznego worka. Teraz komiks zaczyna szukać sojuszników gdzie indziej. Z galeryjnym obiegiem sztuki na razie idzie dość średnio, z filmem, po ekranizacji "Jeża Jerzego", jest szansa na coś większego niż przelotny flirt, ale okazja na najbardziej długotrwały związek znajduje się i tak na rynku książki. Nie tylko ze względu na papierowy nośnik. Kolejni wydawcy literatury zaczynają interesować się komiksem (patrz tekst obok o "366 kadrach"), a tegoroczna Komiksowa Warszawa (12-15 maja) stanie się integralną częścią Warszawskich Targów Książki. To bardzo dobre posunięcie. Ale żeby ta miłość między książką a komiksem miała sens, jeden partner nie może traktować drugiego jak głupszego i gorszego od siebie. A takie przekonanie doskonale ilustrują słowa wywiadu z Markiem Zielińskim, dyrektorem projektu ESK 2016 Katowice i jednocześnie wydawcą: "Komiks może być pierwszym krokiem uczestnictwa w kulturze. Stać się, jak rzeźby i witraże średniowiecznych katedr, swego rodzaju Biblią pauperum, Biblią ubogich" - można było przeczytać niedawno na stronie internetowej katowickiego oddziału "Wyborczej".
Szanowni Wydawcy, lepiej nie myślcie w ten sposób, bo to niemądre myślenie.