Ksiądz pytał, na kogo czekamy w adwencie. Powiedziałem, że na Tuska, bo Jezus umarł dawno, a w Polsce liczy się Tusk

Obniżył mi ocenę na czwórkę minus.

20.12.2023

Czyta się kilka minut

 /
Eliza Kącka // Archiwum prywatne

Park Morskie Oko, prószy. Na sąsiedniej ławce starsza pani w cienkim palcie. Zimno się robi oczom. Miałam już iść, ale żal melancholii śniegu. Starsza wpatruje się w skarpę. Patrzymy na pałacyk Szustra. Ona: „Wygląda jak z »Wichrowych Wzgórz«, nie?”. „Haha”. „Naprawdę sobie wyobrażałam, że tu mieszka Heathcliff. To była kiedyś część ogrodu…”. „Aha”. „…i tam, o tam – wskazuje – biegałam po szkole. A Heathcliff czekał w domu, w tej wieżyczce. Jeszcze nam knajpy przy Puławskiej nie przeszkadzały w miłości”. „Cudne”. „Cudne jak cudne, rodzice mnie mieli za wariatkę”. „Heh”. „Mieszkaliśmy przy Belgijskiej. Po szkole musiałam zaliczyć okolicę”. „Oznaczyć teren”. „Już tu nie mieszkam. Siostra mnie wzięła do siebie, na Gagarina. Nigdy się tam nie odnalazłam”. „Przeprowadzki po latach…”. „Ten pałac należy do mnie – śmieje się. – Dlatego tu przychodzę”. Milczę, uśmiechnięta. „Ma pani taki pałac?”. „Tak, skarpę tuż przy ogrodzeniu lecznicy weterynaryjnej, gdzie pracował mój ojciec”. „Rozumiemy się”. „Owszem, mam tam ambonę widokową ze sterty kamieni”. „Moją jest ta ławka. Mam nadzieję tu umrzeć. U siebie”. 

Autobus 168, dosiadam się do trzech starszych w pakamerze siedzeniowej. Pierwsza: „A ja wam mówię, że go rodzice nie kochali w dzieciństwie”. Druga: „Eeee. Mnie tam nikt nie pokazywał uczucia, a nie mam gaśnicy”. Trzecia: „Tylko w PiS-ie są ludzie zrównoważeni”. Druga: „Eeee, tam niejeden ma gaśnicę w szafie”. Pierwsza: „Dałam na mszę za niego”. Druga: „Z jaką intencją?!”. Pierwsza: „O uwolnienie od pokus”. Druga: „Coby go nie nosiło. A nie mogą go przenieść?”. Trzecia: „Do PiS-u?”. Druga: „Wszystko jedno. Przenosiny pomagają ogólnie”.

13 grudnia, Łazienki, już po zmierzchu. Mrok mimo pasażu latarni. Główna aleja jak tunel, w który napieram szybko ze słuchawkami w uszach, by przedostać się na drugą stronę. Na trasie niemal nikogo. Łowię kątem oka światła miasta, pogłosy wyraźnie radosne mimo ciemnej rocznicy. Pod latarnią stoi, ciężko dysząc, gość w stroju biegowym. Równam z nim. „Mamy święto, nie?” – zagaduje. „A mamy” – odpowiadam. „Ja to muszę wybiegać”. „Ja wychodzić” – dopowiadam. Pauza, stoimy. Waha się. Mówi: „Ale wiesz, ja to biorę na rozum, bo nie czuję”. „Czego?”. „Że to już”. Omiatam wzrokiem Pomarańczarnię i refleksy w jej kruchej fasadzie ze szkła. I niski, ostry masyw krzewów. „Ja żonie powiedziałem, że nie umiem wypłynąć. Ona świętuje, ja poszedłem biegać”. „Łapię”. „Ten kraj jest pod wodą, rozumiesz? Biegam, żeby złapać oddech”. „Ano, ja dorobiłam się skrzeli pod czapką”. Śmieje się. „Ototo. Ja się po prostu boję, że to wynurzenie jest, no, jak w dokumencie »National Geographic«”. „?”. „Oglądałem z synem odcinek o wielorybach. Dzisiaj, w dzień. I zobaczyłem nas na grzbiecie”. „A nie w brzuchu?”. „Haha, nie, na grzbiecie. Dziś wszyscy byliśmy nad powierzchnią. Wyłączyłem internet. Żona poszła w święto, ja w bieg, bo niepokój”. „Niepokój?”. Milczy chwilę: „Cały ten park jest pod wodą”. Patrzę w aleję: „Jest”. „Wiesz, to wynurzenie to tylko chwila”. „Wiem”. Pobiegł ku stawom. 

Metro, obok matka z synkiem w wieku wczesnoszkolnym: „Ty mi powiedz, dlaczego masz czwórkę z religii. Zawsze szóstkę miałeś”. „Ale tylko ja i Michał chodzimy…”. „Średnia ci się psuje. Za co czwórka?”. „Za adwent”. „?”. „Ksiądz chciał wiedzieć, z czym się kojarzy adwent. Powiedziałem, że z kalendarzem”. „Kalendarzem?”. „Adwentowym, z okienkami na czekoladki”. „Boże”. „No, a potem było pytanie, na kogo czekamy w adwencie. Powiedziałem, że na Tuska”. „Jezu”. „Ksiądz się zezłościł”. „Ja myślę”. „Kazał się zastanowić. Ja się zastanowiłem i powiedziałem, że Jezus umarł dawno, a w Polsce liczy się Tusk. I na niego czekamy. I mi obniżył do czwórki minus”.

Pociąg do Katowic, krach ogrzewania. Zimno tak, że wkładam pilotkę. Gość naprzeciw śmieje się: „Może pani przejmie pociąg? Nadgonilibyśmy”. „Na pilota?”. „Pilotkę!”. Pani spod okna: „Nie wydaje się państwu, że on się musi spóźnić?”. Gość: „To już przesądzone”. Ta spod okna: „Tym razem. Ale wie pan, ja jeżdżę codziennie”. Jęk współczucia w przedziale. Ona: „Dziękuję. Muszą z czymś nawalić”. Gość: „By trzymać klasę”. Ona: „Nie, polską formę. Zapomniałabym, gdzie mieszkam, gdybym nie mieszkała w pociągach”. Pan spod okna: „Telewizor nie wystarczy?”. „Nie, nie wystarczy”. Ja: „Aha”. Ona: „Czekam na spóźnienia bez powodu”. Gość: „Bo dreszczyk emocji?”. Ona: „Nie, bo w nich jest Polska”. 

Tramwaj mokotowski, stoimy przy placu Unii. Staruszek w bardzo sfatygowanym, wyleniałym płaszczu do mnie: „O mój Boże, ile światełek”. Ja, że owszem. Staruszek: „O mój Boże, one są takie luksusowe. Misie, zwierzątka”. Tak, mijamy iluminacje lokalnego centrum handlowego, zimnawe jak puzzle z lodowca. „Jak byłem maluszkiem, to nic nie było. A teraz są lampki. Wieszałem, takie śliczne”. „W domu”. „Tak, w domu opieki. Ja tak sobie wolniutko kombinuję, co gdzie zaczepić, bo jestem bardzo głupi”. Widzę, że przysłuchująca się nastolatka ma łzy w oczach. „Ja tak bardzo lubię światło, wie pani. Ja jestem głupi, ale światło to piękno. Bardzo czekam na drzewko”. Uśmiecham się. „Mama mi mówiła, że diabeł nie lubi światła”. „Aha”. „Ja jestem głupi, ale jak można nie lubić. Diabeł by nie lubił misia? – wskazuje na iluminacje z placu Unii. – On się złości, bo mu tego odmawiają. I ja go rozumiem”. Nachyla się ku mnie: „Wie pani, ja myślę, że on jest inteligentny, dlatego ma ze sobą problemy. Ja jestem głupi, to nie mam. Ale on by się zmienił, jakby był z nami, o tu, w tym tramwaju”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka, literaturoznawczyni, krytyczka. Autorka dwóch książek akademickich („Stanisław Brzozowski wobec Cypriana Norwida” oraz „Lektura jako spotkanie. Brzozowski – tekst – metoda”) i trzech prozatorskich („Elizje”, „po drugiej stronie siebie”, „Strefa… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 52-53/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Lubię światło