W Goszycach

22.08.2004

Czyta się kilka minut

Było jeszcze daleko do końca Powstania Warszawskiego, gdy dowiedzieliśmy się, że do Goszyc przyjeżdża Czesław Miłosz z żoną. Goszyce to był majątek mojej ciotki Zofii Gąsiorowskiej-Kernowej, matki Anny Turowiczowej. Mieszkało tam mnóstwo osób, które w czasie wojny utraciły domy i nie miały gdzie się podziać, m.in. Turowiczowie z dwiema córkami czy mój przyszły mąż, Jan Józef Szczepański. Ciasnota była okropna. Zdarzało się, że do obiadu siadało nawet 30 osób! Miłosz z żoną Janiną i jej matką otrzymali mały pokój z jednym oknem w tzw. starym dworze - ładnym i pod gontem, ale raczej niewygodnym. Na wszystkie posiłki musieli chodzić do dworu głównego, do którego jesienią prowadziła rozjechana, błotnista droga (kiedyś zostawiłam w tym bagnie buty). Klozet był na zewnątrz.

Turowicz znał oczywiście Miłosza i cieszył się na ten przyjazd; on był w ogóle bardzo rad takim gościom. Ponieważ w czasie okupacji brakowało nafty i trudno było sobie pozwolić na luksus indywidualnego czytania, wieczorami Jerzy zbierał chętnych przy stole jadalnym i czytywał na głos (on bardzo ładnie czytał) rozmaite książki, także wiersze Miłosza.

W goszyckim dworze mieszkało sporo młodzieży, nie uczącej się i bez matury, więc starszyzna wymyśliła, że będzie dobrze, jeśli Miłosz będzie nam wykładał literaturę. I on rzeczywiście się nami zajął, ale odbyło się tylko parę spotkań, bo nie byliśmy zbyt chętni do nauki. Pewnego wieczoru Turowiczowie zabrali wszystkich, którzy mieli na to ochotę, do swojego pokoju i w takiej asyście Miłosz wręczył Turowiczowi bardzo uroczyście “Wiersze półperskie", które chwilę potem Jerzy przeczytał na głos.

Ciągle rozmawiano o Powstaniu, a ponieważ Miłosz był pragmatykiem i uważał, że ten zryw był niepotrzebny, dość szybko zaznaczyła się różnica zdań między nim a Janem Józefem, który dopiero co wyszedł z lasu, zaś jego oddział partyzancki szedł na pomoc powstańczej Warszawie. Sama sierpień i połowę września 1944 r. spędziłam w partyzantce, więc chyba nie mogliśmy wówczas myśleć inaczej. W porównaniu z nami Miłosz był “dorosły" (jestem od niego 14 lat młodsza), to on zresztą stracił przyjaciół w Powstaniu, nie my. Miłosz, poza wieloma wspaniałymi cnotami i wielkim umysłem, tym mnie zawsze ujmował, że tak konsekwentnie szukał Pana Boga, a wtedy tak ładnie zachował się w stosunku do mojego męża: pierwszy wyciągnął rękę do zgody. Przypomniałam sobie to zajście ponad dwa lata temu, gdy Miłosz odwiedził nas z Carol: był w kiepskim stanie, a jednak chciało mu się do nas przyjść, miał o czym z nami rozmawiać.

Nim wszystko się skończyło - w styczniu 1945 r. po wejściu Rosjan - był ostatni wojenny Sylwester, który mój mąż opisał później w noweli “Koniec legendy". Wszyscy mieli poczucie bycia na rozdrożu, ale chyba nikt nie przewidział, że to będzie tak: że skończy się dom w Goszycach. A stało się to dwa miesiące później: majątek rozparcelowano, a dwór trzeba było opuścić. Nim się rozjechaliśmy w poszukiwaniu pracy czy innego punktu zaczepienia, niespodziewanie Janka Miłoszowa zaprosiła do swojego pokoju całą goszycką młodzież. Był już straszny bałagan i siedzieliśmy na walizkach. Kałmucy przechadzali się między nami, przyglądając się badawczo jak osobliwym zwierzętom - i nagle to zaproszenie. Trzeba pamiętać, że Miłosz sprawiał wrażenie groźnego, jego żona zaś, bystra i mądra, była ostra w obejściu. I w tych “czasach ostatecznych" powiedziała: “Rozstajemy się, ale żeby wam było miło, gdy Czesław dostanie Nobla, wypijmy bruderszaft". To był bruderszaft zbiorowy. Co zabawne, bez alkoholu, choć we dworze było wtedy mnóstwo wódki, bo pod koniec okupacji Niemcy za wszystko nią płacili. Była jednak skrzętnie ukryta przed Rosjanami. Gdyby dobrali się do tych zasobów, dopiero by było...

W ostatnim czasie wszystko to do mnie wróciło i, zupełnie po ludzku, nosiłam Miłosza w sercu.

Notowała AM

DANUTA SZCZEPAŃSKA, z domu Wolska, jest wdową po Janie Józefie Szczepańskim.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2004

Artykuł pochodzi z dodatku „Czesław Miłosz (1911-2004)