W czystość miodu warto wierzyć. Ale czy znacie „pocałunki damy”?

Unia wreszcie narzuci obowiązek podawania krajów pochodzenia miodu w mieszankach. Okaże się wtedy, że tani, zbyt tani, w dużej mierze pochodzi z Chin.

20.12.2023

Czyta się kilka minut

Baci di dama - poleca Paweł Bravo, Tygodnik Powszechny
fot. Adobe Stock

Czeka nas rok trudniejszy od obecnego, ale to nic, bo i tak będzie lżejszy od tego, który po nim nastąpi – zapowiedział u progu 1967 r. Enver Hoxha, komunistyczny sułtan Albanii w czasach, gdy ze średniowiecznej skamieliny pod rządami Osmanów przechodziła gładko w żelbetonowy skansen niczym niezmąconego stalinizmu. Nastroje ulicy, targu i piwiarni mają oczywiście kapitalne znaczenie dla stabilności władzy i lepiej uważać z pesymizmem, ale umiejętne sianie lęku jest doskonałym środkiem na pobudzenie entuzjazmu wśród poddanych – lub wyborców w kontekście demokratycznym. Wie to np. Donald Trump, gdy opowiada, z doskonałym sondażowym skutkiem, o imigrantach „zatruwających krew narodu”.

Nic mi nie wiadomo o tym, jaki faktycznie okazał się tamten rok w Albanii. Jeśli chodzi o Polskę, to przyszedłem wówczas na świat, ale nie przypuszczam, że z tego powodu stała się lepszym miejscem. Izrael za to na pewno miał powody do zadowolenia, w sześć dni pognębił w czerwcu arabskich sąsiadów, wspinając się na szczyty potęgi symbolicznej. Tej właśnie, którą po pół wieku z okładem na naszych oczach do końca trwoni – prowadząc wojnę, której być może w sensie wojskowym nie da się prowadzić w inny sposób, nie ma tu chyba wśród nas mądrych. Ale wiadomo o niej na pewno, że jest objawem długiego już kryzysu, jaki toczył kraj pod złymi, zepsutymi rządami. 

„The Economist” zastanawia się, ze swoim skrzywieniem poznawczym księgowego, czy znów rynki finansowe – obecnie będące w dość dobrym humorze – nie umieją, podobnie jak w 1914 czy 1939 r., rozpoznać na horyzoncie wojny światowej, która za chwilę stanie się faktem, gdy mianowicie posplatają się dwie, bynajmniej nie „lokalne” wojny, na Bliskim Wschodzie i w Ukrainie, pospołu z prawie pewną wygraną Trumpa. Dodajmy – demokratyczną i formalnie konstytucyjną, to przecież jest ten, jak to mówią Anglosasi, słoń w pokoju omijany skrzętnie przez mędrków z telewizji i podkastów, którzy przez najbliższy rok będą przed nami udawać, że coś z tego rozumieją.

Na naszym (na razie) spokojnym i sytym podwórku nie jesteśmy z roku na rok mądrzejsi. Przeciwnie. W pewnym smutnym sensie rację miał ostatnio Orbán, przyjaciel Trumpa i kolejny „obrońca czystości Zachodu”, że rozmowa o przyjmowaniu Ukrainy do Unii jest przedwczesna – pomijając ważny aspekt symbolicznego gestu. Już teraz wspólnota europejska jest coraz bardziej niesprawna decyzyjnie, przynajmniej w tych obszarach, które z uwagą śledzę. Jedyną siłą sprawczą w każdej zawiłej sprawie są po prostu interesy tego, kto więcej zapłaci, jak np. producenci nawozów, którzy zarobili na nas grubo więcej (korzystając przy tym z publicznej pomocy), niż wynosił chwilowy skok cen gazu, albo producenci glifosatu, diablo skutecznego herbicydu, z którego już się nigdy nie wyplączemy, bo właśnie klepnięto jego dopuszczenie na kolejne 10 lat. Zmiany przepisów mające poluzować zabobonne, przestarzałe zakazy manipulacji genetycznych tak, by dopuścić nowe techniki tworzenia roślin dostosowanych do zmiennego klimatu – utknęły w ruchomych piaskach niemożności. Ale za to prezydencja hiszpańska kończy właśnie swoje półrocze ładnym sukcesem: udało się uzgodnić aktualizację tzw. dyrektyw śniadaniowych.

Pewnie nawet nie wiedzieliście, że wasze śniadanie ma ścisłe ramy prawne. O ile jadacie rogaliki z dżemem i pijacie soki, bo to głównie ich dotyczą rzeczone przepisy (moje śniadanie to jajka na bekonie z fasolką – wskutek brexitu znalazłem się w próżni legislacyjnej). Oprócz epokowej decyzji, by dopuścić do użytku słowo „marmolada” obok „dżemu”, urzędnicy unijni wreszcie narzucą obowiązek podawania krajów pochodzenia miodu w mieszankach (stanowią one lwią część masowego rynku). Okaże się wtedy, że ten tani, zbyt tani, w dużej mierze pochodzi z Chin, a nie z Ukrainy. Dotąd często bywało, że nasi ukraińscy bracia, od których oficjalnie importowaliśmy miód, działali jako punkt przerzutowy dla chińskiego syropu udającego miód.

Mity o czystości krwi są trującą faszystowską brednią, jednak może w czystość wielokwiatu i spadziowego warto wierzyć, skoro przynajmniej do tego jeszcze wydajemy się jako Europa zdolni. Nie istnieje coś takiego, jak prawdziwy miód za piętnaście złotych za litr. Pamiętajcie o tym, kupując składniki na ostatnie pierniczki.

Jeśli zaś już wam się znudziło robić pierniczki, a z innych wypieków zostało kurze białko, możecie jeszcze zrobić „pocałunki damy”, czyli baci di dama – piemonckie niby-makaroniki, tyle że z mielonych orzechów laskowych. 150 g miękkiego masła ucieramy ze 150 g cukru na gładką masę. Dodajemy stopniowo 150 g mąki z orzechów, potem jedno małe białko (ok 30 g) i na koniec 150 g mąki pszennej. Krótko mieszamy, aż wyjdzie jednolita masa, chłodzimy ją w lodówce przez godzinę. Wałkujemy na grubość 1 cm, wycinamy kawałki, z których w dłoniach toczymy małe kulki. Kładziemy je, lekko spłaszczając od spodu, na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Pieczemy w 180 stopniach 12-15 min., aż się ozłocą. Tak uzyskane połówki możemy „skleić” stopioną czekoladą. Można też zastąpić mąkę z orzechów laskowych mąką migdałową.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 52-53/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Czystość miodu