Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
"Zdaniem Polaków, księża współpracujący dawniej z SB nie powinni spowiadać, występować w mediach ani uczyć religii" - donosi "Życie Warszawy" z 15-16 lipca, referując wyniki badań przeprowadzonych na polecenie redakcji przez firmę Mareco Polska, będącą, jak czytamy, jedynym w Polsce członkiem Gallup International Association. I tak, według owych badań, "księdzu, który był współpracownikiem SB, większość Polaków odmawia moralnego prawa sprawowania funkcji biskupa - 76,9 proc., proboszcza - 74 proc, wykładowcy wyższej uczelni - 71,3 proc., roli eksperta kościelnego wypowiadającego się w mediach - 72,1 proc. i katechety - 68,4 proc.". Ponad 50 proc. badanych nie akceptuje go jako kapelana w szpitalu lub ośrodku charytatywnym, a nawet jako kapelana w zamkniętym klasztorze, choć tę ostatnią funkcję jest w stanie zaakceptować ponad jedna piąta respondentów. Prawie 70 proc. badanych uważa, że ci księża nie mają moralnego prawa do spowiadania. Ponad połowa badanych chce, by duchowny, który był agentem, przyznał się do tego publicznie. Tylko 6 proc. uznaje, że wystarczy spowiedź bez publicznego ujawniania tego faktu innym.
Wolałbym, żeby była mowa o procentach "respondentów", nie Polaków (w tekście użyto zwrotu "większość Polaków"), stworzenie grupy reprezentatywnej jest bowiem w tym przypadku dość skomplikowane. Sondaż przeprowadzono wśród ludzi w większości znających problem co najwyżej z opisów, a wiemy, że określenie "współpracujący z SB" nie jest jednoznaczne i dotyczyć może bardzo różnych sytuacji. Boję się, że respondenci lansowali wyroki, nie bardzo wiedząc, na kogo. Dlatego można pytać, czy badania bardziej się przysłużą pogłębionej refleksji, czy budzeniu negatywnych emocji. Co zaś się tyczy tych ostatnich: jeśli efekty badań ukazują stan rzeczywisty, to nasz "lud Boży" jest dość daleko od tych, którzy w "Więzi" wystąpili po przypadku ks. Czajkowskiego: od słuchaczki ojca Józefa Puciłowskiego, która nie przekreśla dobra, otrzymanego od "księży uwikłanych we współpracę z policją", od o. Macieja Zięby, który wierzy, że "teraz ks. Michał sporo zrozumie", od Haliny Bortnowskiej, pełnej "skutecznego współczucia", od smutnego Jana Turnaua i Krzysztofa Jedlińskiego, który się odżegnuje od "aroganckiej pozy sędziów minionych pokoleń".
Problem miejsca we wspólnocie księży--byłych TW oczywiście istnieje. Nie można jednak wszystkich kategorii traktować jednakowo. Na pewno udawanie w takich przypadkach, że nic się nie stało, nie jest rozwiązaniem ewangelicznym. Nie jest też ewangeliczne oświadczenie, "że podobnie jak tysiące innych ludzi nie chciałbym się spowiadać u księdza agenta, nie chciałbym przyjmować sakramentów od księdza agenta". Być może dla wielu grzeszników spowiedź wobec kapłana, który doświadczył własnej słabości i się nawrócił, jest łatwiejsza niż spowiedź wobec heroicznego księdza bohatera. Kościół nigdy nie rezerwował władzy sprawowania sakramentów dla nieskazitelnych (można sobie wyobrazić kolejki do tych kilku konfesjonałów!). Nie sądzę zresztą, by ujawnieni (także ci, którzy się ujawnili sami) chcieli swoje osoby eksponować. Ale odejście "na emeryturę" (co słusznie sugeruje w "Życiu Warszawy" ks. Sowa) nie musi oznaczać zamknięcia tym księżom drogi do jakiejkolwiek posługi kapłańskiej.
"Ja nie pragnę śmierci występnego, ale jedynie tego, aby występny zawrócił ze swej drogi i żył. Zawróćcie, zawróćcie z waszych złych dróg! Czemuż to chcecie zginąć, domu Izraela?" - mówi Pan (Ez 33, 11).