Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Podobnie jak nad opowieścią o tym, jak łatwo ze sceny manipulować ludźmi. Myślę jednak, że tu nie mieliśmy do czynienia ani z obciachem, ani z manipulacją, tylko z najprostszym sposobem powiedzenia “dziękuję". O łatwym zdobywaniu uznania traktuje zresztą “Tupot", zamykający niczym memento pierwszą z omawianych płyt...
Jest za co dziękować. Próbuję się doliczyć: 20 lat istnienia zespołu i blisko 30 płyt. I ciągła ucieczka przed rutyną, nowe pomysły, muzyka do filmu i dla teatru, muzyka dla dzieci, nagrania z różnymi wokalistami, ale także z kwartetem smyczkowym i zespołami ludowymi z bodaj połowy kontynentu. A co dziś najważniejsze: koncerty, pewnie kilkadziesiąt rocznie - w klubach, dużych salach i pod gołym niebem, czasem w radiu. Skąd to wszystko? “Zespół musi być traktowany jak mały zakład produkcyjny - tłumaczył Waglewski we wspomnianym wywiadzie. - To nie jest szpital ani miejsce, w którym się czeka, aż ktoś się upora z chorobą". To część odpowiedzi: w tym “bardzo wymagającym zakładzie pracy" trzeba jeszcze w coś wierzyć i mieć coś do powiedzenia.
Dwupłytowy album, który ukazał się na 20-lecie Voo Voo, to zapis dwóch występów w radiowej Trójce - sprzed roku i sprzed pięciu lat, tego drugiego z towarzyszeniem chórów z Buriacji i z Kaliningradu. Pisząc o nowym wydawnictwie, mam ochotę kolejny raz zmierzyć się z pytaniem o znaczenie w moim życiu tych melancholijnie ciepłych, drapieżnie łagodnych, niemelodyjnie melodyjnych piosenek, których słowa, pełne dziwnej poezji, w najprostszy sposób opisują zwykłe życiowe stany. Skąd poruszenie na widok tej surowej, pooranej zmarszczkami twarzy, na dźwięk tej niepodrabialnej gitary i tego dylanowskiego (czyli dość okropnego) głosu? “A jeśli kiedyś nie ja / będę najszybszy w dzielnicy / czy będziesz ze mną gdy / już nie będę się liczył?" - pytał kiedyś Waglewski w nawiązującej do Beatlesów piosence “Jeśli będę miał 65". Są przecież artyści, których płyty kupuje się zawsze, którym - podobnie jak drużynom piłkarskim - nigdy nie przestaje się kibicować. Ślepa wierność fana? Owszem, ale i fakt, że muzycy tej kategorii po prostu nie nagrywają słabych płyt.
“Trójdźwięki" trzeba po prostu mieć. A potem pójść na kolejny koncert. Tu jest trochę jazzrockowo, trochę tanecznie, trochę (zwłaszcza dzięki Buriatom) medytacyjnie. Ale w Waszym mieście przecież znowu wszystko będzie inaczej.