Ukraina: lekcje pod bombami

GABRIELLA JÓŹWIAK, autorka projektu o ukraińskich uczniach: Gorzej jest ze starszymi dziećmi. Rozumieją, co to alarm przeciwlotniczy. Niektóre się trzęsą, inne moczą albo nie chcą spać, bo boją się, jak jest ciemno.

02.09.2023

Czyta się kilka minut

Lekcje pod bombami
Korytarz zniszczonej przez rakietę szkoły w Czernichowie, kwiecień 2022 r. / EVGENIY MALOLETKA / AP / EAST NEWS

AGNIESZKA ZIELIŃSKA:Opublikowała Pani serię reportaży o ukraińskich uczniach, jak adaptują się do wojny. Czy możemy w ogóle powiedzieć, że się adaptują?

GABRIELLA JÓŹWIAK: Wszystko zależy, gdzie mieszkają i w jakiej są sytuacji. Przed rosyjską agresją na pełną skalę w Ukrainie było 7,5 mln dzieci. Z tej liczby, jak podaje UNICEF, 2 mln wyjechały za granicę, a 2,5 mln to uchodźcy wewnętrzni. Sytuacja jest różna i ona wpływa na dzieci. Są takie, które wciąż żyją w tymczasowych ośrodkach, w halach, z innymi uchodźcami.

Życie na zachodzie Ukrainy jest trochę bliższe normalności, tam szkoły się otworzyły i dzieci znów mogły zobaczyć swoich nauczycieli oraz rówieśników czy uprawiać sport po szkole. Dla dzieci to ważne, by mieć listę powtarzających się czynności, plan dnia. To daje im choćby chwilowe poczucie bezpieczeństwa.

Większość dzieci niestety chodzi do szkoły nieregularnie. Zwykle krótko rano, a potem kontynuują naukę zdalnie. Albo uczą się przez tydzień w domu, a tydzień w szkole. Te rotacyjne zmiany spowodowane są tym, że szkolne schrony nie są przystosowane, aby pomieścić wszystkie dzieci, stąd konieczna jest taka organizacja pracy.

Premier Denys Szmyhal przyznał, że tylko 68 proc. instytucji edukacyjnych ma schrony. Brakuje ich zwłaszcza na wschodzie, gdzie jest niebezpieczniej, i gdzie częściej są alarmy bombowe. Jak wygląda organizacja nauki na wschodzie kraju?

Tam większość dzieci uczy się zdalnie. Według danych rządowych tylko połowa uczniów ma dostęp do komputera czy tableta. Inne uczą się z telefonu komórkowego, który czasem muszą jeszcze dzielić z rodzeństwem. Nauka zdalna jest dużo gorsza dla ich zdrowia psychicznego, bo mają mało kontaktu z rówieśnikami. Mnóstwo czasu spędzają też same w domu, kiedy rodzice muszą iść do pracy. Alarm przeciwlotniczy we wschodnich regionach kraju rozbrzmiewa często, także w nocy, a to oznacza, że dzieci gorzej śpią.

Dziewczynka z Zaporoża [miasta oddalonego 40 km od frontu – red.] opowiadała mi, że jej życie toczy się na korytarzu, bo to najbezpieczniejsze miejsce w domu. Tam każdego dnia spędza wiele godzin, ucząc się na telefonie. Czasem tylko może wyjść na spacer. To nie jest życie dla dzieci, które powinny bawić się, śmiać się i biegać z rówieśnikami. Dzieci muszą być dziećmi, muszą mieć dzieciństwo. A one na co dzień doświadczają smutku i straty.

Kiedy rozmawiałam z dziećmi, uchodźcami wewnętrznymi, nie mówiły mi o zabawkach, ale o tym, że czekają na telefon od taty, albo jak bardzo chciałyby go przytulić. Rodzice wciąż boją się wypuszczać dzieci z domu, martwią się, że np. trafią na miny.

Zaczyna się nowy rok szkolny, kolejny w cieniu pełnoskalowej wojny. Jak bardzo zmieniła się podstawa programowa?

Nie widzę jakichś dużych zmian w programie nauczania. Problemem jest organizacja zajęć, bo szkół z roku na rok jest mniej. Ukraińskie ministerstwo oświaty i nauki podaje, że do końca sierpnia w kraju trafionych pociskami czy bombami zostało już 3750 instytucji edukacyjnych – to pojęcie obejmuje nie tylko szkoły – z czego 361 zostało całkowicie zniszczonych.

Dzieci trzeba dzielić na mniejsze grupy, organizować dla niektórych roczników lekcje poranne, a dla innych wieczorne, wprowadzać częściej edukację zdalną. Nauczycielki opowiadały mi, że niektóre dzieci nawet cieszą się, że nie muszą tak wcześnie wstawać na zajęcia, tylko łączą się zdalnie. Ale z perspektywy nauczycielek to gorzej, bo nie widzą swoich dzieci, nie mogą tak jak wcześniej obserwować ich podczas przerw, zobaczyć, jak zmienia się ich zachowanie i czy nie potrzebują pomocy.

W programie z pewnością jest więcej lekcji wychowawczych i dyskusji, w których nauczyciele starają się odpowiedzieć na potrzeby uczniów?

Nauczycielka z Lwowa opowiadała mi o swoim uczniu, którego ojciec zginął w Bachmucie. Ten chłopczyk przez dwa tygodnie nie wypowiedział żadnego słowa, miał taką traumę. Wtedy ważna jest rola nauczyciela, który także szuka dla dziecka psychologa. Ukraińscy nauczyciele podkreślają, że edukacja jest ważna, i nie zmniejszają podstawy programowej, ale przez to, że na lekcjach trzeba prowadzić właśnie rozmowy wspierające dzieci, nie sądzę, aby program nauczania mógł zostać zrealizowany. Nauczyciele przede wszystkim dbają o stan psychiczny dzieci, dopiero później mogą uczyć. Choć trzeba przyznać, że egzaminy w tym roku odbyły się zupełnie normalnie.

Jestem pod wrażeniem tego, jak dzieci są zmotywowane do nauki, nie pozwalają, aby wojna zmarnowała ich przyszłość. Słyszałam od dzieci, że chcą pomóc swojemu krajowi i być psychologami. Po zniszczeniu zapory w Nowej Kachowce wiele chce być inżynierami i biologami, aby pomóc w odbudowie tego miejsca, a także fauny i flory. To niesamowite.

Jak reagują na syreny, ogłaszające alarm bombowy?

Wszystko zależy od wieku dzieci, im młodsze, tym mniej świadome. Byłam w przedszkolu, gdzie nauczycielki opowiadały swoim dzieciom baśnie o wilkach. Mówiły, że kiedy wyje syrena, to jest nawoływanie wilka, aby reszta wilków pobiegła z nim do schronu. Dzieci wtedy myślą, że to fajna gra, i spokojnie idą do schronu.

Gorzej jest ze starszymi. Rozumieją więcej i wiedzą, z czym te alarmy się wiążą. Reakcje są różne, niektóre trzęsą się, inne płaczą, krzyczą. Są też takie, które moczą się albo nie chcą spać w nocy, bo boją się, jak jest ciemno. Rozmawiałam niedawno z nauczycielką, która pojechała z grupą 30 dzieci na wycieczkę do Chorwacji, aby mogły choć na chwilę odpocząć. To były dzieci w wieku od 6 do 14 lat. Zarezerwowano dla nich miejsce do spania w pobliżu lotniska i choć wiedziały, że są w bezpiecznym kraju, to na odgłos samolotu niektóre się trzęsły. One już są tak zaprogramowane, że hałas może wywołać u nich lęk.

Jak w dłuższej perspektywie wojna może wpłynąć na ich rozwój?

Sytuacje stresowe także u nich wywołują reakcję „walka lub ucieczka”. Organizm wydziela wtedy hormony, które pomagają człowiekowi ratować życie. Ale gdy organizm często wydziela kortyzol i adrenalinę, zaczyna mieć to wpływ na rozwój mózgu, zwłaszcza u małych dzieci. A to może spowodować nieodwracalne zmiany na całe życie. Badania potwierdzają, że dzieci, które przeżyły poważne albo powtarzające się trudne doświadczenia, częściej cierpiały na problemy psychiczne, kiedy dorosły. Poza tym mogą mieć problemy w szkole, trudności ze stworzeniem relacji w przyszłości, mogą nawet zachorować na astmę, cukrzycę lub choroby nerek. Mogą cierpieć na zespół stresu pourazowego.

Któraś z rozmów najbardziej zapadła Pani w pamięć?

Dużo obserwowałam. Trudno było zacząć rozmowę z dzieckiem, bo zwykłe pytanie „jak się czujesz?” było po prostu nie na miejscu, nie chciałam sprawiać im więcej bólu. Wstrząsnęła mną zwłaszcza wizyta w domu dziecka. Tam dowiedziałam się dużo o stanie psychicznym dzieci, obserwując, jak się bawią, jak odnoszą do siebie, swoich nauczycielek. Był tam 4-letni chłopiec, bardzo niespokojny, który bez przerwy pytał, gdzie jest jego mama. Dowiedziałam się, że razem z nią uciekł przed bombardowaniem ze wschodniej Ukrainy do Lwowa. Znaleziono go na ławce obok pijanej matki. Tak trafił do domu dziecka. Minęło sporo czasu, ale jego mama nie daje znaku życia, ani razu się z nim nie kontaktowała.

To dziecko potrzebuje specjalistycznej pomocy. Ale jak mogą mu pomóc wychowawczynie w domu dziecka, które same przeżywają swoją traumę i nie mogą dać mu takiej pomocy i opieki, jakiej teraz potrzebuje. Podczas mojej wizyty w tym domu dziecka chłopiec przytulał się do mojej tłumaczki i płakał.

Jest taka teoria przywiązania, kiedy małe dzieci potrzebują zaufanych dorosłych, na których mogą się opierać. A ten chłopiec wybierał nieznajomych. ©

 

GABRIELLA JÓŹWIAK jest brytyjską dziennikarką ­freelancerką z polskimi korzeniami, specjalizuje się w tematyce dzieci i młodzieży. Relacjonowała sytuację najmłodszych m.in. w Afryce Zachodniej i Ameryce Południowej. Dzięki stypendium z The Dart Centre prowadzonego przez Columbia Journalism School zrealizowała projekt „Dzieci Ukrainy – kto może uratować ich przyszłość” i napisała serię reportaży, za które dostała nagrodę Best Print Journalist, Freelance Journalism Awards 2023.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka mieszkająca w Andaluzji, specjalizująca się w tematyce hiszpańskiej. Absolwentka dziennikarstwa, stosunków międzynarodowych i filologii hiszpańskiej. Od 2019 roku współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. W przeszłości pracowała m.in. w telewizji… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Lekcje pod bombami