Twarzą w twarz

Kościół katolicki i wspólnoty religijne zareagowały na kryzys na granicy z Białorusią. Choć nie wszystkie parafie na miejscu włączyły się w pomoc.

18.10.2021

Czyta się kilka minut

Zastępca dyrektora Caritas Polska o. Cordian Szwarc z wolontariuszami,  Michałowo, 4 października 2021 r. / Caritas Archidiecezji Białostockiej
Zastępca dyrektora Caritas Polska o. Cordian Szwarc z wolontariuszami, Michałowo, 4 października 2021 r. / Caritas Archidiecezji Białostockiej

Interwencja aktywistów Grupy Granica zaczęła się tym razem w środku dnia, kilka godzin po tym, gdy po białoruskiej stronie otworzono „bramki” – miniobozy, w których przetrzymuje się osoby usiłujące przekroczyć granicę z Polską i Unią Europejską. Ludzie, których spotykamy – iraccy Kurdowie, sześć osób, dwie pary, każda z dzieckiem (8 i 2 lata) – zostali już raz wypchnięci przez polskie służby z powrotem do Białorusi. Spotykamy ich mniej więcej kilometr od lokalnego kościółka, ok. 9 kilometrów od granicy.

Po przekazaniu pomocy (żywności, ciepłej odzieży i obuwia, powerbanków i koców termicznych) przekonuję wolontariuszy, by zawitać do plebanii: „Zapytajmy księdza, jak pomagają”.

Drzwi otwiera mężczyzna w średnim wieku. Ksiądz proboszcz, jak się po chwili okazuje, twierdzi, że na terenie jego parafii nie dzieje się zbyt wiele. – Oni się tutaj nie pojawiają, może bardziej w lasach w rejonie Białowieży. Nie tutaj.

Pytam o paczki rozdane niedawno przez Caritas Polska (tysiąc pakietów z wodą, batonami energetycznymi, urządzeniami do ogrzewania rąk i kocami termicznymi). – Tak, mam je tutaj. Leżą na plebanii, ale nikomu nie jest to potrzebne, nie korzystamy z nich.

Od razu też dodaje: – Wie pan, ja nie mogę z panem rozmawiać na ten temat, mieliśmy zakaz z kurii. Proszę dzwonić do rzecznika.

Słowa o zakazie pojawiały się często w rozmowach z księżmi, niewielu z nich chciało rozmawiać – nawet anonimowo. Sprawę rozwiązał jednak szybko telefon do rzecznika kurii, ks. Andrzeja ­Dębskiego, który zezwolił księżom na rozmowę dla „TP”.

Pakiety kościelne

Podczas wizyty w dwóch parafiach, ­Michałowie i Krynkach, księża potwierdzili, że otrzymali pakiety Caritasu i wspierają ludzi na granicy. Tutaj nie leżą one w zapomnianym magazynie plebanii, ale jeżdżą razem z księżmi i parafianami gotowymi pomóc w potrzebie. Pakiety dotarły zarówno do przygranicznych parafii, jak i ośrodków dla cudzoziemców.

– Pomoc Kościoła od początku kryzysu ma konkretny wymiar, to nie są deklaracje – zaznacza o. Cordian Szwarc OFM, zastępca dyrektora Caritas Polska. – To są transporty żywności, odzieży, zabawek, które kierujemy do ośrodków, gdzie trafiają osoby przekraczające polską granicę. Ostatni taki transport, zawierający m.in. koce, ręczniki, artykuły spożywcze i środki czystości, dotarł 11 października do Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej w Białymstoku. Pomoc płynie też od parafian, oddolnie – mówi franciszkanin. – Pomagamy każdemu, bez względu na kolor skóry i narodowość. I nie stoi to w sprzeczności z koniecznością ochrony granic – zaznacza.

Potwierdza to proboszcz z Krynek, ksiądz dziekan Marek Wiśniewski: – Nasze parafie przygraniczne przygotowują cały czas pomoc jak dla podróżnych, w imię miłości chrześcijańskiej. W ogłoszeniach parafialnych regularnie, nie tylko u mnie, pojawiały się informacje o tym, by pomagać tym ludziom. Skoro są po naszej stronie granicy, to trzeba pomóc. Mamy pakiety od Caritas, sam dodatkowo wożę kilka sztuk konserw w samochodzie.

Ks. Marek opowiada o tym, że sytuacja nieco się zmieniła. W sierpniu czy wrześniu zdarzało się, że migranci docierali do centrum wsi, wchodzili do sklepu, pukali do domów. – W Nowym Dworze przyszli do kościoła. Szukali pomocy, nic złego nie robili. Byli z nami na mszy, trzy osoby. Takie sytuacje przypominają, że człowiek nie może być kartą przetargową w rozgrywkach politycznych – mówi.

Proboszcz z Krynek jako dziekan ma dostęp do informacji z różnych parafii. Wie, jak wiele pomocy niosą ludzie. Choć – podobnie jak on – czują lęk przed obcymi i przed zatrzymywaniem się w lesie. – Parafianie specjalnie jadą do sklepu, robią zakupy: jedzenie, picie, czasem odzież – mówi.

Na grzyby

Wielu mieszkańców strefy objętej stanem wyjątkowym i Podlasia, z którymi rozmawiałem, twierdzi, że księża robią za mało. – Cóż, spodziewałam się więcej empatii i normalnej pomocy, a nie odczytania listu episkopatu. Przecież trzeba pomóc. Tak naprawdę na tym polega bycie duszpasterzem – mówi Krystyna, organizująca cotygodniowe wyjścia „na grzyby” w powiecie hajnowskim.

W akcji bierze co weekend udział kilkadziesiąt osób, w tym przedstawiciele lokalnych stowarzyszeń i pracownicy instytucji publicznych. Nie chcą jednak rozgłosu. Motywacje są różne – Krystynę pcha do tego jej wiara, dlatego ma za złe księżom brak pomocy. – Mają salki przy każdej parafii, które mogliby nam udostępnić. Mogliby wyjść z nami, po lub przed mszą. Ale, i to chyba najważniejsze, mogliby wytłumaczyć parafianom, że na granicy umierają i cierpią ludzie. Nie Syryjczycy, nie Afgańczycy, nie Irakijczycy, ale ludzie. Tacy sami jak my. Takie dzieci jak nasze, tylko nasze bawią się tysiącem zabawek, siedzą w ciepłych mieszkaniach, a tym z lasów grozi śmierć.


Wojciech Konończuk: Łukaszenka widzi, jak łatwo jest podzielić Polaków, i wykorzystuje instrumentalnie migrantów. Białoruscy pogranicznicy kierują ich w drogę bez powrotu.


 

Z kolei Marianna, organizująca pomoc w północnej części województwa, stwierdza, że na księży nie ma co liczyć: – Nie mam złudzeń, że kiedykolwiek wesprą nas w akcji.

Ks. Marek Wiśniewski mówi jednak, że wielu księży – podobnie jak on – pomaga. – Nie wie lewa ręka, co czyn prawa. Nie chcemy rozgłosu. Teraz przechodzimy przez egzamin z dekalogu, z tego, co mówił Chrystus i co sami głosiliśmy. Nie zapominajmy, że Białystok to miasto miłosierdzia, miasto ks. Michała Sopoćki, spowiednika siostry Faustyny.Można zanosić modlitwy, spędzać godziny na klęczkach, ale czyny są najważniejsze. I jako katolicy powinniśmy mieć zakodowane, że trzeba pomagać innym. Ważną inspiracją jest to, co robi papież Franciszek. Tu nie ma podziału na katolików, muzułmanów czy innych. Jeśli potrzebujący się pojawią, to im pomożemy. Dziś w nocy było przecież minus osiem stopni.

Pytanie o ciała

W działania na granicy włączają się różne wspólnoty religijne: tereny objęte stanem wyjątkowym w obrębie obu województw – podlaskiego i lubelskiego – to jedne z najbardziej różnorodnych wyznaniowo regionów Polski. Mieszkają tu Litwini, Białorusini, Tatarzy. Prawosławni stanowią dużą część mieszkańców; w niektórych gminach – zdecydowaną większość. Są też wyznawcy islamu.

Wspólnota muzułmańska w Bohonikach zbiera pomoc w Domu Pielgrzyma – pampersy, ciastka, konserwy – i rozdaje je napotkanym osobom. Maciej Szczęsnowicz, przewodniczący gminy, podkreśla, że nie wyobraża sobie innej reakcji: – Tu nie ma znaczenia, jakiego wyznania czy pochodzenia są ci ludzie. Każda religia, nie tylko islam, nakazuje pomoc potrzebującym.

O pomocy płynącej z Bohonik media poinformowały jednak w innym kontekście. Po odnalezieniu 19 września trzech ciał osób zmarłych na granicy imam Ali Bazarewicz wysłał zapytanie do prokuratury o możliwość pochówku na mizarze, cmentarzu muzułmańskim. – Przecież to ludzie tacy sami jak my. Nie wyrzucimy ich ciał byle gdzie. Pochowamy ich tak, jak należy – mówi Szczęsnowicz i dodaje: – W islamie pochówek to jedna z kluczowych spraw.

Na razie jednak nie wiadomo, co stało się z ciałami. W tej sprawie zapytanie o informację publiczną do policji i prokuratury skierowało stowarzyszenie Watchdog Polska.

Szczęsnowicz obawia się, podobnie jak współpracujący z nim ks. Marek Wiśniewski (na terenie parafii Krynki leży inna znana wieś tatarska – Kruszyniany), że wraz z pogarszającymi się warunkami pogodowymi pogrzebów będzie więcej. – Zima idzie, tu zawsze jest ciężko, mroźnie i śnieżno – mówi ks. Marek.

Pomagają jednak nie tylko miejscowe wspólnoty religijne. Oprócz ogólnopolskiego wsparcia Caritas Polska czy np. wizyty ks. Wojciecha Lemańskiego i bp. Krzysztofa Zadarki nieopodal Usnarza Górnego jeszcze w sierpniu, na pogranicze dociera pomoc luteran. Ich wspólnoty (historycznie luterańska obecność była na Podlasiu znacznie większa, np. w Michałowie, które stało się głośne za sprawą dzieci imigrantów) w wielu parafiach na terenie Polski zorganizowały zbiórki na pomoc uchodźcom i migrantom. Konsystorz Kościoła, jak i jego lider, bp Jerzy Samiec, kilkakrotnie już apelowali o pomoc i doprowadzenie do zmiany sytuacji: „Szanując i w pełni aprobując obowiązujące na terenie Rzeczypospolitej Polskiej regulacje prawne, apelujemy o podjęcie zwyczajnych i nadzwyczajnych działań, mających na celu ochronę życia ludzkiego – widzialnego, namacalnego i proszącego o pomoc” – czytamy.

Duży rozgłos zyskała akcja maleńkiej parafii w Bytomiu-Miechowicach. – ​​3 października obchodziliśmy Dziękczynne Święto Żniw. W przeddzień, jak co roku, prowadziłam z naszymi parafialnymi dziećmi warsztaty pieczenia chleba. Jeden zawsze trafia na ołtarz, a finalnie wszystkie zostają zjedzone przy kawie i herbacie po nabożeństwie – mówi Monika Cieślar, nauczycielka religii, pracownik parafii ewangelicko--augs­burskiej w Bytomiu-Miechowicach. – Na plebanii napięcie rosło, bo ­śledziliśmy informacje o sytuacji na granicy. Nie mogliśmy tak po prostu świętować, mówić o konieczności dzielenia się chlebem z bliźnim, mając świadomość, że jakaś kobieta, mężczyzna, dziecko tam teraz umiera z głodu.

Po Święcie Żniw sprawy potoczyły się szybko. Rada parafialna razem z proboszczem wystosowała list do premiera Morawieckiego z prośbą, by rząd dostarczył ludziom uwięzionym w pasie przygranicznym niezbędne środki do życia oraz umożliwił złożenie wniosku o azyl. – Zadeklarowaliśmy również przyjęcie jednej rodziny na czas oczekiwania na decyzję – dodaje.


Marek Kęskrawiec: Będą niezwłoczne wywłaszczenia, nie będzie przetargów i protestów. Rząd przerażony perspektywą tłumów forsujących granicę zaczyna budowę stalowego ogrodzenia najeżonego elektroniką.


 

Monika Cieślar wierzy, podobnie jak wielu innych luteran, że gdyby więcej ludzi czyniło dobro, to może udałoby się rozwiązać i większe problemy. – Myślę, że ludzie po prostu są nieświadomi, nie mają podstawowej wiedzy na temat procesów migracyjnych. Sama dopiero otwieram się na te tematy. Wcześniej nie czułam, że to mnie dotyczy – wyjaśnia.

Do parafii w Bytomiu-Miechowicach po publikacji apelu zaczęły docierać oferty pomocy, paczki na zbiórkę latarek czołowych i powerbanków oraz liczne wyrazy wsparcia.

Jak przyznaje Monika Cieślar, jako córka pogranicznika miała też inną motywację, by zaangażować się w działania. Całe życie obserwowała, z jakimi doświadczeniami i emocjami mierzą się ludzie, którzy wybrali taki zawód. – Wyobraziłam sobie naszych funkcjonariuszy, którzy po służbie na granicy wracają do swoich domów, rodzin, dzieci. Pozostawieni sami sobie, bez wsparcia. Nie uwierzę, że nie przeżywają traumy. Oni i ich najbliżsi. Boję się o te rodziny – mówi Cieślar.

W oczach kobiet

Czy to może się zmienić? Ks. Marek Wiśniewski przyznaje, że czasem zdarza mu się spotykać osoby wystraszone czy niechętne. – Owszem, może się komuś nie podobać, że pomagamy. Może jest wielu takich, którzy boją się pomagać i woleliby, żeby tych ludzi tu nie było. I ja to rozumiem. Ale oni tutaj są.

Ks. Marek dodaje, że spotkanie tych ludzi twarzą w twarz dużo zmienia: – Podejrzewam, że czują się jak zwierzęta, które muszą się ukrywać przed drapieżnikami. Nie zapomnę wzroku kobiet, którym przekazałem pakiet. Miały przerażenie w oczach. Ogromnie mną to wstrząsnęło, przecież to nie są przestępcy, ale potrzebujący pomocy!©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2021