Trzymamy za słowo

Czytałem tę książkę, pomijając złośliwości pod adresem "Tygodnika". Taka lektura "Raportu o stanie wiary w Polsce" abp. Józefa Michalika przyniosła zaskakujące wyniki.

27.12.2011

Czyta się kilka minut

Oto kilka tez, które mogłyby równie dobrze pojawić się na naszych łamach (i w takiej czy innej postaci wielokrotnie się w "Tygodniku" pojawiały).

O medialnych atakach na Kościół: "Najlepszą odpowiedzią nie jest polemizowanie z fałszywymi wizjami Kościoła, ale ukazywanie blasku i piękna chrześcijaństwa" (s. 122).

O obecności religijnych symboli w sferze publicznej: "Powinniśmy być wdzięczni tym ateistom czy wyznawcom innych religii, którzy wytykają nam, że nasze postępowanie jest niezgodne z krzyżem" (s. 149).

O współczesnej sytuacji Kościoła: "Czeka nas podobne zadanie jak pierwszych chrześcijan, którzy mieli naprzeciw siebie cywilizację pogańską. A mimo to, poprzez stałą, uporczywą ewangelizację, bez wielkich fajerwerków, zdołali przekształcić pogańskie imperium w cesarstwo chrześcijańskie. I nie decydował o tym wcale argument siły, ale siła argumentu" (s. 124).

O lekturach dla księży: "Ksiądz powinien dużo czytać: książek, prasy, nawet tych miesięczników czy tygodników, których nie lubi. Żeby mieć lepszy ogląd świata. Ale także żeby rozwijać się kulturalnie i duchowo" (s. 95).

O roli biskupa: "Kiedy spotykam drugiego człowieka, powinienem starać się postawić na jego miejscu, wczuwać się w jego położenie, jak najmocniej się z nim utożsamiać, a następnie pomóc mu tak, jak pomógłby mu Jezus Chrystus" (s. 53).

Podobnych wypowiedzi, ujawniających duszpasterską mądrość i wieloletnie doświadczenie rozmówcy, można zaleźć w tej książce więcej. Niekiedy pytający, publicyści "Frondy" Grzegorz Górny i Tomasz T. Terlikowski, okazują się niemiłosiernie zatwardziali, np. wtedy, gdy oczekują, aby ich rozmówca "w trosce o wyrazistość chrześcijańskiej postawy" odprawił z kwitkiem niewierzących rodziców, proszących o chrzest dla ich dziecka. Tymczasem słyszą: "Warunkiem chrztu nie jest cnota rodziców. Grzech rodziców nie może być przeszkodą dla udzielania sakramentu" (s. 113). W innym miejscy, gdy mowa o kandydatach do kapłaństwa pochodzących z trudnych domów, arcybiskup wstrzymuje się z surową oceną, stwierdzając, że Boże wezwania pojawiają się na dziwnych drogach życiowych, a on nie chce stawać im na przeszkodzie.

***

Oczywiście, nie z wszystkimi diagnozami można się zgodzić. Niektóre tezy wydają się ryzykowne, np. gdy metropolita przemyski mówi, że "każde państwo ma tendencje totalitarne", albo gdy w kontekście wysokich podatków stwierdza: "Prawo obowiązuje w sumieniu, jeśli jest sprawiedliwe. Jeśli nie jest sprawiedliwe, to nie obowiązuje". Kto to ma oceniać - podatnik? Sadzę, że to przejęzyczenie, gdyż poprawna jest teza następująca: prawo nie obowiązuje w sumieniu, jeśli jest niemoralne (a drakońskie podatki, podkopujące materialne podstawy bytu, są niemoralne).

Niekiedy rozmówca wydaje się być jednostronny, np. gdy wspominając o "zamęcie moralnym wśród elit", parafrazuje prezydenta Bronisława Komorowskiego, który "mówi, że jest katolikiem, jest za życiem, a więc jest za in vitro" (s. 215). Abp Michalik chyba nie pamięta, że do czasu, gdy w 2008 r. wybuchła publiczna debata na temat in vitro (przypomnijmy, że wywołał ją brak uregulowań bioetycznych w polskim prawodawstwie), trudno było znaleźć jakąkolwiek wypowiedź biskupów na temat tego moralnego zagadnienia. Po prostu problem in vitro był w nauczaniu polskiego Kościoła zapomniany. Nie dziwi zatem obecna mizeria społecznej świadomości.

Trudno się także zgodzić z oceną narastającej krytyki Kościoła po upadku komunizmu. Arcybiskup Michalik uważa, że to środowiska lewicowe, które w czasach PRL flirtowały z Kościołem, nagle odwróciły się od niego do tego stopnia, iż przekroczono "granice nienawiści". Ta analiza jest niezrozumiała: w pierwszych latach po transformacji Kościół wszedł w tworzące się społeczeństwo obywatelskie z postawą roszczeniową i żądaniem przywilejów, co zaskoczyło nie tylko dawnych lewicowych sojuszników w walce z systemem komunistycznym, ale także wielu katolików. Spadek popularności instytucji Kościoła miał swoje racjonalne wyjaśnienie.

Nie sądzę również, że posługiwanie się w książce niezbyt precyzyjną kategorią tzw. salonu wnosi coś konstruktywnego do namysłu nad polską rzeczywistością (ss. 180 i 187). Raczej wpisuje się w obowiązujący w prawicowych mediach banał, tyleż świadczący o kompleksach, co poznawczo kapitulancki.

***

Jaką wizję Kościoła i katolicyzmu w Polsce AD 2011 przedstawia przewodniczący Konferencji Episkopatu? Czy jest to "katolicyzm walki", integrystyczny i tradycyjny, jak często przypisuje się to jednemu z najważniejszych polskich hierarchów?

Książka nie daje podstaw do takiej oceny. Rzeczywiście, proponowany w niej obraz katolicyzmu i zarazem program duszpasterski nie jest zbyt oryginalny, może nawet za prosty jak na współczesne wyzwania (ważne jest przede wszystkim chodzenie do kościoła i uczestniczenie w sakramentach, zwłaszcza chodzenie do spowiedzi), ale nie jest to zagrzewanie do boju. Można odnieść wrażenie, że arcybiskup ucieka od problemów, gdy winą za prawie wszystkie kłopoty, łącznie z religijnym obojętnieniem społeczeństwa obarcza słabą polską rodzinę i wskazuje na rodziców, zwłaszcza niedojrzałych ojców, jako winnych. Wydaje się, że hierarcha nie dostrzega poważnych zmian kulturowych, które nastąpiły w ostatnich kilku dekadach: dzisiaj młodzi ludzie, wchodząc w małżeństwo, tworzą nową instytucję opartą na ich międzyosobowej relacji, którą co dnia muszą odnawiać. Dawniej małżonkowie nie tworzyli nowej struktury, tylko zajmowali miejsce w strukturze już istniejącej - rodzinie wielopokoleniowej. Wchodzili w sieć istniejących relacji - wystarczyło, że spełniali "obowiązki stanu", ich własna więź nie była tak istotna i energochłonna. Małżeństwo było trwalsze, bo miało wielopoziomowe społeczne wsparcie. I najwyraźniej arcybiskup taką kulturową formę ma na myśli, gdy wspomina, jak to mama wraz ze szwagierkami dyscyplinowały tatę. Problem w tym, że te czasy już nie wrócą.

Niewątpliwą zaletą książki są pytania dotyczące kwestii drażliwych związanych z osobą metropolity przemyskiego. Wydaje się, że odpowiedzi, choć nie ma w nich przyznania się wprost do błędu, rozładowują jednak negatywny potencjał tych spraw. Okazuje się, że głośna wypowiedź przedwyborcza z 1993 r. - "Katolik ma obowiązek głosować na katolika, chrześcijanin na chrześcijanina, muzułmanin na muzułmanina, żyd na żyda, mason na masona, komunista na komunistę, każdy niech głosuje według własnego sumienia" - oznaczała, że "dość mieliśmy rządów ludzi bez sumienia i bez wiary", i nie miała posiadać wydźwięku np. antysemickiego.

Co do o wiele poważniejszej sprawy wsparcia w latach 2001-04 proboszcza z Tylawy, oskarżonego i skazanego na dwa lata w zawieszeniu za molestowanie sześciu dziewczynek, arcybiskup Michalik nie ma sobie nic do zarzucenia. Taka postawa rozczarowuje, ale faktem jest, że była to pierwsza głośna sprawa o molestowanie w Kościele i że następny taki problem, który pojawił się w diecezji przemyskiej, został szybko i wzorcowo rozstrzygnięty przez jej ordynariusza. Odczytuję także, że osobistym komentarzem do Tylawy jest dramatyczne wyznanie, pojawiające się w rozdziale o biskupie: "Okazanie jednemu człowiekowi miłosierdzia może być aktem okrucieństwa dla wielu innych. To są dylematy stale towarzyszące biskupiej posłudze" (s. 54).

***

Jaki jest bilans lektury? Pozytywny: mimo często wyrażanej (w książce i w innych publicznych wypowiedziach, np. w ostatnim wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", gdzie insynuuje "Tygodnikowi" m.in. przyjmowanie postawy "jestem wierzący, ale w sprawie aborcji mam swoje zdanie i zawiozę do kliniki aborcyjnej »biedną« matkę") niechęci do naszego środowiska i mimo nieco innego spojrzenia na rzeczywistość, bardzo wiele nas łączy. Można powiedzieć, że łączy nas to, co najważniejsze. Obydwiema rękami podpisuję się np. pod tezą, że miernikiem dynamizmu Kościoła nie tyle są silne media katolickie (środki bogate), co "żal za grzechy, wewnętrzne nawrócenie, przebaczenie doznanej krzywdy, dobre uczynki..." (s. 123). Po prostu Ewangelia.

"Czy biskupi boją się dziennikarzy?" - pytają rozmówcy hierarchę "Ja się bałem - przyznaje przewodniczący Konferencji Episkopatu. - Uważałem ich za nieżyczliwych i złośliwych. Unikanie kontaktów z dziennikarzami było formą samoobrony". "Później jednak - dodaje abp Michalik - coraz częstsze kontakty z dziennikarzami okazały się dla mnie pozytywnym odkryciem. Dziś chętnie przydzieliłbym każdemu biskupowi jakiegoś dziennikarza, żeby się regularnie spotykali i rozmawiali - myślę, że dla obopólnej korzyści" (s. 124).

Trzymamy Księdza Arcybiskupa za słowo. I zapraszamy do rozmowy. Proszę tylko odebrać komórkę...

"Raport o stanie wiary w Polsce. Abp Józef Michalik w rozmowie z Grzegorzem Górnym i Tomaszem T. Terlikowskim", POLWEN, Radom 2011.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2012