Trzecia rzeczywistość

Za miesiąc Wielką Brytanię czekają najważniejsze wybory od dekad. Ale brexit nie jest ich jedynym tematem. Dlaczego? Bo wielu uznaje go już za powód do wstydu.
z Londynu

04.11.2019

Czyta się kilka minut

Zwolennicy i przeciwnicy brexitu przed gmachem brytyjskiego  parlamentu, Londyn, 19 października 2019 r. / Fot.  Henry Nicholls / Reuters / Forum /
Zwolennicy i przeciwnicy brexitu przed gmachem brytyjskiego parlamentu, Londyn, 19 października 2019 r. / Fot. Henry Nicholls / Reuters / Forum /

Maisoon Rehani ma dość. Zanim się spotka, wyśle link do audycji. Nim się pożegna, pokaże kilka memów. – Słucham komików w Radio 4, wchodzę na satyryczną stronę „The Daily Mash”, umawiam się z przyjaciółmi – wylicza zapytana o to, jak sobie radzi z przedłużającym się brexitem. Dodaje: – Robi tak wielu z nas.

Urodzona w Iraku Rehani osiadła w Anglii na początku lat 90. XX w. W centrum Londynu pracuje dla organizacji promującej brytyjską sztukę. Dobrze jej tu. Mówi, że miasto jest bardziej tolerancyjne niż kiedyś; że już się nie zdarza, by ktoś nie wiedział, jak wymówić jej imię. A jednak się żali: – Ale gdy wracasz do domu i włączasz telewizję, przenosisz się do innego świata.

Ten „inny świat” zobaczyła przed miesiącem, oglądając transmisję z Izby Gmin, gdzie posłowie oskarżali się nawzajem o zdradę i z lekceważeniem przysypiali w fotelach. – Dla nas, Brytyjczyków, to wszystko jest rodzajem upokorzenia. W pracy przestaliśmy rozmawiać o brexicie. Stał się powodem do wstydu – mówi Rehani. I choć od czterech lat wszystko na Wyspach kręci się wokół pytań, czy i jak opuścić Unię, to osób takich jak ona – jednocześnie zaangażowanych i pełnych zawodu, przejętych i zrezygnowanych – ostatnio przybywa. Już nie tylko wśród w większości prounijnych londyńczyków brexit stał się zbiorowym stanem umysłu, którego ludzie są jakby coraz mniej świadomi.


Czytaj także: Dariusz Rosiak: Zachodnia wojna domowa


Wyczuli to politycy, którzy w minioną środę zaczęli kampanię przed przyspieszonymi wyborami, rozpisanymi na 12 grudnia. Trzecimi w ciągu ostatnich czterech lat – mogą to być najważniejsze wybory od II wojny światowej. Premier Boris Johnson (Partia Konserwatywna, obecna średnia w sondażach: 39 proc.) liczy, że układ sił w przyszłym parlamencie pozwoli opuścić Unię do końca stycznia; na taki termin zgodziła się Bruksela. Ale kampanię zaczął od obietnicy szybkiego dofinansowania publicznej opieki zdrowotnej, z której zapaścią od lat nie może się uporać żadna władza. Z kolei Jeremy Corbyn, lider Partii Pracy (w sondażach: 25 proc.), chce w sprawie
brexitu drugiego referendum – ale nawet członków swego „gabinetu cieni” poinstruował, by zanadto nie zanudzali tym wyborców. „Debata jest zakończona, partia podjęła decyzję” – mówił „Guardianowi”. 

Nigel Farage, szef skrajnie eurosceptycznej Brexit Party (10 proc. poparcia) i jedna z twarzy antyunijnej propagandy przed referendum w 2016 r., w ogóle nie startuje w wyborach. Prócz liberalnych demokratów, który w ciągu roku podwoili swą popularność (do 17 proc.) dzięki hasłu anulowania brexitu, kandydaci do Izby Gmin będą akcentować tematy społeczne (prócz zdrowia także reformę polityki mieszkaniowej) i ekonomiczne – tym bardziej że między konserwatystami a laburzystami jest wyraźny spór o interwencjonizm w gospodarce. Walka o głosy będzie najbardziej zacięta w okręgach, gdzie żadna z dwóch głównych partii nie ma wyraźnej przewagi, lecz i tam tematem nie będzie tylko brexit
(Facebook zdjął właśnie ze swych stron rządową kampanię na temat inwestycji w ćwierćmilionowych miastach środkowej Anglii, uznając ją za przedwyborczą propagandę).

– Może to dobrze, że będzie nowy parlament, może coś się wreszcie ruszy? – zastanawia się Maisoon Rehani. – Jednak kraj jest tak podzielony, że nie zmieni tego żaden wynik. Nawet gdyby zdarzył się cud i po wyborach rozpisano drugie referendum. 

Ale do tego czasu, do ostatecznego rozstrzygnięcia brexitu, jej i wielu Brytyjczykom ulgę wciąż będzie przynosić „trzecia rzeczywistość”. Ani nie kompulsywne śledzenie wiadomości, ani nie ostentacyjne odsunięcie się od polityki – tylko ironia i dystans. 

– Wielu z nas żyje udając, że brexitu nie było i nie będzie. Tak jest łatwiej – uśmiecha się Rehani.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2019