To, co zostanie

14.12.2020

Czyta się kilka minut

 / NATALIA STOTIKA / ADOBE STOCK
/ NATALIA STOTIKA / ADOBE STOCK

W licznych listach, jakie nadchodzą do redakcji z terenu całego kraju, pytacie ostatnio, jak najlepiej zrobić potrawkę z miękiszona. Będę musiał was rozczarować, choć doskonale rozumiem to nagłe zainteresowanie i potrzebę pozbycia się z narodowej spiżarni zalegającego tam mało strawnego składnika. Sumiennie wprawdzie obserwuję, jak i co pichcą w tej Brukseli, że zawsze udaje się im przykryć smrodek zgniłych kompromisów, tak jakby na gazie stał kocioł nereczek, a w kuchni mimo to pachniało szarlotką. Ale sztuka duszenia miękiszonów jest mi obca, to kompetencja ściśle węgierska, celuje w tym szef budapeszteńskiego lokalu Fiatal Demokraták Szövetsége, w kręgach miłośników serdelków debreczyńskich znanego po prostu jako „u Fidesza”.

Jacek Kaczmarski śpiewał o Europie, która niczym łosoś królewski wędziła się „w dymie gazów bojowych wbita na złoty hak”. I dalej: „żre się kucharz francuski z szefem kuchni niemieckiej / z ryby tak smakowitej co przyrządzić i jak”. W wizji poety chodziło o I wojnę i następujące po niej kreślenie map na nowo, teraz nie jest z nami jeszcze aż tak źle, ale np. z gazet dowiaduję się właśnie, że wróciła do łask dyplomacja kanonierek znana mi z podręczników historii. Na ostatniej prostej beznadziejnych negocjacji brexitowych admiralicja JKM ogłosiła gotowość wysłania od 1 stycznia fregat pilnujących, żeby żaden francuski czy niemiecki rybak nie zapuścił się nawet na cal w brytyjską strefę połowową.

Domagał się tego od rządu m.in. Daniel Kawczyński, syn mazowieckiej ziemi, który posłuje do Izby Gmin z hrabstwa na zachodnich rubieżach Anglii, pełniąc przy tym rolę prawoskrzydłowego najdalszych ławek torysów. W swej karierze głosował np. przeciwko zakazowi polowań na lisy i wykreśleniu z kodeksu surowych kar za obrazę religii, czynił niestosowne uwagi pod adresem młodszych asystentek, a teraz zasłynął pomysłem posłania armady w obronie łowisk. Gdyby był on poddanym królowej nieco dłużej, to by pamiętał, że już raz w XX wieku Albion wywołał wojnę o dorsza (z Islandczykami) i sromotnie ją przegrał: nie zawsze rozmiar fregat ma znaczenie. Kto wie, może dałoby się posła zrepolonizować, żeby zasilił szeregi naszych rodzimych twardzieli? Tylko jak by się przed nowymi kolegami wytłumaczył z głosowania za małżeństwami jednopłciowymi?

Zatem narodowego dorsza Brytyjczycy będą mieli po dziurki w nosie, ale za to z frytkami może być problem, bo znaczną ich większość sprowadza się z Belgii (która jest kontynentalnym potentatem w tej materii). Nawet proste operacje celne i certyfikacje oznaczają poważne zakłócenia. Po prostu nikt już nie pamięta, jak się te różne dodatkowe papiery wypełnia, a infrastruktura, która je obsługuje na wielką skalę, dopiero naprędce powstaje i musi się dotrzeć. Jeszcze do niedawna wszystkie zainteresowane strony wolały zakładać scenariusz optymistyczny i nie zabierały się zbyt intensywnie do prac organizacyjnych. Zwłaszcza że w kończącym się roku na brak nadzwyczajnych zadań nikt nie mógł narzekać.

Dla każdego ten rok był nadzwyczajnym zadaniem i o tym tak naprawdę powinienem pisać, chociaż trudno jest epickość tych spraw upchnąć kolanem w mały kącik kulinarny. Ale mogę od siebie, lirycznie i osobiście opowiedzieć, jakie było dla mnie to jedno cholernie ważne pytanie: gdy za 5 lat spojrzę wstecz, co o sobie i sprawach roku 2020 pomyślę? Ile z tego, o czym ja tu piszę co tydzień, okaże się zbędną pianą? Ci żałośni panowie w drogich garniturach i ich koncepcje zderzające się przypadkowo jak kulki w bębnie losującym totolotka… a któż to zapamięta?

To tylko pozostanie, com czynił i mówił konkretnym ludziom. Ileś ważnych rozmów, długich spacerów, godzin wspólnie spędzonych w pracy, w pocie i stresie. Pytacie mnie o najlepszy posiłek w tym roku? To był zwykły bulion, który zrobiłem pewnego dnia, kiedym się dowiedział, że mój kolega i ja wspólnie naraziliśmy się na „kontakt” – słowo, które nabrało teraz ponurych konotacji. Wobec tego faktu uznaliśmy, że możemy siebie nawzajem odwiedzać. Wtedy okazaliśmy się na szczęście zdrowi, ale innego razu na serio się pochorowałem i wówczas przez uchylone drzwi mieszkania dostawałem nie tylko lekarstwa, ale chleb prosto z pieca, a gdybym każdego, kto dzwonił, faktycznie poprosił o zakupy, starczyłoby mi żarcia do wiosny. W te święta szczególnie doceńcie nie to, co uda się wam postawić na stole, ale to, kogo za nim uda się wam posadzić. ©℗

Polska jest w tym szczęśliwym położeniu, że aby zabezpieczyć swoje narodowe dania, nie musi wysyłać kanonierek ani czołgów. Ziemniak, burak, kapusta, świnka i kurka – wszystko to rośnie lub biega w naszych bezpiecznych granicach. Wprawdzie od kiedy Bałtyk zamarł, śledź stał się towarem kolonialnym – ale reszta nielicznych ryb, jakie Polak zjada, pływa w rodzimych stawach. Jeśli jesteście w Krakowie i szukacie karpia na święta, spróbujcie podjechać i wziąć go od mniszek w Staniątkach, pomożecie w ten sposób tej klasztornej perle. Ja za to sprzedam wam prosty pomysł na rybną sałatkę: zdejmujemy z dużego fenkuła zewnętrzną łuskę, wkładamy ją do rondelka z zimną wodą i dwoma listkami laurowymi, dodajemy sól i grzejemy. Kiedy woda zawrze, wrzucamy 150 g surowej polędwicy z dorsza, gotujemy minutę, wyłączamy ogień, zostawiamy do wystygnięcia. Potem kruszymy rybę do miski, łączymy z fenkułem pociętym na wąskie paski, kwaskowym jabłkiem w cienkich plasterkach i kilkoma kosteczkami świeżego ananasa. Na wydaniu solimy i polewamy oliwą.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51-52/2020