Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ujawniają – odkryte przez komisję powołaną przez Franciszka – nadużycia finansowe i organizacyjne oraz zaniedbania Watykanu (piszemy o nich również w tym numerze „Tygodnika”). Oczywiście, „zwykły” katolik, nie mówiąc o ludziach spoza Kościoła, będzie zdziwiony czy wręcz zgorszony słysząc, że emerytowanemu sekretarzowi stanu, staremu kardynałowi Bertonemu potrzebny jest apartament o powierzchni 300 metrów kwadratowych. Nawet wyrozumiały dla ludzkich słabości chrześcijanin z przykrością czyta o fatalnych błędach i nadużyciach finansowych w Watykanie, pozostających w jawnej sprzeczności z tym, co o ubóstwie powtarza Franciszek.
List Episkopatu na Dzień Solidarności z Kościołem Prześladowanym – czytany w kościołach w ostatnią niedzielę – pojawia się tak, jakby nie było hałasu wokół VatiLeaks. I bardzo dobrze, bo to ważna lekcja o Kościele. Słabości i nieprawości jego „personelu” zwykliśmy traktować jako słabości i nieprawości Kościoła, podczas gdy Kościół – to tajemnica wiary. Źródłem siły dzisiejszych męczenników za wiarę nie jest ani kardynał Bertone, ani Watykan, tylko Bóg. Bogactwem Kościoła nie są nieruchomości, ale świadectwo wiary męczenników.
Komisja mająca zbadać sytuację watykańskich finansów spełniła swe zadanie. Wierzę, że rozpoczął się proces reform. Nie dziwi mnie, że wymaga on czasu. Takim operacjom niezbyt sprzyja rozgłos. Czy w tym przypadku nielegalna publikacja raportów i innych dokumentów pomoże, czy zaszkodzi? Nie wiem. Z informacji dostępnych w chwili, gdy piszę te słowa, odnoszę wrażenie, że w opublikowanych we Włoszech książkach występuje niejakie pomieszanie spraw istotnych z drugorzędnymi. Eksponowanie metrażu kardynalskich apartamentów ma w sobie coś z populizmu. Dzisiejszy Watykan na ogół te pomieszczenia otrzymał w spadku po przeszłości i wcale nie jestem pewien, czy najlepszym rozwiązaniem byłoby pomieszczenie wszystkich dostojników Kurii w Domu św. Marty...
Można się o to spierać, lecz jakże mizernie wyglądają owe spory wobec tego, o czym piszą polscy biskupi we wspomnianym liście: „Według Raportu Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie w roku 2014 w 116 krajach świata dochodziło do łamania wolności religijnej, z czego w dwudziestu krajach sytuacja jest dramatyczna. Ponad 100 tys. chrześcijan każdego roku jest brutalnie mordowanych, a jedynym motywem odebrania im życia jest wyznawana przez nich chrześcijańska wiara. Los chrześcijan oraz ich obecność w Iraku, Syrii, północnych stanach Nigerii ciągle stoi pod znakiem zapytania. Na oczach całego świata fundamentaliści z »Państwa Islamskiego« dokonują rzezi na wyznawcach Chrystusa, przybijając ich do krzyża, zadając tortury, dokonując rytualnych egzekucji. W samym Iraku przed dwunastoma laty żyło 1,45 mln chrześcijan, dzisiaj jest ich niecałe 100 tys. Arcybiskup Mosulu w sierpniu ubiegłego roku wysłał informację do Ojca Świętego, że w jego diecezji po 1400 latach przestała istnieć wspólnota chrześcijańska. Podobne wieści możemy już niedługo usłyszeć z Aleppo w Syrii i z wielu innych diecezji, gdzie coraz brutalniej eliminuje się chrześcijan. (...) Każdego roku ginie od 20 do 30 katolickich misjonarzy”.
Wiem, statystyki słabo przemawiają do wyobraźni. Spróbujmy dziś sobie uświadomić, że za cyframi kryją się żywi, nam współcześni ludzie. List biskupów przypomina fakty i ukazuje paradoks postawy chrześcijanina wobec przemocy. Z jednej strony mamy się „domagać od możnych tego świata – od instytucji rządowych, organizacji międzynarodowych, mediów – zdecydowanej reakcji i obrony prześladowanych chrześcijan”. Z drugiej, wiedząc, że „zło obecne w świecie może być zwyciężone jedynie przez heroiczne dobro i otwarcie na moc Boga, który nigdy nie posługuje się przemocą i agresją”, musimy w ludziach i wspólnotach „kształtować postawy miłości, braterstwa, szacunku dla innych ludzi...”. I to jest ważna lekcja o Kościele. ©℗