Tam, gdzie nie ma niczego

Prof. Janusz Danecki, arabista: Obawiam się, że w Libii nie nastaną spokojne czasy. Nie ma tam jednej władzy powstańczej, a w każdym regionie działają ugrupowania walczące o swoje interesy. Rozmawiała Patrycja Bukalska

23.08.2011

Czyta się kilka minut

Patrycja Bukalska: W chwili zamknięcia tego numeru "Tygodnika" upadek Kaddafiego wydaje się nieunikniony. Nadal jednak nie wiadomo, co się z nim stanie - popełni samobójstwo, stanie przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym... Jaki scenariusz jest według Pana najbardziej prawdopodobny?

Janusz Danecki: Właściwie każdy. Jest jeszcze taki, że Kaddafi może zginąć podczas próby pojmania, może próbować walczyć, może zostać postawiony przed sądem libijskim, kiedy takowy powstanie - bo na razie nie mamy żadnych władz libijskich oprócz niego. Natomiast raczej nie będzie uciekał, o czym sam zapewniał. I sądzę, że należy mu wierzyć - to człowiek, który ma za sobą przeszłość dumną i niepokorną.

Ma też za sobą ponad 40 lat rządów. Czy sądzi Pan, że Kaddafi naprawdę wierzył w utrzymanie władzy? Dlaczego nie prowadził rozmów z powstańcami i nie odszedł w sposób zapewniający mu bezpieczeństwo?

Władza absolutna prowadzi do utraty poczucia rzeczywistości. To po pierwsze. Po drugie, Kaddafi od początku był gotów do rozmów. Nawet przed atakami NATO mówił, że chce rozmawiać. To druga strona do końca mówiła, że nie będzie rozmawiać i, niestety, myślę, że to ona jest odpowiedzialna za to, co się stało w Libii: za tysiące osób, które zginęły, i za zniszczenie kraju.

Nie oskarżam powstańców, tym bardziej że myślę, iż byli wspierani przez Europejczyków. Mogliśmy im powiedzieć: "Będziemy was wspierać, otrzymacie poparcie polityczne czy militarne, pod warunkiem, że podejmiecie rozmowy z władzami libijskimi". Niczego takiego jednak nie było i nikomu na tym nie zależało - wszyscy natomiast chcieli obalić Muammara Kaddafiego.

Na ile jednak Kaddafiemu można było ufać? Jeszcze przed interwencją NATO mówił, że wstrzymuje ogień, ale nie wstrzymywał. Wyobrażam sobie, że usunięcie go mogło się wydawać pewniejszym rozwiązaniem.

Ma pani rację, jest to człowiek kontrowersyjny, który zmieniał poglądy jak rękawiczki i w związku z tym nie można mieć pewności, co by się stało, gdyby... Ale cóż takiego mogłoby się stać po rozpoczęciu rozmów? Przecież zawsze można powiedzieć, że już dalej nie będzie się rozmawiać. To taka trochę izraelska postawa: że kiedyś z Arafatem, a teraz z Hamasem nie będziemy rozmawiać...

Za tym oczywiście stoi jednak polityka, zaangażowane są wielkie mocarstwa, poczynając przede wszystkim od Francji.

Jak tłumaczyć sam fenomen rządów Kaddafiego? Ponad 40 lat - to stawia go w czołówce dyktatorów...

Po pierwsze, to tradycja wielu państw arabskich. W sąsiednim Egipcie Mubarak władał od 1981 r., czyli 30 lat. W Jemenie było podobnie, więc to nic dziwnego w tym regionie świata. Po drugie, był niezwykle zręczny: już w 1979 r. wycofał się z polityki, mówiąc, że pozostanie przywódcą i twórcą rewolucji, a wy sobie rządźcie. Jednak oczywiście wszędzie byli jego ludzie. Jest to świat arabski, w którym powiązania plemienne i lojalnościowe odgrywają niezwykle ważną rolę.

Czy jeśli chodzi o przyszłość, najlepszym wyjściem dla Libijczyków byłby proces Kaddafiego? Bo chyba nie zemsta?

Tak jak z Saddamem Husajnem? Przecież jego proces był fikcją. Jeżeli w Libii dojdzie do czegoś podobnego, będzie tak samo - choć mimo wszystko będzie to jakaś lekcja demokracji.

Obawiam się jednak, że w Libii nie nastaną teraz spokojne czasy. Nie ma tam jednej władzy powstańczej, a w każdym regionie działają ugrupowania walczące o swoje interesy. Zdobycie Trypolisu to, moim zdaniem, nie sprawa rządu powstańczego, ale miejscowych powstańców wspartych czy koordynowanych przez NATO i państwa europejskie.

Musimy teraz czekać na wyłonienie jednolitej władzy - a to pewnie potrwa długo?

Zanim się wszyscy dogadają? Na pewno długo. Proszę zwrócić uwagę, że w Iraku cały ubiegły rok upłynął na formowaniu rządu, bo frakcje nie mogły się porozumieć. A w Libii nie ma niczego - nie ma partii politycznych, żadnych politycznych podstaw.

Prof. JANUSZ DANECKI jest arabistą i islamistą. Językoznawca i literaturoznawca, specjalista w zakresie problemów współczesnego i klasycznego świata islamu ze szczególnym uwzględnieniem świata arabskiego. Wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego oraz Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, kierownik Centrum Bliskowschodniego SWPS.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2011