Talibowie biorą górę

Faworytem wyborów prezydenckich jest Hamid Karzaj, któremu sondaże dają 40-procentowe poparcie. To jednak oznacza, że będzie druga tura i Afgańczyków czekają kolejne krwawe tygodnie.

   Czyta się kilka minut

Kiedy wysiadłem w sobotę z samolotu, Kabul żył porannym zamachem na skraju dzielnicy Shehrenow. Zamachowiec-samobójca zdetonował się w samochodzie wraz z 500 kg materiałów wybuchowych. Tuż pod siedzibą ISAF (Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa, czyli struktury NATO odpowiedzialnej za Afganistan), choć - jak szybko przyznali talibowie - celem była ambasada amerykańska, ale nie udało im się tam dotrzeć. Siedem osób zginęło, 91 zostało rannych.

- To w większości byli mężczyźni. Zginęło nie siedmiu mężczyzn, ale siedem rodzin - mówi mi Hamid, bezrobotny informatyk, który odbiera mnie z lotniska. - Niemożliwe, by zamachowiec dostał się do centrum miasta bez wiedzy afgańskiej policji, a być może i Amerykanów. To po prostu niemożliwe, jest tyle kontroli  -  denerwuje się, streszczając powszechną w kraju teorię spiskową.

Podjeżdżamy w pobliżu miejsca zamachu, ale afgańska policja i wojsko nie wpuszczają nikogo.

- Hamid, na kogo będziesz głosować? - pytam.

- To moja tajemnica. Mam kandydata, ale nawet ojcu nie mówię - odpowiada. W zasadzie nie ma różnicy, bo i tak prezydenta wskażą Amerykanie. Wygra kandydat wyznaczony przez Waszyngton.

Gdzie te pieniądze

Pytam, co się stanie, jeśli ludzie pójdą zagłosować np. na doktora Abdullaha, niegdyś ministra spraw zagranicznych Ahmeda Szacha Massuda i Sojuszu Północnego, albo na Ramzana Baszardosta, nazywanego "afgańskim Ghandim". - Wtedy będziemy świadkami cudów nad urną. Sfałszują wybory, tak jak im wygodnie - odpowiada Hamid, a jego opinię podzieli większość Kabulczyków, z którymi pierwszego dnia uda mi się porozmawiać.

- Musimy wreszcie mieć prezydenta, który zrobi coś dla kraju, nie tylko dla siebie i swojej świty - mówi Attayallah, któremu wtórują synowie, Roohullah i Hamid. - Karzaj nie zrobił nic, on potrafi tylko obiecywać i gadać w telewizorze. Ja jestem za dr. Abdullahem Abdullahem, bo mam nadzieję, że jako człowiek z partii Massuda jest w stanie niezależnie myśleć i nie da Amerykanom sobą manipulować. W ostatnich latach dostaliśmy ponoć 400 miliardów pomocy ze świata. Nie ma dróg, nie ma szpitali ani pracy, a przede wszystkim bezpieczeństwa. Można kupić każdego policjanta i wymigać się od wymiaru sprawiedliwości. Gdzie się podziały te pieniądze? - pytają, kiedy kończymy jeść szaszłyki i ryż z baraniną w ich nowym sklepie z dywanami naprzeciw Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

Proszę, żeby włączyli telewizor. W wiadomościach pokazują trzech z 41 kandydatów: obecnego prezydenta Hamida Karzaja, dr. Abdullaha Abdullaha i byłego ministra finansów Aszrafa Ghani’ego. Na koniec podają ostatnie dane odnośnie rannych w zamachu: dwóch zabitych i około 15 rannych. Na ekranie dziesiątki rannych, czekających w kolejce do chirurga w kabulskim szpitalu.

- Łżą jak zwykle, zabitych i rannych musi być znacznie więcej - denerwuje się Hamid.

Skończyć z wpływami

W czasie pierwszego półrocza 2009 r. poziom przemocy wzrósł w i tak niespokojnym kraju o 46 proc. Zwłaszcza od rozpoczęcia kampanii wyborczej nie było prawie dnia bez zamachu i walk. Na południu kraju, w prowincji Helmand, Amerykanie i Brytyjczycy prowadzili przeciw talibom największą operację militarną od zakończenia wojny w Wietnamie. W centrum i na północy, gdzie dotychczas było spokojnie, również zaczęły wybuchać bomby, nawet na Kabul spadły w lipcu rakiety. W lipcu przeprowadzono między innymi nieudane zamachy na byłego prezydenta Burhanuddina Rabbaniego, który popiera dr. Abdullaha, oraz na kandydata na wiceprezydenta ze strony Karzaja - potężnego komendanta z Pandższiru, Mohammada Qahima Fahima. Także w prowincji, gdzie służą nasi żołnierze, zrobiło się wyjątkowo niespokojnie: talibowie po raz pierwszy zaczęli ostrzeliwać nasze helikoptery, a wspólny patrol afgańsko-polski został na początku sierpnia prawdopodobnie wciągnięty w krwawą zasadzkę, w której zginął jeden Polak, a czterech zostało rannych. Dowódca wojsk amerykańskich, generał Stanley McChrystal przyznał na łamach "Wall Street Journal", że "talibowie biorą górę w Afganistanie".

Zaostrzenie się sytuacji w regionie ma związek z kampanią wyborczą, ale też prawdopodobnie z operacją pakistańskiej armii w Północnozachodniej Prowincji Granicznej Pakistanu, gdzie od paru miesięcy wojska rządowe wypierały talibów z doliny Swat. Nie można wykluczyć, że pusztuńscy talibowie uciekli z płonącej doliny do bezpieczniejszego dla nich Afganistanu.

20 sierpnia wybory. Ich faworytem jest Hamid Karzaj, któremu eksperci dają dziś około 40 proc. poparcia. Zdołał skrzyknąć do swojej ekipy wpływowych komendantów - weteranów wojny z Sowietami - uzbeckiego generała Raszida Dostuma (który w niedzielę triumfalnie wrócił z wygnania w Turcji), Pandższirczyka Mohammada Qahima Fahima i Pusztunów - Szer Muhammada Akhudzada i Gul Aghę Sherzaia. Wielu drobniejszych działaczy politycznych i przywódców plemiennych opowiedziało się już po jego stronie. Obecny prezydent parokrotnie w ostatnim czasie sygnalizował możliwość zwołania Loya Dżirgi z udziałem talibów i Hezb-i-slami radykalnego i poszukiwanego listem gończym komendanta Galbudina Hekmatiara, aby "znaleźć drogę do pokoju i bezpieczeństwa i skończyć z wpływami zza granicy".

***

Nawet jeśli Karzaj dostanie ponad 40 procent głosów, to konstytucja Afganistanu nakazuje przeprowadzenie drugiej tury, tak by kandydat miał ponad 50-procentowe poparcie. Afgańczyków czekają więc najprawdopodobniej kolejne krwawe tygodnie.

Podobne wyzwania stoją przed wojskami koalicji, których głównym celem jest teraz niedopuszczenie do zerwania wyborów.

Oznaczałoby to klęskę zachodnich koalicjantów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2009