Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zwróciłem się z prośbą o wyjaśnienie tej intrygującej akcji kierownika 296. Warszawskiej Pieszej Pielgrzymki, o. Dariusza Cichora, przeora klasztoru oo. Paulinów w stolicy. Jego zdaniem mamy tu do czynienia z przykrym nieporozumieniem. Z Warszawy nie wychodzi sześć pielgrzymek, tylko jedna, składająca się z poszczególnych grup, i nie ma tak, że każda grupa na własną rękę załatwia sprawy ochrony pielgrzymów z policją. "Od zawsze - napisał mi ojciec Przeor - wszyscy pielgrzymi wiedzą, że towarzyszy im patrol policji. Nikt, nigdy nie robił z tego tajemnicy". Policjanci (nie żadne tajne służby!) używają samochodów nieoznakowanych jako policyjne, ale noszą policyjne kamizelki, są łatwo rozpoznawalni, nie zaś wmieszani w tłum incognito.
Sugerowanie, że pielgrzymka jest infiltrowana przez tajniaków z pewnością nie wpływa dodatnio na jej klimat. Ponieważ publicznie odpowiadałem na pytanie, co sądzę o pomyśle z tajniakami na pielgrzymce, pragnę poinformować, że pomysł nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. To nie tyle pomysł, co wymysł.