Syn marnotrawny to odważniejszy z braci. Bo odważył się zaspokoić swoją ciekawość

Syn niemarnotrawny to wzór belfra, który przede wszystkim krytykuje i wymaga. „Słyszę go w opowieściach ludzi osądzających współczesny świat – pisze filozof Constantin Noica – zajmujących stanowisko, wygłaszających odczyty, udzielających się, a przede wszystkim negujących”.

15.11.2023

Czyta się kilka minut

Wojciech Bonowicz / Fot. Grażyna Makara /
Wojciech Bonowicz // Fot. Grażyna Makara

Syn marnotrawny i jego brat – oto główni bohaterowie „Dziennika filozoficznego” Noiki. Czytam teraz to dziełko, opublikowane kilka miesięcy temu w przekładzie Ireneusza Kani, i figura dwóch braci znów za jego sprawą zaczyna żyć. Rumuński filozof czyni z niej bowiem klucz do interpretacji naszego świata, naszych sposobów życia, a także bardziej szczegółowo – sposobów, w jaki wychowujemy i kształcimy.

Noice marzy się bowiem nowy typ szkoły (przy czym pisząc o szkole, używa dużej litery, co pozwala na ogólniejszą interpretację tego określenia) – szkoły, „w której niczego, prawdę mówiąc, się nie naucza. Żyjesz sobie spokojnie i statecznie gdzieś na przedmieściu, a młodzi, garść przyzwoitych młodych ludzi, przychodzą, by uwolnić się od belferskiej tyranii. Albowiem wszystko i wszyscy udzielają im lekcji. Wszystko trzeba wykuć z zewnątrz i na blachę; jedyne, co im wolno, to zadać parę pytań od czasu do czasu. Nie widzicie, że oni też chcą coś powiedzieć, coś wyznać? I że my nigdy nie mamy im nic do powiedzenia”.

Constantin Noica pisze te słowa jako trzydziestolatek – w pierwszych dniach II wojny światowej, która zastaje go w Paryżu. To znamienne i dość dwuznaczne, że jego dziennik właściwie nie odnosi się do wydarzeń wojennych. Młodego myśliciela zajmuje przede wszystkim idea szkoły, której uczniowie zdobywaliby wiedzę na drodze swobodnych poszukiwań, we wspólnocie, nie rywalizując i nie podlegając dyscyplinie. Byłaby to szkoła z powagą traktująca wszelkie przejawy i aspekty życia, otwarta na różne scenariusze oraz wzajemnie sprzeczne sposoby rozumienia i przeżywania. Co by ją spajało? Idea mądrości jako czegoś, co osiąga się wspólnym wysiłkiem. Dlatego dewizą szkoły byłyby słowa Léona Bloy: „Nie wiadomo, kto daje, a kto otrzymuje”. „Szkoła, w której nie uczy się również profesor, to absurd”, pisze Noica.

Gdzie tu miejsce dla dwóch biblijnych braci? Tradycyjna wykładnia przypowieści o synu marnotrawnym przedstawia go jako tego, który zbłądził, porzucając ojca i roztrwaniając otrzymany od niego majątek. Dla Noiki ten, który ruszył w świat, to odważniejszy spośród dwójki rodzeństwa, bo odważył się zaspokoić swoją ciekawość, otworzył drzwi, podczas gdy drugi jedynie patrzył „przez dziurkę od klucza”. Ten, który upadł, zaznał wolności, jest więc pokorniejszy, wie, jakie wiążą się z nią ryzyka, ale też jak ważne było jej doznanie. Syn niemarnotrawny to wzór belfra, który przede wszystkim krytykuje i wymaga; „słyszę go – pisze Noica – w opowieściach ludzi osądzających współczesny świat, zajmujących stanowisko, wygłaszających odczyty, udzielających się, a przede wszystkim negujących”. Każdy z dwóch braci nosi w sobie niepokój, który pcha go do szukania odpowiedzi; pierwszy szuka po omacku, podążając przede wszystkim za swoimi pragnieniami, drugi odruchowo się podporządkowuje, nad własne pragnienia przedkładając teorię. Szkoła, o której marzy filozof, przyjęłaby jednego i drugiego; pierwszemu pozwoliłaby uniknąć upadku, drugiemu – grzechu pychy. Dlatego w najciekawszym miejscu „Dziennika...” Noica notuje dwa paralelne zdania: „Syn marnotrawny nie poszedłby w świat, gdyby spotkał swojego nauczyciela”. „Brat syna marnotrawnego poszedłby w świat, gdyby spotkał swojego nauczyciela”.

Niedostatek myślenia i związany z nim brak odpowiedzialności. Myślenie, które zużywa się w krytyce, negacji, teoretyzowaniu, a w rezultacie – zamienia żywe w martwe. Celem szkoły, którą postuluje Noica, jest przeciwstawić się jednemu i drugiemu. W imię życia – które ma swój rytm, które nie znosi pośpiechu. Dlatego rumuński filozof pisze: w szkole czekam na młodzieńca nieśmiałego, który się nie spieszy, który jeszcze się waha. „Ależ to jasne – mówią oni – zobacz, tu jest posada, tu partia, a tam, zobacz, może się jakoś zaczepisz. Na co czekasz? Nie; on czeka. Czeka coś w nim. Coś w nim się ociąga. Szczęśliwi, którzy w takiej rozstrzygającej chwili spotykają wielkiego opóźnialskiego!”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Uwolnienie