Symbole nie płoną

Tej solidarności nie było nawet po atakach terrorystycznych. Po pożarze Francuzi zamiast „Notre”, pisali Ma Dame de Paris. Moja. Kościoły są dla nich ważne. Nawet gdy są puste.

18.04.2019

Czyta się kilka minut

Świt nad katedrą Notre-Dame w Paryżu, 18 kwietnia 2019 r. Na rzecz odbudowy świątyni wpłynęło już ze świata ponad miliard dolarów datków /  / fot. AP / Associated Press / East News
Świt nad katedrą Notre-Dame w Paryżu, 18 kwietnia 2019 r. Na rzecz odbudowy świątyni wpłynęło już ze świata ponad miliard dolarów datków / / fot. AP / Associated Press / East News

Czym był dla nich pożar jednej z najsłynniejszych katedr świata? Budowli zarazem codziennej i na poły świeckiej? Opowiadają chórzysta katedry Notre-Dame, paryski pisarz, politolog z Avignon, małżeństwo z dwójką dzieci z przedmieścia stolicy. Każdy – jak mówił w poniedziałkowym exposé prezydent Republiki – wedle swej roli.

Jak Louvre, jak Wawel

Małżeństwo czterdziestolatków spod Paryża, aktorka i muzyk z dwójką małych synów, w tym jeden nowo narodzony: – Pożar było widać nawet z przedmieścia, z Argenteuil. Nie mogliśmy dojechać, bo chłopcy są za mali. Ale oglądaliśmy w telewizji. Z lotu drona: transept w skrzyżowaniu z nawą główną, w kształcie bądź co bądź krzyża, był otwartym paleniskiem, środek kościoła rozżarzony do czerwoności. Wyglądał jak rozkrojone ciało człowieka, tętniące wnętrzności jeszcze żywego. Położyliśmy dzieci spać, czekaliśmy przed ekranem — aż ugaszą.

Jean-Yves Potel, historyk i pisarz, zajmujący się między innymi współczesną historią Polski, daje się w tych dniach spotkać podczas wykładu poświęconego nowemu numerowi miesięcznika „Esprit” i tematowi „nouvel autoritarisme en Pologne”.

– Wielki symbol Paryża, potęga zbiorów, porównywalna do Louvre’u – mówi o katedrze z perspektywy ateisty. Ale podkreśla, że ma ona znaczenie podwójne, również to religijne. Choć – przekomarza się w kuluarowej rozmowie Potel z obecną na wykładzie profesor Sorbony – Notre-Dame w pewnym sensie nie tyle jest już kościołem, co miejscem dziedzictwa narodowego i kulturowego. Jak Wawel, proszę sobie wyobrazić – mówi. – Mogę się nie zgadzać z królem lub katolikami, ale symbol pozostaje.

W tym czasie „Le Monde” pisze na okładce następnego dnia po pożarze: „Nasza Pani, nasza historia”. Mer Paryża, Anne Hidalgo mówi: „Emblemat naszej wspólnej historii”. Prezydent Emmanuel Macron wylicza: „Nasza historia, nasza literatura, nasza wyobraźnia, nasze epidemie, nasze wojny, nasze wyzwolenia”. W internecie przeżywający pożar Francuzi, zamiast „notre”, piszą „Ma Dame”. Moja. Moja katedra. Dla wielu — miejsce nie tylko wielkiej Francji, ale i osobistej, nierzadko świeckiej wizyty, skupienia.

Dla mieszkańców: pobliski kościół w dobie, w której kościół spełnia już nie tylko rolę religijną. Przy cichym Parvis, czyli placu przykatedralnym imienia Jana Pawła II. Plac ten jest kartograficznym punktem zero (Point Zéro) dla współczesnych paryżan. Stąd odlicza się kilometry do pozaaglomeracyjnych destynacji, jest fizycznym odniesieniem, na podstawie którego kierowcy obliczają odległości autostradowe pomiędzy miastami. Tutaj też, pod katedrą, cały Paryż był w momentach kluczowych dla historii kraju (koronacja Napoleona, Charles de Gaulle w 1945 r., l’hommage dla zamordowanego w Saint-Etienne-du-Rouvray księdza). Bicie dzwonów: Emmanuela i Bourbona, wariacje na temat hymnu państwowego.

Na razie nie umiem mówić o niej w czasie przeszłym

Matthieu Walendzik, 23-letni Francuz, kantor, czyli śpiewak liturgiczny na etacie w katedrze Notre-Dame. Z miejscem tym związany od dwunastego roku życia. Każdy chórzysta przechodzi tutaj elitarną przykatedralną szkołę zawodową Maîtrise Notre-Dame de Paris.

– Przed godziną 19 w poniedziałek, niedaleko archikatedry, przy bulwarze Saint-Germain kończymy próbę do kwintetu chóru męskiego, który miał zaśpiewać w Notre-Dame w Wielkim Tygodniu (chorał w pierwszej części, a w drugiej kompozycję współczesną Raphaëla Masa: "Sept dernières paroles de Jésus en croix") – opowiada. – I na 19:30 niesiemy w pięciu do katedry dwie pary średniowiecznych replik skrzypiec, żeby odbyć tam próbę generalną. Spacer zajmuje sześć minut. Jeszcze przed mostem na l’Île de la Cité widzimy: najpierw tłum ludzi patrzących w niebo, potem ogromny biało-żółty dym bez ognia, a gdy wchodzimy na Petit Pont, rozumiemy, że katedra płonie.

Policja ewakuuje Parvis, straży jeszcze nie ma. Dowiadują się, że ogień zaprószył się ok. 18:45 i w pięć minut zamienił się w poważny incydent.

– Największy ból przeżywa na miejscu nasz dyrygent i nauczyciel, Sylvian Dieudonné, który pracy w chórze Notre-Dame poświęcił 30 lat życia, szperał co rusz po bibliotekach w poszukiwaniu nut chorałów gregoriańskich i innych utworów średniowiecza – opowiada Matthieu. – W Notre-Dame śpiewamy od dziecka. Nasza Dama jest jak nasz dom. Więcej, jest schronieniem, miejscem wielkich emocji, koncertów, przyjaźni, więzi, duchowości. Na razie nie umiem mówić o niej w czasie przeszłym. Większość z nas, w chórze, jest niewierząca, ja wierzę (chór liczy 20 dorosłych w wieku od 20 do 50 lat, i doraźnie 50 śpiewających dzieci; Francuzów i osób z Ameryki Łacińskiej), ale nie ma osoby, która nie powiedziałaby, że to miejsce nie ma w sobie czegoś więcej.

Od razu rodzą się pytania. – Co z organami, które zawsze nam akompaniują, te małe liturgiczne, i te ogromne, światowe, niektóre piszczałki z XV wieku? Czy da się ocalić tunikę św. Ludwika i koronę cierniową? I czy koncert się odbędzie? Sytuacja jak z najgorszego koszmaru. O czym w pierwszym momencie myśli człowiek, który stoi nagle przed swoim płonącym domem? Nie muszę mówić.

Służby zabezpieczają świątynię i okoliczne budynki przy rue du Cloître-Notre-Dame, więc i tak nie można w żaden sposób pomóc. – A nasz organista, który tam mieszka, nie może wrócić do domu na noc – mówi Matthieu Walendzik. – Przejścia zamknięte. Wzdłuż Sekwany aż po Saint Michel tysiące ludzi. Stoją, gdzie się da. Z telefonami, zadumani. Stowarzyszenie Musique Sacrée każe chórzystom być w gotowości do koncertu, ale co najmniej jeden z nich odmawia. Jest w szoku, nie może śpiewać.

Do katedry już się nie wejdzie. Przez długi czas. To dziwne, bo zazwyczaj umierają ludzie, nie miejsca. Nabożeństwa Pasji odbędą się w zastępstwie m.in. w Saint-Eustache. Chór Notre-Dame będzie śpiewał w Saint-Sulpice.

– Nie zostajemy do końca. Bierzemy taxi – mówi kantor – i jedziemy wszyscy do jednego z chórzystów, by do rana spędzić wspólnie noc. Ale nic, tylko siedzimy do świtu. Nie włączamy telewizji, bo pierwsze informacje są mylące. Na przykład, że nie uchowają się witrażowe rozety. A potem się okazuje, że szczęśliwie przetrwały.

Bez autorskich podpisów

W czasie, gdy katedrę budowano, dziedziniec Notre-Dame przecinały średniowieczne uliczki, na których toczyło się burzliwe życie ówczesnych.

– Umierających młodo, bo około trzydziestki. Szybko zakładali rodziny i biznesy, chcieli się bawić – mówi politolog Yoann Thériaud, były pracownik Ambasady Francuskiej w Warszawie, reprezentant jednego z francuskich centrowych deputowanych w Polsce. Przeżywał pożar zabytku na internetową odległość, ze swoim ojcem i przyjaciółmi przebywającymi w Paryżu: – Notre-Dame była pokryta barwami, z płaskorzeźb przemawiały do śmiertelnych, emocjonująco, jak dziś z hollywoodzkiego filmu: a to alchemiczne potwory, to znów anioły.

Mówi o wirtuozerii techniki, po upadku Cesarstwa Rzymskiego: gotyk, pierwszy całkowicie niezależny styl Europy. Do dziś architektura dąży do takiej ekonomii: jak najlżejsze materiały, jak najmocniejsze konstrukcje. Przypory boczne Notre-Dame, aby mogła srogo rosnąć nad żyjącymi. A zarazem wrażliwość piaskowca. Namiętność ognia. I wody.

– I dla osób wierzących i niewierzących, symbol Francji – wyjaśnia dalej Thériaud. – A raczej: dla Francji. Budowla ważna w świadomości kraju.


Przeczytaj także: "Moc pierworodnej": Jak przetrwać kryzys Kościoła? Możemy się uczyć od tych, którzy już przeżyli trudny czas. Na przykład od niedocenianego w Polsce Kościoła francuskiego


To wydarzenie, w porównaniu do innych, silnych przeżyć w bardzo bieżącej historii Francji, według Thériauda niesie pozytywny wymiar. Po pierwsze, nikt nie zginął (weźmy Hebdo, Bataclan...). Duża część budynku, dzięki prężnej pracy strażaków (obecni klaskali!), uratowana. Resztę da się odbudować. – A my wiemy, jak – podkreśla Francuz.

Po wtóre, szok. Że tyle osób chce dołożyć do rekonstrukcji swoją cegiełkę.

Thériaud pożar oglądał w internecie, ale też odbierał bezpośrednie relacje bliskich w tej sprawie. W tym przede wszystkim od ojca i przyjaciół z Paryża.

Na Facebooku, wśród znajomych znajomych Yoanna, wszyscy jednoznacznie zgodni, że to „ich” katedra. Zamiast „Notre” pisali: Ma Dame de Paris. – Jakaś część całości, która do każdego należy – interpretuje Francuz.

Koleżanka pisze do niego emocjonalnie w prywatnej wiadomości: – Tragedia!

Kolega Pierre ze studiów, wierzący, z którym nie rozmawiał przez ostatnie sześć miesięcy, dzieli się z Thériaudem przez Messenger: – Widzę, jak to płonie. Modlę się za nas obydwu.

Tata do Yoanna, z centrum Paryża: – Zdymisjonować ministra spraw wewnętrznych Christophe’a Castanera!

– Choć tata nie jest wcale na co dzień w opozycji do rządu – dopowiada syn.

Młody politolog ogląda w dzień pożaru wystąpienia polityków. Zaskakuje go jedność w atmosferze przemówień. Mówi, że Marine le Pen też na pewno jest przykro. Tej solidarności nie było przy atakach terrorystycznych.

– Pamiętam – wspomina Thériaud – jak większość mówiła: „Jestem Charlie”, a inni na złość: „Nie jestem Charlie”; bo to pismo było prowokujące i ci, którzy się sprzeciwiali, chcieli pokazać, że nie idą za tłumem. W przypadku pożaru katedry nie ma tłumu.

Owszem, zebrało się parę tysięcy ludzi. – Ale śpiewali spokojne pieśni chrześcijańskie – dodaje, i ocenia: – Jak na razie to wydarzenie nikogo nie dzieli. Chyba że się okaże, że to podpalenie. A jeśli tak, to kto podpalił, jakiej narodowości, płci, religii... Wtedy może się obudzić narracja. Ale media francuskie mają to do siebie, że będą ją tonować.

Mówi dalej: – Mélanchon to przecież skrajna lewica, a podkreśla wielkość katedry. Symbolika gotycka: kulminacja XIV-wiecznej wielokulturowości, otwarcia na wpływy śródziemnomorskie, i te od rycerzy wracających z Jerozolimy. Nie Bóg, lecz zbiorowy geniusz epoki. Po średniowieczu nie zostały nam podpisy autorskie pod dziełem.

Pod katedrą Notre-Dame, Paryż, 17 kwietnia 2019 r. / fot. Alexandre Karmen / Xinhua News / East News

Dama ponura

Gotyk Notre-Dame, w domniemaniu: promienisty, choć wcale nie pozwalający mościć się tu zbyt dużej ilości promieni, jak w analogicznych katedrach epoki, np. w Notre-Dame de Rouen czy przede wszystkim w przelanej światłem Sainte-Chapelle, ulicę dalej za Notre-Dame de Paris. Paryskiej Panience nie przenika przez piaskowcową sukienkę zbyt wiele słońca, a wnętrza nie wyściełają bogate freski, jak chociażby w kościele Mariackim w Krakowie. Politura ścian nie jest też jasna, jak u dwóch gotyckich św. Katarzyn: gdańskiej i krakowskiej. Krótko mówiąc, Nasza Pani jest nieco ponura, jak spojrzenie francuskich modelek z billboardów, albo raczej jak u Juliana Przybosia w tomiku „Narzędzie ze światła”. Cieniste wytchnienia przynawowych kaplic i nisz tej pojemnej, studniowej budowli. W jednym z wierszy tam zamieszczonych mistrzowsko, jak pod opuszkami architekta, kreśli się kąt padania wiązki fotonów. I światło, choć chłodne, się dusi.

Dziś rozpięły się sklepienia i do wnętrza wpada za wszystkie dziewięć ostatnich wieków ogień i woda. I więcej dziennego światła.

Yoann Thériaud zauważa natomiast, że każda z wież administrowana jest przez inną instytucję: jedna należy do dziedzictwa narodowego, druga – do Kościoła. Francja, według politologa, w razie wojny, potrzebuje uderzyć w jeden z dzwonów. Tymczasem trwają spekulacje, czy dzwony Emmanuel i Bourbon wyszły z pożaru bez szwanku.

– Tym razem nie ma się co wdawać w kontrowersje. Żal po pożarze uwyraźnia w ludziach przywiązanie do miasta, do religii, również do Victora Hugo – podsumowuje Yoann Thériaud. – Dla francuskiego społeczeństwa kościoły są ważne, obecne, nawet gdy są puste.


Przeczytaj także: Gorzowska Notre Dame: Katedra to żywy organizm, który żyje w symbiozie z miastem. Gorzowianie mówili o płonącej katedrze jako o części miasta, wręcz o jego sercu. Sacrum i profanum choć na chwilę zmieszały się na nowo - pisał ks. Andrzej Draguła

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]