Budzenie Notre Dame

Ocalona z płomieni dwa lata temu, królowa francuskich katedr z trudem goi rany. Odbudowa się opóźnia, ale jest szansa, że za trzy lata zabrzmi tam radosne Te Deum.
z Paryża

10.05.2021

Czyta się kilka minut

Od ponad dwóch lat trwają prace remontowe po pożarze katedry Notre Dame. Paryż, 15 kwietnia 2021 r. / BENOIT TESSIER / AP
Od ponad dwóch lat trwają prace remontowe po pożarze katedry Notre Dame. Paryż, 15 kwietnia 2021 r. / BENOIT TESSIER / AP

Od fatalnego 15 kwietnia 2019 r., gdy cała Francja i świat wstrzymały oddech, przyglądając się płonącej katedrze Paryża, jej najstarszy dzwon Emmanuel zabrzmiał tylko trzy razy. Po raz pierwszy – w czasie pogrzebu prezydenta Jacques’a Chiraca jesienią 2019 r., potem – w pierwszą rocznicę pożaru katedry, wreszcie – dotąd po raz ostatni – z okazji świąt wielkanocnych.

W pierwszych dwóch przypadkach o pełnienie roli „dzwonnika” Notre Dame poproszono Hervégo Gouriou, eksperta od ochrony zabytkowych dzwonów. – Co czułem wprawiając w ruch największy dzwon Notre Dame? Prawdę mówiąc, nic specjalnego – mówi „Tygodnikowi” Gouriou. – Nie ma dla mnie wielkiej różnicy, czy testuję dzwon słynnej katedry, czy małego kościoła. Taką mam pracę.

Mój rozmówca tłumaczy, że jest bardzo rozchwytywany, bo co dwa-trzy dni jedzie do innego zakątka Francji, aby wsłuchiwać się w dźwięki zabytkowych dzwonów. Jego ekspertyzy decydują o tym, czy trzeba oddać obiekt do remontu, czy zastąpić go nowym.

Mimo rutynowego podejścia Gouriou przyznaje, że spotkanie z Emmanuelem oko w oko nawet na nim zrobiło wrażenie: to kolos ważący 13 ton, i żeby poruszać rytmicznie tylko jego serce (500-kilogramowe), jeden człowiek nie wystarczy, potrzeba na zmianę dwóch-trzech osób.

Giganta z Notre Dame trzeba było uruchomić ręcznie, ponieważ w następstwie pożaru instalacja elektryczna w katedrze przestała działać. Wcześniej – przed pożarem – wystarczyło włączyć odpowiedni przycisk w zakrystii, żeby zadziałał napęd elektryczny wprawiający dzwon w ruch. Dzwonnika w tradycyjnym (manualnym) słowa znaczeniu – w rodzaju powieściowego Quasimoda z „Katedry Marii Panny w Paryżu” Victora Hugo – nie było w Notre Dame od czasu II wojny światowej.

Z dziesięciu dzwonów znajdujących się w dwóch wieżach katedry tylko Emmanuel przetrwał rewolucję francuską – pozostałe zostały ściągnięte przez rewolucjonistów i przetopione, podobno na armaty.

Tor przeszkód

Historia historią, ale pytanie jest jedno: kiedy dzwony Notre Dame znowu będą wzywać wiernych na mszę?

Zaraz po wielkim pożarze prezydent Emmanuel Macron obiecał, że odbudowa katedry zajmie pięć lat. Dwa lata później, odwiedzając plac budowy, podtrzymał ten ambitny cel, choć dziś wydaje się on niezbyt realny. Generalny nadzorca odbudowy, emerytowany generał Jean-Louis Georgelin, powtarza uparcie: za trzy lata świątynia odzyska swój pierwotny kształt i blask, a 16 kwietnia 2024 r. odbędzie się w katedrze wielka msza dziękczynna. I to nawet wtedy, gdy renowacja nie zostanie w pełni zakończona.

Z rekonstrukcją zabytku tej rangi i ogromnych rozmiarów wiąże się mnóstwo komplikacji. Pierwsza to duża skala zniszczeń: runęła część sklepienia, spłonęło drewniane poszycie dachu i górująca nad katedrą, niemal stumetrowa iglica. Przez pierwsze dwa lata przede wszystkim zabezpieczano budowlę przed dalszymi zniszczeniami. Zastępy specjalistów i robotników instalowały m.in. drewniane podpory sklepień oraz gigantyczne plandeki osłaniające przed deszczem i wilgocią.

Pierwszy lockdown wiosną ubiegłego roku wstrzymał na wiele miesięcy roboty w Notre Dame; opóźnienie teraz trzeba nadrabiać. Następny etap – właściwa rekonstrukcja – rozpocznie się zimą tego roku lub na początku następnego.

Kłopot z ołowiem

Innym problemem jest obecność ołowiu, który w wyniku pożaru stopił się i dostał się w wielkiej ilości – według mediów nawet powyżej 400 ton – do środowiska. Pył ołowiowy osiadł nie tylko w katedrze, ale też wokół niej, na placach, ulicach i murach budynków.

Operacji oczyszczenia z ołowiu poddano ulice sąsiadujące z katedrą oraz plac przed nią – czyli Dziedziniec Notre Dame (od 2006 r. nazywany placem Jana Pawła II). Ten ostatni otwarto ponownie dla publiczności dopiero kilka tygodni po pożarze. Na pewien czas zamknięto pobliskie szkoły, w których latem organizowano półkolonie, i przebadano dzieci na okoliczność obecności ołowiu w ich organizmach. Według władz wyniki nie wzbudziły niepokoju.


Czytaj także: Dariusz Rosiak: Ogień i lód


Najbardziej narażeni na zatrucie ołowiem byli robotnicy. Na placu ­budowy wprowadzono wiele ograniczeń. ­Wszyscy pracownicy muszą mieć na sobie kombinezony antyołowiowe. Podobnie jak eksperci wchodzący do katedry, w tym „dzwonnik” Hervé Gouriou. Mówi „Tygodnikowi”: – Przed wkroczeniem do danego miejsca czyści się je z pyłu ołowiowego specjalnym odkurzaczem pod wysokim ciśnieniem. Wymogi bezpieczeństwa sprawiają, że oczywiście tempo prac bardzo się opóźnia.

Wspomniane środki nie wszyscy uznali za wystarczające. Przedstawiciele organizacji Lekarze Świata (Médecins du Monde) alarmowali w sprawie zagrożenia ołowicą okolicznych mieszkańców, zwłaszcza tych najmłodszych. Śledztwa w sprawie narażenia ich życia domaga się organizacja ekologiczna Robin des Bois (czyli Robin Hood po francusku). Oskarżyła ona już władze miasta, że lekkomyślnie podeszły do zagrożenia, przedwcześnie usuwając z placu katedralnego ogrodzenie blokujące dostęp przechodniom.

W sierpniu 2019 r. francuska prokuratura odrzuciła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa złożone przez wspomniane stowarzyszenie. Uzasadniła to tym, że ryzyko zatrucia się ołowiem przez mieszkańców jest znikome, jeśli człowiek nie wdycha lub nie spożywa toksycznego pyłu. Robin des Bois nie daje jednak za wygraną – i złożył kolejną skargę, na razie bez dalszego ciągu. Ale sprawa może znaleźć finał w sądzie.

Jak odbudować katedrę

Najgorętszy spór toczył się od początku o to, jak odbudować Notre Dame. Czy w wersji oryginalnej (czyli de facto XIX-wiecznej), czy też zgodnie z duchem XXI wieku – z dodaniem nowoczesnych elementów?

W ogniu polemik znalazła się wspomniana iglica. Wśród zwolenników jej zastąpienia nowoczesną konstrukcją był sam prezydent Macron. Uległ jednak w końcu przewadze tradycjonalistów oraz sondażom opinii publicznej wskazującym na to, że większość Francuzów nie chce innej Notre Dame niż ta im znana.

Większość, ale nie wszyscy. Thibaud Willette, miłośnik Paryża, prezes jednego ze stowarzyszeń kulturalnych w stołecznej aglomeracji, uważa, że decydentom zabrakło śmiałości. Rozumie, że przywrócenie katedry w niezmienionej postaci odpowiada potrzebie wielu paryżan, ale sam ma inne zdanie. – Co to znaczy: zrekonstruować oryginalną katedrę? Przecież na przestrzeni wieków Notre Dame ciągle przebudowywano, jej dzisiejsza forma pochodzi z XIX wieku, z ery Viollet-le-Duca – mówi Willette „Tygodnikowi”. – Wolałbym, żeby raczej odrestaurowano świątynię w kształcie, jaki miała w XIII wieku, albo inaczej: stworzono coś całkiem współczesnego, jak np. oszklony taras na szczycie.

Tysiąc dębów

Pożar wywołał lawinę darów przeznaczonych na odbudowę katedry. Pieniądze płynęły nie tylko z Francji, lecz także z całego świata. W sumie do tej pory zebrano ponad 830 mln euro od blisko 340 tys. darczyńców.

Warto przy tym zaznaczyć, że większość tej kwoty – w sumie 500 mln – pochodzi od trojga najbogatszych francuskich miliarderów (pozostawmy na boku gorącą we Francji dyskusję, jak duża część tych darów powróci do tych wielkich fortun w postaci ulg podatkowych od darowizn).

Według dziennika „Ouest-France” już do tej pory wydano, tylko na zabezpieczenie świątyni i na początek renowacji wnętrz, 165 mln euro. Pieniądze te przeznaczono m.in. na opłacenie usług ponad dwustu firm wynajętych do prac przy katedrze. Daje to pojęcie o rozmachu przedsięwzięcia. Skoro właściwej rekonstrukcji katedry jeszcze nie zaczęto, ogólne koszty projektu przekroczą zapewne sumę zebranych darów.

Oprócz pieniędzy Notre Dame dostaje też wsparcie w naturze. Całkiem dosłownie. Rekonstrukcja katedralnej iglicy wymaga użycia tysiąca co najmniej stuletnich dębów. Wiele pochodzi z francuskich lasów państwowych, jednak pozostałe – od prywatnych darczyńców. Prześcigają się oni w propozycjach: każdy chce podarować swoje drzewo słynnej świątyni. Jak podały media, dwa dęby z własnego lasu ofiarowali na ten cel m.in. trapiści z kolebki zakonu – normandzkiego opactwa La Trappe. Dęby przeznaczone do odtworzenia szkieletu iglicy zostały ścięte przed nadejściem wiosny; zanim będą się nadawać na budulec, muszą schnąć przez 18 miesięcy.

Pożar w Notre Dame był tak wielkim wstrząsem, że wywołał nad Sekwaną ogólną dyskusję o stanie obiektów sakralnych, a zwłaszcza niemal 90 francuskich katedr. Zgodnie z tutejszym prawem to właśnie państwo musi dbać o ich remont i utrzymanie. Dlatego ogłoszono nadzwyczajny ogólnokrajowy plan ratowania katedr. Ministerstwo kultury zapowiedziało, że w latach 2021-22 przeznaczy na ten cel w sumie 160 mln euro.

Śledztwo w martwym punkcie

Co wiadomo o przyczynach pożaru w Notre Dame? Dochodzenie policyjne w tej kwestii, nadal w toku, nie przyniosło wiążących ustaleń.

Jak podkreślają francuskie media, policja stawia na hipotezę, że u źródeł pożaru był nieszczęśliwy wypadek, ponieważ żadne przesłanki nie wskazują na podpalenie. Nie wiadomo jednak, co mogło zaprószyć ogień w katedrze – czy była to awaria instalacji elektrycznej, czy inna przyczyna, np. niedopałki papierosów na rusztowaniu (w chwili pożaru w świątyni trwał remont, a szybko wyszło na jaw, że pomimo zakazu robotnicy palili papierosy).

Pozostajemy zatem w kręgu spekulacji. Dziennik „La Croix” podał w kwietniu, cytując głównego architekta Philippe’a Villeneuve’a, że nikła jest nadzieja na odnalezienie jakichkolwiek tropów, które mogłyby pomóc w rozwiązaniu zagadki. Powodem są przede wszystkim burze, które nawiedziły Paryż po pożarze i mogły zatrzeć ślady poszukiwane przez policję.

Piękne zazdrośnice

François Cheng, wybitny poeta i eseista francuski pochodzenia ­chińskiego, powiedział o Notre Dame, że jest „ucieleśnieniem francuskiej duszy”. Według Chenga pożar katedry uświadomił wszystkim Francuzom – wierzącym i niewierzącym – tę „matczyną ­obecność”, o której na co dzień zapominali.

Paryska katedra już dawno jest skarbem nie tylko francuskim, ale ogólnoświatowym. Według mer Paryża Anne Hidalgo (z wywiadu dla „La Croix”) to jedna ze świątyń szczególnie bliskich sercu nowego prezydenta USA Joego Bidena, który śledzi jej odbudowę z wielką uwagą.

Czy dałoby się wypełnić pustkę po Notre Dame? Miłośników strzelistych katedr pocieszyć może to, że niedaleko Paryża roi się od innych arcydzieł gotyku, zazdrosnych zresztą o sławę paryskiej kuzynki. Nekropolia królów – bazylika Saint-Denis, katedry w Chartres, Noyon, Senlis, Amiens, Beauvais; a to nie koniec listy. Warto je odkryć, czekając na chwilę, gdy paryska Dama, po długiej i bardzo kosztownej kuracji, będzie znów czarować świat. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”, tłumacz z języka francuskiego, były korespondent PAP w Paryżu. Współpracował z Polskim Radiem, publikował m.in. w „Kontynentach”, „Znaku” i „Mówią Wieki”.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2021