Światło w zaułkach

Andreas Feininger: Włócząc się dniami i nocami po fascynujących ulicach i nadbrzeżach Nowego Jorku, fotografowałem wszystko, co wydawało mi się charakterystyczne, interesujące lub po prostu piękne.

20.07.2010

Czyta się kilka minut

Andreas Feininger, Cities Service Building przy Pine Street. Nowy Jork, 1942 r. / AndreasFeiningerArchive.com /
Andreas Feininger, Cities Service Building przy Pine Street. Nowy Jork, 1942 r. / AndreasFeiningerArchive.com /

Gęsta atmosfera Nowego Jorku. Szum. Ulice, ludzie, drapacze chmur, wiszące mosty, samochody. Codzienne życie: zakupy, witryny sklepów, wyjście do kina, niedzielny spacer, wycieczka promem. Detale: ubrania, plakaty, wystawy. Wszystko zastygłe, a jednak żywe, tętniące emocjami, odzwierciedlające miasto takim, jak wyglądało dawniej - sprzed blisko siedemdziesięciu lat. "Umiejętność wydobywania bogactwa szczegółów jest jedną z najbardziej przydatnych cech fotografii" - pisał Andreas Feininger, którego prace można oglądać w Krakowie przez cały lipiec i sierpień.

Człowiek z kamerą

W Międzynarodowym Centrum Kultury w Krakowie można zobaczyć 94 oryginalne fotografie Nowego Jorku autorstwa znanego niemiecko-francusko-amerykańskiego artysty. Wystawa uzupełniona jest ekspozycją dotyczącą ówcześnie opiniotwórczego czasopisma "Life", z którym Feininger był przez blisko dwadzieścia lat związany i dla którego stworzył najwięcej swoich wybitnych fotografii - dzięki nim stał się później sławny. Prace Fei­ningera - choć trwale obecne w stałych ekspozycjach muzeów takich jak MOMA, National Gallery czy Victoria and Albert Museum - nie są często wystawiane w Polsce, a przecież ich autor należy do najbardziej cenionych fotografów XX wieku i jest uznawany za pioniera nowoczesnej fotografii dziennikarskiej.

Feininger był fotografem samoukiem. Urodzony w Paryżu w 1906 r., syn związanego z Bauhausem malarza Lyonela Feiningera, studiował w Bauhausie architekturę. Po studiach trafił znów do Paryża, gdzie przez jakiś czas znalazł zajęcie w pracowni Le Corbusiera. Brak powodzenia w karierze architekta spowodował, że w 1939 r. przeniósł się do Szwecji i tam zaczął intensywnie interesować się fotografią. Sytuacja polityczna w latach 30. w Niemczech i żydowskie pochodzenie Feiningera nie pozwoliły mu pozostać dłużej w Europie - w 1939 r. na stałe wyemigrował do Nowego Yorku. Jako fotoreporter zwiedził wiele miejsc, ale na zawsze pozostał wierny tej pierwszej wielkiej fascynacji. To miasto trwale przyciągało jego uwagę nie tylko wyjątkową urodą monumentalnej, kamiennej metropolii, ale także zwyczajnością ubogich dzielnic i intrygującymi, ukrytymi przed wzrokiem innych, zaułkami.

Fotografowanie Nowego Jorku nie było przez niego traktowane wyłącznie jako metoda dokumentowania czy też sposób na czystą rejestracją realiów (choć pisał: "Prawda i klarowność przekazu są głównymi cechami wszystkich moich fotografii"). Zawsze poddawał wybrany motyw szczególnej estetyzacji. Cenił prostotę kompozycji, w której potrafił zawrzeć najwięcej napięcia i dynamiki. Jak każdy dobry fotograf, zwracał uwagę na oddziaływanie światła i cienia, tła, perspektywy, skali, jednak jego zdjęcia są wyjątkowo precyzyjne, perfekcyjne pod względem kompozycji i techniki, charakteryzują się szczególnym wyczuciem przestrzeni - w tym miejscu najwyraźniej uwidocznia się architektoniczne wykształcenie Feiningera.

Miasto i maszyna fotograficzna

Od początku fotografia, a wcześniej dagerotyp były zespolone z miastem. Najbardziej znany dagerotyp Daguerre’a przedstawia Boulevard du Temple, fotografia Talbota zaś ukazuje Boulevard des Capucines. W latach 40. XIX wieku pojawiły się fotograficzne widoki miasta, domy i kamienice Paryża, dachy, a nawet urbanistyczne detale: dachówki, kamienie, bruk. Fotografia gwarantowała precyzję, która doskonale oddawała charakter miasta, jego wyostrzone kąty, mocne kontury i lśniące, szklane powierzchnie.

Fotografia pojawiała się w tym samym czasie, kiedy narodziło się nowoczesne miasto. W nich mogła się w pełni rozwinąć - była przecież na początku głównie sztuką mieszczańską. Zabytki, domy, badania naukowe, a nawet akty i portrety - wszystkie odnosiły się do kontekstu miejskiego. Także logika fotografii była i jest zbieżna z logiką miejską, ponieważ zakładała dokładność i wyrazistość obrazu, a dodatkowo pozwalała na wzrost tempa reprodukcji. Szybkość i precyzja z kolei są elementami, które leżą u podstaw rozwoju nowoczesnego miasta. Nowoczesne procesy miejskie były analogiczne do tych, które zachodziły w technice użycia i w zastosowaniach nowego wynalazku. Wzrost tempa życia mieszkańców wielkich miast objawiał się w coraz bardziej nerwowym i intensywnym życiu. Chaos, masa, tłum przechodniów - wszystkie te elementy przekładały się na intelektualny i kulturowy charakter życia nowoczesnego, dużego miasta, które zaczęło funkcjonować jako racjonalna opozycja w stosunku do humanistycznej wrażliwości.

Fotografia jako maszyna do pisania

Feininger tropił ciekawe struktury, formy miasta i ich funkcjonowanie. Pisał: "Zawsze, jeśli miałem chwilę wolnego czasu, sięgałem po aparat fotograficzny. Włócząc się dniami i nocami po fascynujących ulicach i nadbrzeżach Nowego Jorku, fotografowałem wszystko, co wydawało mi się charakterystyczne, interesujące lub po prostu piękne".

Dostrzegał i bardzo doceniał wizualne, wewnętrzne zróżnicowanie miast. Notował: "Znam wiele wielkich miast Europy i Stanów Zjednoczonych i muszę stwierdzić, że różnią się one między sobą, podobnie jak ludzkie twarze. Każda ma cechy wspólne: dwoje oczu, nos i usta, natomiast różnią się zasadniczo w szczegółach. To samo można powiedzieć o miastach". Wsłuchiwał się w indywidualny głos każdego z nich i wyławiał odrębne sensy.

Feininger, który był również twórcą podręczników dla fotografów i autorem refleksji nad naturą fotografii, zwrócił uwagę, że zapisywanie promieni słonecznych na światłoczułej kliszy sugeruje sprzężenie fotografii z pismem: "fotografia - język postrzegania - jest moim środkiem wyrazu. Wypełnia ona lukę pomiędzy językiem mówionym a pisanym, dlatego jest idealnym sposobem porozumiewania się na całym świecie". Twierdził, że aparat fotograficzny jest dla niego tym, czym maszyna do pisania dla dziennikarza i pisarza. Foto-grafia, czyli pismo światła, jest językiem uniwersalnym. I fotografia, i pismo to swoiste farmacony pamięci, ale fotografia jest w tej roli środkiem skuteczniejszym - działa na zasadzie rozbłysku wspomnienia, krótkiej epifanii, podczas gdy pismo wymaga żmudnej pracy przypominania. Aparat fotograficzny zastąpił słowo, któremu dotychczas wierzono, bowiem stał za nim autorytet Logosu, zachodnia tradycja słowa mówionego i pisanego, od biblijnego Pierwszego Słowa ożywiającego świat i ustalającego zasady jego istnienia, przez autorytet logicznej argumentacji, po wiarę w obiektywność języka nauki. Od tego momentu tożsamość podmiotu: fotografa i odbiorcy obrazu, jest uzależniona od produkcji sensu, która jest niekończącym się procesem.

Rzetelne zapisywanie wizerunku świata Feininger łączy ze skupieniem nad artystycznym wyrazem zdjęcia. Jego fotografie stają się zapisem wizualnej dynamiki przestrzeni, która w pozornie typowych ujęciach przyciąga rytmem struktur, podziałów, układów form i kształtów. Ceni rolę wyobraźni, użycie wizualnej metafory i elipsy: "Gdy pełen inwencji fotografik dostrzega coś, co go inspiruje, w jego umyśle powstają obrazy i skojarzenia myślowe."

Fotografie Feiningera to jednak przede wszystkim opowieść o ludziach - kupujących i handlarzach, spieszących się do pracy, zanurzonych w dialogu, odpoczywających, budowniczych miasta. Fotograf widzi swoją przestrzeń, Nowy Jork, jako dynamicznie zmieniający się organizm, zapisywany żywą i ciągłą obecnością jego mieszkańców.

"Andreas Feininger. Nowy Jork, lata czterdzieste" wystawa 3 lipca - 29 sierpnia 2010, Międzynarodowe Centrum Kultury w Krakowie, Rynek Główny 25.

W sobotę, 24 lipca, od 15.00 do 16.00, Czytelnicy "Tygodnika" wejdą na wystawę za darmo. Jeden egzemplarz aktualnego numeru uprawnia do wejścia jedną osobę.

Anna Jarmuszkiewicz jest doktorantką w Zakładzie Antropologii Literatury i Badań Kulturowych WP UJ, zajmuje się antropologią fotografii i recepcją literacką.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 30/2010