Mali: Pożegnanie z „Marsylianką”

Po ośmioletniej wojnie z dżihadystami Francja wycofuje żołnierzy z pustyń i sawann afrykańskiego Sahelu. Zastąpić ich mają sprzymierzone wojska europejskie, ale mogą zostać uprzedzone przez rosyjskich najemników.
w cyklu STRONA ŚWIATA

17.12.2021

Czyta się kilka minut

Francuscy żołnierze patrolują ulice Timbuktu w północnym Mali, 5 grudnia 2021 r. / FOT. THOMAS COEX/AFP/East News /
Francuscy żołnierze patrolują ulice Timbuktu w północnym Mali, 5 grudnia 2021 r. / FOT. THOMAS COEX/AFP/East News /

Zgodnie z zapowiedzią złożoną na początku lata przez prezydenta Emmanuela Macrona do końca roku Francuzi chcą wycofać z Mali połowę z ponad pięciu tysięcy żołnierzy posłanych tam na wojnę z afrykańskimi dżihadystami.

Na początku 2012 roku, uzbrojeni po zęby w arsenałach obalonego libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego, malijscy Tuaregowie, których chętnie brał na służbę, zaatakowali Mali, by na jego pustynnej północy utworzyć własne, niepodległe państwo Azawadu. Do Tuaregów, jako sojusznicy, przyłączyli się dżihadyści, którzy z Sahary i Sahelu ściągnęli do pogrążonej w wojnie domowej Libii.

Tuaregowie i dżihadyści błyskawicznie rozgromili malijskie wojsko i przejęli kontrolę nad północą kraju, w którym zapanował chaos i bezkrólewie (klęski ponoszone na wojnie doprowadziły do zbrojnego przewrotu w Bamako i obalenia tamtejszego prezydenta).

Do zamieszania doszło także w samozwańczym Azawadzie. Dżihadyści, dotąd sprzymierzeńcy Tuaregów, zwrócili się przeciwko nim, pobili w krótkiej, gwałtownej wojnie, a przejąwszy Azawad dla siebie, przemienili go w pustynny kalifat. Rozochoceni sukcesami ruszyli na południe, zajęli Timbuktu i Mopti. Szli już na stołeczne Bamako, gdy na odsiecz swojej dawnej kolonii wojska do Mali posłała Francja.

Tysiące żołnierzy, miliony bez dachu nad głową

Francuscy spadochroniarze i żołnierze Legii Cudzoziemskiej powstrzymali marsz dżihadystów, odepchnęli ich na północ i rozgromili kalifat. Dla utrzymania spokoju i dalszej obławy na dżihadystów Francja wysłała do Mali, a także sąsiednich krajów Sahelu, Czadu, Nigru, Burkina Faso i Mauretanii ponad 5 tysięcy żołnierzy. Dodatkowych 15 tysięcy wystawiła ONZ, a ponad pięć – kraje Sahelu, które pod przywództwem Francji utworzyły wspólny korpus do walki z dżihadystami. Ostatnio do wojsk sprzymierzonych w wojnie z dżihadystami dołączyło jeszcze około tysiąc żołnierzy z USA i kilkuset z Europy.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ →


Obława na dżihadystów zakończyła się jednak klapą. Rozgromieni przez Francuzów w Mali rozpierzchli się po Saharze i Sahelu, ale wkrótce skrzyknęli w nowe, partyzanckie wojsko i wrócili z wojną nie tylko do Mali, ale także Nigru, a przede wszystkim Burkina Faso. W ciągu ostatnich dwóch lat zaledwie w wyniku zbrojnych rajdów dżihadystów zginęło tam ponad 10 tysięcy ludzi, a ponad 2 miliony straciły dach nad głową. W Mali zginęło też ponad 50 francuskich żołnierzy. W Mali i Burkina Faso władza rządów kończy się na rogatkach stolic, a na sawannach królują dżihadyści.

W czerwcu, zachęcony amerykańską ugodą z talibami, poprzedzającą wycofanie się USA z 20-letniej wojny, Macron ogłosił, że Francja także zabierze swoje wojska z Sahelu. Nie wszystkie i nie od razu. Do końca roku z ponad 5 tysięcy żołnierzy wycofanych ma zostać ponad połowa. Jesienią Francuzi opuścili bazy wojenne w malijskich Kidalu i Tessalicie, w grudniu pożegnali się z Timbuktu. Pozostałe bazy, w Mali i Czadzie, zamierzają przekazać sprzymierzonym wojskom europejskim, tworzonym właśnie w ramach operacji „Takuba”. Oddział liczy już prawie tysiąc żołnierzy z Francji, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Holandii, Belgii, Danii, Szwecji, Norwegii, Włoch, Czech, Estonii. Dołączyć mają Rumuni, Portugalczycy, Litwini i Węgrzy. Zajmą się organizacją i szkoleniem armii rządowych Mali i Burkina Faso, by samodzielnie były w stanie stawić czoła dżihadystom.

Zimna wojna i gorąca awantura

Władze Mali chętnie pozwalały się wyręczać Francuzom w wojnie z dżihadystami (tak jak rząd Afganistanu dawał się wyręczać Amerykanom). Oszczędzone w ten sposób pieniądze płacono stołecznym urzędnikom, lekarzom i nauczycielom (według bardzo szacunkowych rachunków trzy czwarte budżetu malijskiego państwa idzie na zarobki pracowników sfery publicznej, a trzy czwarte z nich mieszka w Bamako). Na zapowiedź wycofania francuskich wojsk lokalne władze zareagowały gniewem. Malijscy dygnitarze z premierem na czele oskarżali Francję, że opuszcza ich w potrzebie, porzuca na pastwę dżihadystów.  Insynuowali, że francuskie wojsko nie przykładało się do walki z rebelią, a Tuaregów, którzy nie porzucili marzeń o Azawadzie, wręcz wspierało, szukając w nich sprzymierzeńców w wojnie z dżihadystami.

Zimna wojna między Bamako i Paryżem przerodziła się w gorącą awanturę, gdy w maju w Bamako doszło do drugiego w ciągu zaledwie dwóch lat (i trzeciego od 2012 roku) puczu, który Francuzi potępili i zagrozili wstrzymaniem wszelkiej pomocy. 

Rządzący w Bamako pułkownicy uderzyli w patriotyczne tony. Francuską krytykę nazywali w rządowej telewizji kolonialną pychą i bezczelnym wtrąceniem się w sprawy suwerennego Mali. Przed francuską ambasadą w Bamako zbierały się wielotysięczne demonstracje, podczas których palono francuskie, „trójkolorowe” sztandary, a wznoszono rosyjskie, też w niebieskich, białych i czerwonych barwach, tyle że ułożonych w innej kolejności i pionowo.

W czasach zimnej wojny Mali było jednym z najbliższych sojuszników ZSRR w Afryce, a malijskie wojsko do dziś uzbrojone jest w broń, wytwarzaną dziś w Rosji. W ZSRR, a potem w Rosji kształciło się także wielu malijskich dowódców z obecnym ministrem wojny Sadio Camarą na czele.

Werble „Wagnera” zamiast „Marsylianki”

Już wczesną jesienią rozeszły się plotki, że pułkownicy z Bamako chcą sprowadzić do Mali rosyjskich najemników ze zbrojnej korporacji „Wagnera”, założonej przez Jewgienija Prigożina, „człowieka od wszystkiego” na dworze prezydenta Władimira Putina. Najemnicza armia „Wagnera” wyrosła w Donbasie, podczas wojny na Ukrainie, a następnie walczyła u boku Rosjan w Syrii, a także w Libii, Sudanie, Mozambiku czy Republice Środkowoafrykańskiej. Do tamtych konfliktów Rosja nie chciała się wtrącać, ale najemnicy „Wagnera” dbali, by to właśnie Kreml odnosił z tych wojen największe korzyści.

Ilekroć Rosji zarzuca się, że wysługuje się najemnikami „Wagnera”, Kreml odpowiada, że nie ma z nimi nic wspólnego, a „Wagner”, jako prywatna firma, ma prawo działać, gdzie chce i zawierać z kim chce umowy. W Afryce najemnicy „Wagnera” lądują w krajach, w których toczą się wojny domowe i w których znajdują się złoża cennych surowców. Obiecują strzec życia i panowania prezydentów i premierów w zamian za zapłatę w gotówce, a także naturze, w postaci licencji za wydobycie złota, srebra, ropy naftowej i wszelkich możliwych skarbów, którymi zainteresują się rosyjscy przedsiębiorcy. Zachodnie rządy oburzają się, że w ten sposób, mając za nic demokrację i prawa obywatelskie, najemnicy „Wagnera” podbijają dla Kremla Afrykę. 

W zamian za 10-11 milionów dolarów miesięcznej zapłaty oraz licencję na wydobycie surowców „Wagner” miał przysłać do Mali tysiąc najemnych żołnierzy, którzy mieliby strzec bezpieczeństwa rządzących oraz szkolić im wojsko.

Już jesienią Mali odrzuciło ofertę ONZ, że przyśle do Afryki więcej „błękitnych hełmów”, byle rządzący z Bamako nie sprowadzali najemników „Wagnera”. W październiku Rosja przysłała do Bamako cztery wojskowe śmigłowce i transport broni. Francja zapowiedziała, że jeśli Mali zaprosi „wagnerowców”, będzie musiało pożegnać się z resztą francuskich wojsk. W grudniu Unia Europejska zagroziła odwołaniem operacji „Takuba” i wprowadziła przeciwko szefom „Wagnera” sankcje. Estonia i Niemcy zapowiedziały, że nie wyślą do Mali żołnierzy, jeśli służyć będą tam również rosyjscy najemnicy. Oburzenie Francji i Unii Europejskiej podzieliła Wielka Brytania, Niemcy i Stany Zjednoczone. Wypowiedzeniem współpracy zagrozili Mali przywódcy zachodniej Afryki, sąsiedzi z Nigru, a także Czad, najważniejszy francuski sojusznik na Sahelu i jedyny z tamtejszych krajów, posiadający bitną armię rządową. Władze Czadu twierdzą, że to właśnie „wagnerowcy” szkolą w Libii rebeliantów, w potyczce z którymi w kwietniu zginął ówczesny prezydent Idriss Deby. Malijscy Tuaregowie zapowiedzieli zaś, że jeśli rząd z Bamako sprowadzi rosyjskich najemników, natychmiast wypowiedzą zawarty z nim w 2015 roku pokój i wznowią walkę o Azawad.

W przyszłym tygodniu w podróż do Bamako wybiera się prezydent Macron, który uznał, że lepiej będzie złożyć wizytę puczyście, pułkownikowi Assimiemu Goicie, którego dotąd unikał, niż dopuścić, by ściągnął do Mali rosyjskich najemników. Kreml uważa płynące z Europy głosy oburzenia i sankcje za „zachodnią histerię” i „przejaw zazdrości” o to, że kraje Afryki i Bliskiego Wschodu, dawne kolonialne lenna Zachodu, szukają przyjaźni, wsparcia i przykładu nie w Londynie, Paryżu czy Berlinie, lecz w Moskwie.

W pustyni i w puszczy

Afrykańscy dżihadyści jeszcze na przełomie wieków byli słabi i nieliczni. Kryli się wtedy w kilku oazach na Saharze. Po tym, jak rozpętali wojnę na całym Sahelu, pasie sawann, rozciągającym się na południe od Sahary, od Erytrei na wschodzie, po Senegal na zachodzie, sięgają coraz dalej.

Ich towarzysze broni toczą już wojnę nad brzegami jeziora Czad, w Czadzie, Nigrze, Nigerii i Kamerunie, a dżihadyści z Sahelu zapuszczają się coraz odważniej na południe, w kierunku krajów leżących nad zatoką Gwinejską. Wyruszając na wyprawy wojenne z pogrążonego w całkowitym chaosie i upadku Burkina Faso, kilkanaście razy atakowali w tym roku położone tuż za miedzą Wybrzeże Kości Słoniowej, kilka razy Benin, a w grudniu po raz pierwszy zaatakowali Togo. Tylko w Ghanie, również graniczącej z Burkina Faso od północy, a także z Togo (od wschodu) i Wybrzeżem Kości Słoniowej (od zachodu), dżihadyści jeszcze się nie pojawili.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej