Społeczeństwo niewiedzy

Stworzono Ideologiczny Zarząd Administracji Prezydenta, kontrolujący wszystkie polityczne wiadomości w mediach. Oczywiście kontrola jest bardzo ostra. Cenzura panuje przede wszystkim w telewizji, bo ona jest najbardziej popularnym środkiem przekazu.

MAŁGORZATA NOCUŃ: - Czy na Białorusi możliwy jest w ogóle dostęp do informacji obiektywnej, nie manipulowanej? Jak Białorusini radzą sobie w warunkach blokady informacyjnej?

WALERY KARBALEWICZ: - Państwo jest monopolistą na rynku mediów elektronicznych. Stacje telewizyjne należą w większości do państwa, a garstka prywatnych kanałów jest pod pełną kontrolą władz. W polityce informacyjnej telewizja kieruje się oficjalną “linią", wytyczoną przez prezydenta Łukaszenkę. A poza tym najwięcej jest programów rozrywkowych, czyli programów o niczym. Politycznych nie ma prawie wcale.

Na rynku prasy też jest niewesoło. Wychodzi kilka gazet ogólnokrajowych i kilka regionalnych. Państwo ma monopol na druk i kolportaż. Bez jego zgody nie ukaże się na Białorusi żadna gazeta. Dystrybucją prasy zajmuje się poczta, która oczywiście należy do państwa, prasę sprzedaje się w państwowych kioskach, należących do “Związku Druku". Walka z niezależnymi tytułami często odbywa się więc np. przez zakazanie ich kolportażu. Opozycyjną prasę zaczęto, owszem, drukować za granicą, stworzono nawet niezależny system dystrybucji, lecz niestety trafia ona do marginalnej grupy czytelników. Można powiedzieć, że wolna prasa istnieje tylko formalnie. Niezależną “Narodną Wolę" postanowiono zwalczać, nakładając na tytuł bardzo wysokie podatki.

Teraz państwo prowadzi wielką akcję prenumeraty państwowych gazet. Zupełnie jak kiedyś w ZSRR, przedsiębiorcy boją się odmówić zaprenumerowania gazet, bo spotkają ich za to nieprzyjemności. W telewizji trwa kampania wysławiająca prezydenta, Łukaszenkę pokazuje się bezustannie, opozycji nie pokazuje się wcale. Z kolei polityków zachodnich dyskredytuje się, obwiniając ich o zamiar podbicia i okupowania Białorusi. Polskę przedstawia się tylko w złym świetle, co ma związek z wydarzeniami wokół Związku Polaków na Białorusi - oskarżanie Związku o przygotowywanie na Białorusi rewolucji, ingerencją władz w wybór prezesa organizacji itp. Powiedziałbym, że propaganda jest dziś o wiele agresywniejsza niż za ZSRR.

- Czy internet jest oazą wolnego słowa?

- Na Białorusi kontroluje się internet. Leży to w gestii Beltelcomu, państwowego operatora mediów elektronicznych. Bez jego zgody organizacje społeczne czy studenckie nie mogą zakładać stron w sieci. Państwo także wykorzystuje internet dla swoich celów. Np. w czasie ostatnich wyborów prezydenckich blokowano strony wszystkich opozycyjnych partii politycznych, organizacji społecznych i agencji informacyjnych, które odważyły się publikować rzeczywiste, a nie sfałszowane wyniki sondaży i potem głosowania. Media dostały rozkaz: do opinii publicznej mogą się przedostać jedynie sondaże, w których Łukaszenka wygrywa.

- Jaki procent społeczeństwa ma dostęp do internetu?

- W marcu tego roku Niezależny Instytut Badań Społeczno-Ekonomiczno-Politycznych prowadził sondaże na ten temat. Na pytanie o korzystanie z sieci tylko 19 proc. odpowiedziało, że owszem, korzysta, z czego 4 proc. korzysta codziennie, a 5,5 proc. kilka razy w tygodniu. Dostęp do sieci jest łatwy, lecz państwo jest monopolistą w udostępnianiu tej usługi i jest ona droga. Internet działa bardzo wolno, strony ładują się długo albo wcale, zawieszają się.

- W przemianach demokratycznych na Ukrainie internet odegrał znaczącą rolę. Czy podobnie może być na Białorusi?

- Trudno powiedzieć, jaki procent korzystających u nas z sieci szuka informacji politycznych z kraju i świata. Moim zdaniem to mała grupa. Większość wchodzi na strony rozrywkowe. Na Białorusi wciąż jeszcze duże jest przywiązanie do słowa drukowanego. Ludzie zorientowani w polityce nie chcą czytać reżimowej prasy, ale często nie chcą też korzystać z mediów elektronicznych. A wśród tych, którzy przełamują niechęć do sieci, popularna jest strona opozycyjnego i nadającego nie po rosyjsku, ale po białorusku Radia Svoboda [sekcja Radia Wolna Europa, ma oddziały w Rosji, na Ukrainie i Białorusi - red.]. Niestety, roli internetu nawet nie da się porównać z wpływem, jaki na społeczeństwo ma telewizja. Ta tuba propagandowa jest u nas dla ogromnej większości ludzi podstawowym źródłem wiedzy.

- Kiedy mowa o walce o wolność słowa na Ukrainie, przywołuje się słynną sprawę Gongadze, niezależnego dziennikarza zabitego prawdopodobnie z rozkazu poprzednich władz. Co na Białorusi symbolizuje nakładanie na media kagańca?

- My spotykamy się z fenomenem trudnym do wyobrażenia dla mieszkańców innych krajów europejskich: polega on na tym, że białoruskie społeczeństwo nie wie prawie nic o wydarzeniach mających miejsce w kraju. Białorusini są dobrze poinformowani o tym, co dzieje w Iraku, Rosji czy krajach Unii Europejskiej. W ubiegłym roku zamknięto Uniwersytet Humanistyczny w Mińsku, temat ten poruszyły wszystkie zachodnie media, tylko nie białoruskie. Przeprowadzane później badania opinii społecznej dowiodły, że prawie wszyscy ankietowani Białorusini nie mieli pojęcia o tym wydarzeniu. To samo dotyczy politycznych zabójstw dziennikarzy i polityków.

Taki stan rzeczy można tłumaczyć jedynie panującą w naszych mediach blokadą informacyjną i manipulacją. Białoruś leży w centrum Europy, mamy XXI wiek, wiek informacji, a społeczeństwo nie ma pojęcia, co się dzieje. Na Ukrainie słynna była sprawa zabójstwa Gongadze, u nas także były morderstwa polityków opozycji: Zacharina, Zawa-dzkiego, Gonczara... Niestety, nawet jeśli społeczeństwo wie, że ludzie ci przepadli bez wieści, to nie kojarzy tego z działaniami naszej władzy.

- Jak kształtuje się politykę informacyjną mediów, czy są to odgórne instrukcje?

- Stworzono Ideologiczny Zarząd Administracji Prezydenta, kontrolujący wszystkie polityczne wiadomości w mediach. Oczywiście kontrola jest bardzo ostra. Cenzura panuje przede wszystkim w telewizji, bo ona jest najbardziej popularnym środkiem przekazu. Komentarze na temat bieżących wydarzeń, jakie pojawią się w telewizji, są potem obowiązującą wykładnią dla wszystkich innych mediów: radia, portali internetowych, gazet. System kontroli jest prosty i skuteczny. Nie potrzeba odgórnych instrukcji.

- A ludzie młodzi? Może choć oni są nadzieją na zmiany?

- Młodych zagania się do Republikańskiego Związku Młodzieży - to jest to samo, co sowiecki Komsomoł. Członków opozycyjnych organizacji prześladuje się. Niedawno minister edukacji wydał nakaz, na mocy którego studentów zaangażowanych w ruchy opozycyjne - zdaniem władzy, bezprawnie działające - należy usuwać z uczelni. Studenci żyją w strachu. Także dlatego znaczenie opozycyjnych organizacji młodzieżowych jest, niestety, marginalne.

W chwili jakiejś politycznej kampanii, np. wyborów prezydenckich, sytuacja się zmienia, studenci stają się bardziej aktywni. Ale ich aktywność raczej nie zasługuje na pochwałę. Mamy na Białorusi coś takiego, jak przedterminowe wybory. Bierze w nich udział 20-30 proc. społeczeństwa. Władze siłą zaganiają ludzi do lokali wyborczych i pilnują, żeby oddali głos na wyznaczonego przez nie kandydata. Po co się to robi? Żeby podczas prawdziwych wyborów podmieniać głosy, dzięki temu zawsze wygrywa kandydat władzy.

W tych dzielnicach Mińska, gdzie są akademiki, odnotowuje się najwyższy procent biorących udział w tym przedterminowym głosowaniu. Przychodzą przedstawiciele odpowiednich służb, biorą studentów do autobusów i wożą do punktów wyborczych. A studenci się nie sprzeciwiają. Są posłuszni.

WALERY KARBALEWICZ jest politologiem, ekspertem niezależnego od władz Politycznego Centrum Analitycznego “Strategia" z Mińska.

Wolna Białoruś w sieci

- strona z profesjonalnym serwisem informacyjnym na temat polityki, kultury, praw człowieka na Białorusi. Umieszcza teksty na tematy białoruskie ukazujące się w polskiej prasie

- strona “Żubra", młodzieżowej organizacji opozycyjnej w języku białoruskim, rosyjskim i angielskim.

- strona “Żubra" działającego w Borysowie.

- strona inicjatywy obywatelskiej Charter ’97 (Białoruś), w języku białoruskim, rosyjskim i angielskim; zawiera informacje o akcjach prowadzonych przez białoruską opozycję oraz informacje z Białorusi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2005

Artykuł pochodzi z dodatku „Nowa Europa Wschodnia (27/2005)