Śmierć „Szejka” i koniec epoki

W Londynie umarł Ahmed Zaki Jamani, przez ćwierć wieku zarządzający „czarnym złotem” Arabii Saudyjskiej. Wraz z nim skończyła się epoka, w której ropa naftowa uchodziła za symbol łatwego bogactwa i potęgi.
w cyklu STRONA ŚWIATA

26.02.2021

Czyta się kilka minut

Hulton Archive/Getty Images /
Hulton Archive/Getty Images /

Mówiono o nim „Szejk”, ale nie należał do rodziny królewskiej. Żaden inny Saudyjczyk, niewywodzący się z rodziny panującej Saudów, nie zaszedł w ich królestwie tak wysoko, nikomu nie powierzyli zadania tak odpowiedzialnego, stanowiącego niemal o życiu i śmierci. Sprawdził się znakomicie i to, kim dziś są, jak są bogaci i jak bardzo się w świecie liczą, Saudowie zawdzięczają po części Jamaniemu, któremu przed laty powierzyli zarząd nad swoim największym bogactwem, najobfitszymi w świecie złożami ropy naftowej.

Kariera przybysza

Jego awans na ministra od spraw ropy naftowej był dla wszystkich zaskoczeniem. Nie tylko nie był jednym z Saudów, ale jego rodzina przybyła do królestwa z sąsiedniego, spokrewnionego Jemenu. Nawet nazwisko Jamaniego, „Jemeńczyk”, wskazuje jego pochodzenie. Wielu ambitnych i przedsiębiorczych przybyszów zza jemeńskiej miedzy w poszukiwaniu lepszego życia dla siebie i swoich dzieci przenosiło się do zamożniejszej Arabii Saudyjskiej i robiło błyskotliwe kariery na dworze Saudów. Tak właśnie do bogactwa i znaczenia doszedł przybyły z jemeńskiego Hadhramautu przedsiębiorca budowlany Mohammed ibn Ladin, któremu saudyjscy królowie powierzali budowę najświętszych meczetów, najwspanialszych pałaców, najnowocześniejszych autostrad przez pustynię. Najsławniejszym – choć złowieszcza była to sława – z jego ponad pięćdziesięciorga dzieci, spłodzonych z ponad dwudziestoma żonami (nigdy nie miał ich poślubionych więcej niż cztery, na co zezwala islam) stał się syn, Osama, założyciel i przywódca terrorystycznej międzynarodówki al-Kaidy.

Ahmed Zaki Jamani miał pójść w ślady ojca i dziadka, zostać sędzią i ulemem, uczonym w Piśmie, znawcą Koranu, Świętej Księgi i stanowionego przez nią prawa. Przyszedł na świat w 1930 r. w Mekce, najświętszym dla muzułmanów mieście Proroka. Saudyjskie królestwo było w tamtych czasach krajem ubogich koczowników. Dopiero w 1933 r. król Abdulaziz ibn Saud, założyciel monarchii, przyznał amerykańskim poszukiwaczom skarbów koncesje na wydobycie ropy naftowej, która miała odmienić losy królestwa.

Ojciec Jamaniego, naczelny sędzia szariacki z Mekki, postanowił wykształcić syna na prawnika. Po szkołach z Mekce, wysłał go na naukę za granicę, najpierw na Uniwersytet Króla Fuada I w Kairze, a potem do Nowego Jorku i na Harvard. Z dyplomami zagranicznych akademii Jamani wrócił do kraju i założył kancelarię prawniczą. Szybko zwrócił na siebie uwagę rodziny królewskiej, która wyznaczyła go na jednego z doradców księcia koronnego Fajsala, sposobiącego się do objęcia tronu po przyrodnim bracie Su’udzie, najstarszym z synów króla Abdulaziza, który zasiadł na tronie po jego śmierci w 1953 r. Su’ud, władca nieudolny i rozrzutny, doprowadził królestwo na skraj bankructwa i niezadowolona z jego rządów rodzina Saudów postanowiła go zastąpić pobożnym i roztropnym Fajsalem. Dzięki protekcji księcia koronnego już w 1961 r., jako 31-latek, Jamani został ministrem w królewskim rządzie, a rok później powierzono mu ministerstwo od spraw ropy naftowej. W 1964 r. mecenas Jamaniego, książę Fajsal, zasiadł na saudyjskim tronie opuszczonym przez Su’uda.

Czarne złoto

Ropa naftowa, której nieprzebrane, zdawało się, złoża odkryto pod dnem Zatoki Perskiej i na jej wybrzeżach, odmieniła losy pustynnych monarchii z półwyspu Arabskiego. Nagła, petrodolarowa manna z nieba spadła w czasach rodzącego się, arabskiego nacjonalizmu. Jamani zaliczał siebie do wyznawców Arabskiego Odrodzenia, ale w przeciwieństwie do jego naczelnego proroka, egipskiego przywódcy Gamala Abdela Nasera (1954-70), który znacjonalizował Kanał Sueski, nie wierzył w wywłaszczanie zachodnich koncernów naftowych. Wolał się z nimi targować, wymuszać kolejne ustępstwa, zwiększać rodzime udziały – i zyski – we wspólnych przedsięwzięciach.

Zamiast przejmować Aramco, największy na świecie koncern naftowy, ostro się targując z Amerykanami i nie wzdragając przez szantażem, wymuszał na nich przekazywanie stronie saudyjskiej coraz większych udziałów w konsorcjum i coraz wyższe stawki opłat, jakie cudzoziemcy musieli wnosić do królewskiego skarbca. Arabskich braci, zniesmaczonych jego kunktatorstwem, przekonywał, że wartość „czarnego złota” zależy nie tyle od rozmiaru jego złóż, ile od tego, jak wielki będzie na nie popyt, jak wysoką cenę gotowy będzie za nie zapłacić bogaty Zachód. Uważał, że nie wojna z Zachodem się opłaca, ale możliwie nieuleczalne jego uzależnienie od ropy naftowej, której najbogatsze złoża znalazły się w krajach arabskich i Bliskiego Wschodu.

Tym właśnie, stabilizacją i kontrolą światowych rynków ropy naftowej, regulowaniem wydobycia i podaży tego surowca, a więc także jego cen i zysków ze sprzedaży zajmował się jako przedstawiciel Arabii Saudyjskiej w międzynarodowym kartelu OPEC, utworzonej w 1960 r. Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową.

Wojna naftowa

Ironią losu on, zabiegający o spokój na rynku ropy naftowej, zapisał się w historii jako jeden z hetmanów naftowej wojny, jaką kraje arabskie wytoczyły przeciwko Zachodowi w latach 70.

W 1973 r., w żydowskie święto Jom Kippur, Egipt i Syria zaatakowały Izrael, żeby powetować sobie wcześniejsze wojenne klęski. Kiedy Amerykanie, najważniejsi sojusznicy Izraela, stanęli po jego stronie, Arabowie zagrozili zmniejszeniem dostaw ropy naftowej. Już podczas poprzedniej wojny, w 1967 r., Arabowie próbowali naftowego szantażu, ale Amerykanie zignorowali ich, sprowadzając większe ilości ropy naftowej z Wenezueli i Iranu.

W 1973 r., nauczony poprzednimi doświadczeniami Jamani, w imieniu krajów arabskich ogłosił embargo na dostawy ropy naftowej do wszystkich krajów wspierających Izrael. Na zachodnich stacjach benzynowych ceny poszybowały w górę, a przed nimi zaczęły ustawiać się dawno nie widziane kolejki. „Przekonaliśmy się, że dysponujemy naftową bronią, która jest dużo potężniejsza niż myśleliśmy – powiedział Jamani w jednym z wywiadów dla zachodnich telewizji. – Możemy jeszcze zmniejszyć wydobycie. Czy Europa, Japonia i Ameryka dadzą sobie z tym radę? Nie sądzę. Wasze gospodarki upadną”.

Drożejąca ropa sprawiła, że paliwowe smoki zostały wyparte przez samochody małolitrażowe. Ropa opustoszyła zachodnie kieszenie, napychając petrodolarami portfele arabskich szejków, którzy niemalże z dnia na dzień stali się uosobieniem nowobogackiego przepychu i rozrzutności. Wyróżniający się manierami i elegancją Jamani, biegle władający angielskim i francuskim, nie znikał z telewizyjnych ekranów. Przezywany „Szejkiem” stał się na Zachodzie symbolem zagrożenia na równi niemal z Jaserem Arafatem i jego palestyńskimi fedainami.

W rękach Szakala

W marcu 1975 r. Jamani stał w monarszej świcie, gdy król Fajsal, przyjmując na audiencji gości, został zasztyletowany przez jednego z kuzynów. „Szejk” stracił na saudyjskim dworze protektora. Zachował jednak stanowisko ministra i wpływy.

Pół roku później cudem uszedł z życiem z zamachu, który w kwaterze głównej OPEC przeprowadził jeden z najzuchwalszych, najgroźniejszy w tamtych czasach terrorystów Ilich Ramirez Sanchez z Wenezueli, znany pod przydomkiem „Carlosa Szakala”. Na czele 5-osobowego komanda wdarł się do sali, w której obradowali ministrowie od ropy naftowej, i upominając się o prawa Palestyńczyków do własnego państwa, wziął kilkudziesięciu zakładników (trzy przypadkowe osoby zginęły w strzelaninie). Najcenniejszym z jeńców był Jamani. W późniejszych wspomnieniach „Szejk” przyznał, że „Szakal” sam powiedział mu, że o ile innych zakładników zamierza wypuścić na wolność, Jamaniego i irańskiego ministra od ropy naftowej, jako zdrajców i zachodnich kolaborantów, rozstrzela, jak tylko wylądują w Adenie. Życie uratowała mu interwencja algierskiego prezydenta Hariego Bumediena (po wylocie na pokładzie podstawionego samolotu z Wiednia porywacze lądowali m.in. w Algierze), który zapowiedział „Szakalowi”, że jeśli zabije „Szejka”, zapłaci za to głową.

Niespokojne czasy

Święty spokój na naftowych rynkach, o który tak bardzo zabiegał Jamani, widząc w nim najlepszy sposób na zapewnienie pewnych zysków, nigdy już jednak nie nastąpił. Na początku 1979 r. muzułmańska rewolucja w Iranie zmiotła z „Pawiego tronu” ostatniego perskiego szacha, a ajatollahowie, którzy przejęli władzę w Teheranie, widzieli w Zachodzie (i Wschodzie) nieprzyjaciela.

Rewolucja irańska wywołała panikę na naftowych rynkach, ceny paliw znów pofrunęły w górę. Jamani, jako przedstawiciel Arabii Saudyjskiej, sojuszniczki Ameryki, żeby jej ulżyć, podjął decyzję, że saudyjska ropa będzie sprzedawana po starych, niższych cenach. Przekonywał, że wysokie ceny ropy odstraszą najlepszych, najbogatszych klientów, zachęcą ich do poszukiwania innych, tańszych złóż albo alternatywnych źródeł energii czy do oszczędności. „Im dłużej będą tkwić w uzależnieniu od ropy naftowej, im dłużej nie będą w tym widzieć niczego złego, tym lepiej dla nas, tym większe będą nasze zyski” – tłumaczył.


Polecamy: Strona świata - specjalny serwis z reportażami i analizami Wojciecha Jagielskiego


 

Ale bracia Arabowie nie słuchali. Nie tylko nie zgadzali się z nim w sprawie niskich cen ropy, to widząc jak szybują, skuszeni wizją zysków, zwiększali wydobycie, łamiąc przykazanie solidarności OPEC i wyznaczane im kwoty. Ropa zalała rynki, ceny spadły, tym bardziej że recesja z początku lat 80. zmniejszyła jeszcze bardziej popyt na paliwa.

W 1986 r. „Szejk”, po sprzeczce z królem Fahdem odmówił podporządkowania się jego zaleceniom w sprawach petrodolarowej polityki. Rozjuszony król zwolnił go z posady ministra i nawet nie pofatygował się, by go o tym powiadomić. O swojej dymisji „Szejk” dowiedział się z telewizji.

Koniec epoki

Zwolniony z pracy, ale wciąż przed sześdziesiątką, wyjechał zagranicę, najpierw do Szwajcarii, gdzie zajął się doradztwem inwestycyjnym i inwestycjami giełdowymi. Według Daniela Yergina, autora książki „Cena” o ropie naftowej i naftowym biznesie, „Szejk” był uosobieniem epoki „czarnego złota” i najjaśniejszą jej gwiazdą.

W 1989 r., gdy ceny ropy naftowej spadły do 20 dolarów za baryłkę, zapewniał, że wzrosną jeszcze do stu. Ale w wywiadzie dla Reutersa w 2000 r. wieszczył, że „prawdziwym wrogiem OPEC jest technologia. To ona sprawi, że zmniejszy się popyt na paliwa, a wzrośnie ich produkcja z innych niż ropa naftowa źródeł. Najbardziej ucierpi na tym Arabia Saudyjska, która ma najbogatsze roponośne złoża, ale nic na to nie będzie mogła poradzić”. „Epoka kamienia nie skończyła się dlatego, że zabrakło kamieni” – puentował „Szejk”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej