Śmierć jest moim pasterzem

A może wszyscy powinni być pochowani razem. Żeby ten tłum, co się zbiera, miał blisko. Żeby oni, umarli, mogli słyszeć modlitwy. Żeby modlitw nie rozpraszał wiatr ani odległość.

02.04.2017

Czyta się kilka minut

Bo przecież po to przychodzimy do umarłych, żeby się za nich modlić. Żeby je słyszeli. Samotni w zimnych grobach. Żeby wiedzieli, że ktoś o nich pamięta, że ktoś troszczy się o ich pośmiertny los. Że nie zostali zapomniani. Przychodzimy na grób, żeby czcić ich śmierć. Przychodzimy też z nadzieją, że jednak część życia i część duszy pozostała w kościach. Bo po cóż innego mielibyśmy się zjawiać? Żeby dotrzymać towarzystwa minerałom? Albo zanikającym powoli cząstkom organicznym?

Powinniśmy ich zebrać razem w jakimś pięknym spokojnym miejscu, gdzie jest cicho i rosną drzewa. Nie musielibyśmy krzyczeć przez megafon, gdy przychodzimy się modlić. Mogliby nas usłyszeć, jak szepczemy przez warstwę ziemi i butwiejącego z wolna drewna. My, naród, który ich nawołuje, tak żeby wszyscy żywi, wszyscy obcy i wszystkie narody słyszały. A przecież do umarłych przemawia się szeptem. Żeby nie burzyć ich spokoju. Żeby nie zanadto w ich śmierć wtarabaniać się z naszym życiem.

Więc powinniśmy ich położyć jednych obok drugich w zielonym i cichym miejscu, do którego nie dociera zgiełk. Skoro stało się tak, że są naszą wspólną własnością, powinniśmy to zrobić. Żeby nie wykrzykiwać modlitw, gdy wokół jadą autobusy i ludzie spieszą w swoich własnych sprawach. Na jakimś wzgórzu, gdzie wiatr łagodnie porusza trawy, moglibyśmy ich złożyć. Żeby ci wszyscy, którzy chcą pamiętać, mogli w spokoju i ciszy szeptać słowa pocieszenia i nadziei. Tak sobie to wyobrażam, jeśli już musimy niepokoić umarłych. My, naród. Co miesiąc podnoszący wrzawę w środku miasta.

Jakbyśmy chcieli zawołać: Wstawajcie! Zbierajcie się! Hej, nie spać tam! Potem będziecie się wylegiwać! Teraz macie słuchać wrzawy z miasta, gdy zbieramy się po to, byście nie zapomnieli, że pamiętamy. Macie nie zmrużyć oka w oczekiwaniu, aż podniesiemy zgiełk. Śmierć jest długa aż po koniec czasów, więc jeszcze odpoczniecie, ale teraz będziecie nas słuchać, dopóki sami nie pomrzemy. Skoro już nie żyjecie, to chociaż się przydajcie, żebyśmy mogli się zbierać i wznosić wrzawę w środku miasta. Żebyśmy mogli zbijać się w ludzkie stado. Żebyśmy czuli własną obecność, własny zapach, ciepło i słyszeli własne głosy, bo jesteśmy w tym strasznym świecie bezbronni jak owce. Bo jesteśmy w rozproszeniu. Dopiero śmierć nas zwołuje i zagania jak pasterz. A przecież nie ma niczego większego od śmierci. Dlatego schodzimy się zewsząd, gdy nas zawoła. Zaprawdę, od śmierci nie ma niczego większego.

Dlatego przychodzi mi do głowy to zielone wzgórze z ciałami w środku jak w kurhanie. Żebyśmy mogli przyjść i żywić się trawą umarłych. Zamiast podnosić zgiełk w środku zimnego i nagiego miasta. Albowiem śmierć jest moim pasterzem: nie zbraknie mi niczego. Umieściła mnie na zielonych pastwiskach, prowadzi mnie do wód, przy których mogę odpocząć, i pokrzepia mnie. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 15/2017