Sabotaż w Ost-Institut

Gdyby Anetta Rybicka skonfrontowała swoje tezy z podstawową literaturą na temat współpracy polskich naukowców z Instytutem Niemieckiej Pracy Wschodniej, uniknęłaby wielu błędów. Trudno stawiać oskarżenia - a to zrobiła Rybicka - nie mając pojęcia, jakie warunki musiały zostać spełnione, by zostać nazwanym kolaborantem.

31.08.2003

Czyta się kilka minut

W dyskusji wywołanej książką Rybickiej niezwykle ważną opinię na temat kolaboracji przytoczył Tomasz Szarota (“TP" 27/03). Jest to cytat z książki Stefana Korbońskiego “Polskie państwo podziemne. Przewodnik po Podziemiu", wydanej w 1975 r. We władzach państwa podziemnego Korboński był szefem Kierownictwa Walki Cywilnej - sprawując taką funkcję mógł najlepiej określić, co uznawać za kolaborację.

Powtarzam ów cytat: “Za kolaborację była uważana dobrowolna współpraca z okupantem na szkodę kraju i współobywateli. Zarzut jej był stosowany niezmiernie ostrożnie i z uwzględnieniem konieczności życiowych oraz warunków bytu pod okupacją".

Sądzę, że te dwa zdania i dzisiaj powinny być przyjęte za kryterium oceny postępowania poszczególnych osób w zniewolonej Polsce. Oba powiązane ze sobą elementy: dobrowolna współpraca i działanie na szkodę kraju lub obywateli należałoby traktować jako pojęcia stopniowalne. Istotny składnik kryterium został wymieniony na drugim miejscu. To on decyduje, czy mamy do czynienia z kolaboracją.

Życiowa konieczność

Ogólne pojęcie działania na szkodę Polski i Polaków jest zupełnie jasne. Trudności mogą występować przy rozpatrywaniu konkretnych przypadków. Wiadomo, że dla wielu osób podjęcie pracy w instytucjach niemieckich stanowiło życiową konieczność i z tego względu nie było naganne. Władze podziemne tworzyły i przekazywały społeczeństwu instrukcje postępowania, ale nie wszystkie reguły były oczywiste i niektóre z nich także dzisiaj budzą wątpliwości. Dla oceny postawy osób w sytuacjach niejednoznacznych należało szukać odpowiedzi na pytania: Czy osoby te działały w jakimś stopniu na szkodę kraju lub współobywateli? Jeżeli tak, to czy nad działaniem szkodliwym przeważało pozytywne działanie dla dobra społeczeństwa?

Paweł Machcewicz, odnosząc się do sprawy polskich naukowców zatrudnionych w Instytucie, słusznie wskazał na znaczenie aprobaty przez polskie władze konspiracyjne: dla oceny postawy tych naukowców decydujące będzie “stwierdzenie - poza tym, co konkretne osoby robiły - czy czyniły to z polecenia (za wiedzą, zgodą?) państwa podziemnego" (“TP" 21/03).

Powyższe twierdzenia dotyczą nie tylko Ost-Institut. Chcę przypomnieć szczególny przypadek Feliksa Młynarskiego. Prof. Młynarski, ekonomista, w grudniu 1939 r. otrzymał od Niemców propozycję objęcia kierownictwa Banku Emisyjnego w Polsce. Propozycję tę przyjął po licznych konsultacjach i za zgodą polskich organizacji gospodarczych i społecznych. W połowie stycznia 1940 r. został formalnie mianowany na prezydenta Banku. “Praca na tym stanowisku była niezwykle trudna, gdyż Młynarski musiał stale lawirować między naciskami niemieckimi a interesem polskim" (Z. Landau, Polski Słownik Biograficzny, tom. 21, 1976). Działalność Młynarskiego pozytywnie ocenił Cyryl Ratajski, do września 1942 r. delegat rządu RP na kraj. Po wojnie w niektórych czasopismach oskarżono Młynarskiego o kolaborację. Wszczęte dochodzenie zaprzeczyło wysuwanym zarzutom i we wrześniu 1946 r. umorzono sprawę. Mimo to, w niektórych kręgach pozostała wobec Młynarskiego rezerwa. W PRL nie dostał etatu profesorskiego i do emerytury pełnił funkcję dyrektora biblioteki Wyższej Szkoły Ekonomicznej w Krakowie.

Nieudolna i tendencyjna

Przechodząc do książki Anetty Rybickiej - zgadzam się z opinią Aleksandra Litewki (“TP" 21/03), że rozdział o Polakach w Instytucie łączy nieudolność warsztatu badawczego z tendencyjnością wniosków. Według autorki, współpracą Polaków z Instytutem sterowali profesorowie Mieczysław Małecki i Władysław Semkowicz. Błędne tezy Rybickiej w odniesieniu do pierwszego z wymienionych Litewka poddał przekonującej krytyce. Podał też najważniejsze sprostowania i wyjaśnienia w sprawie Semkowicza. Niemniej jednak potrzebne są uzupełnienia.

Rażącym brakiem w książce Rybickiej jest niewykorzystanie PSB, w którym Wiesław Bieńkowski przedstawił życiorys prof. Semkowicza (PSB, tom 36, 1995). Jeśli ktoś zabiera głos w sprawie tego uczonego, a pomija podstawową literaturę, nie może liczyć na ocenę pozytywną. Gdyby autorka skorzystała z obszernej bibliografii w PSB, prawdopodobnie trafiłaby do właściwych źródeł i nie musiałaby ubolewać: “Do akt z dochodzenia w sprawie prof. Semkowicza nie udało mi się dotrzeć".

Opierając się na informacjach Bieńkowskiego i konfrontując je z tekstami Rybickiej i Litewki, chcę zestawić najważniejsze fakty dotyczące działalności Semkowicza w Instytucie oraz jej późniejszych konsekwencji.

Już we wrześniu 1939 r., zaraz po wkroczeniu Niemców do Krakowa, uczony ten był przesłuchiwany przez niemieckie władze wojskowe. 6 listopada podczas tzw. Sonderaktion Krakau został aresztowany i przebywał w obozie koncentracyjnym do 18 listopada 1940 r. Gdy powrócił, miał obowiązek stałego meldowania się w siedzibie niemieckich władz bezpieczeństwa i zakaz opuszczania miejsca pobytu. Od 2 grudnia został zatrudniony w Zarządzie Archiwów Generalnego Gubernatorstwa, na którego czele stał znany mu dr Erich Randt, przed wojną dyrektor Archiwum Państwowego we Wrocławiu. O swej decyzji podjęcia pracy w Dyrekcji Archiwów Semkowicz powiadomił p.o. rektora UJ w czasie wojny Władysława Szafera oraz sekretarza generalnego Polskiej Akademii Umiejętności Tadeusza Kowalskiego. Objął referat archiwów niepaństwowych. Otrzymawszy od Randta dużą swobodę “starał się otoczyć opieką polskie zbiory archiwalne skonfiskowane przez Niemców osobom prywatnym (jak zbiory Potockich w Krzeszowicach), czy instytucji (jak PAU). Cenne części dokumentów personalnych i protokołów PAU po uporządkowaniu ukrył (...)". Wcześniej jednak wypadało mu wejść w związek z Instytutem.

“Wskutek trudnych dzisiaj do wyjaśnienia okoliczności (oszczędności budżetowych lub z obawy przed zatrudnianiem u siebie pracownika inwigilowanego stale przez Gestapo), Randt przeniósł etat Semkowicza (od dnia 1 stycznia 1941) z Dyrekcji Archiwów do budżetu Institut für Deutsche Ostarbeit (tzw. Ost-Institut) w Krakowie". Można by to określić jako czasowe oddelegowanie pracownika, który ze swej działalności w Instytucie miał składać sprawozdania Randtowi. Skoro umowa na opracowanie repertorium mieszczaństwa krakowskiego w średniowieczu została podpisana 27 marca 1941 r., to Semkowicz miał prawo później twierdzić, że pracę dla Instytutu podjął dopiero 1 kwietnia. Zakończył ją 30 kwietnia 1942 i wrócił do Zarządu Archiwów. Później, w maju 1944 r. sporządzone kartoteki repertorium oddał do Archiwum miasta Krakowa. W Instytucie “konspiracyjnie kierował wykonywanymi pracami doktorskimi bądź naukowymi swoich siedmiorga uczniów, którym w jesieni 1943 polecił wycofanie się z Ost-Institutu".

Polski punkt widzenia

Jednym z tych uczniów był Józef Mitkowski, którego fragment wspomnień spisanych w 1945 r. przytaczam za Rybicką. “Cel wejścia do Instytutu przedstawił nam prof. Semkowicz jako kontynuowanie polskiej pracy naukowej pod jego kierunkiem, czuwanie nad zagrabionymi zbiorami, kontrolowanie i - o ile możności - paraliżowanie szkodliwych poczynań Instytutu, a nawet wykonywanie pewnych prac ważnych z polskiego punktu widzenia przez podsuwanie Niemcom odpowiednich tematów, a następnie zatrzymywanie materiałów, bądź ich odpisów, w naszych rękach. (...) Otrzymałem wówczas między innymi opinię ks. metropolity Sapiehy, że pracy tej, jako otwierającej możliwość pracy naukowej z polskiego punktu widzenia bądź obojętnej, bądź nawet pożytecznej, możemy się podjąć. (...) Cel założony przy wstępowaniu do Instytutu został w pełni osiągnięty: Instytut otrzymał w sumie kilkaset stron bezwartościowych i nieskolacjonowanych przeważnie odpisów rękopisów, najważniejsza zaś praca, tj. indeks średniowiecznego mieszczaństwa krakowskiego, został zręcznie zatrzymany w naszych rękach (...)".

Wracam do tekstu Bieńkowskiego w PSB. “Pracę Semkowicza w Ost-Institut napiętnowała podziemna »Wolna Polska« (nr 27 z 23 grudnia 1941), a już po rozwiązaniu jego przynależności służbowej do tej instytucji »Wojna Cywilna« (nr 6 z 3 grudnia 1942) oraz »Małopolski Biuletyn Informacyjny« (nr 42 z 10 grudnia 1942). Zarzuty kolaboracji Semkowicza stały się wówczas przedmiotem prowadzonego z ramienia Kierownictwa Walki Cywilnej w Warszawie śledztwa prokuratorskiego, które wszakże zostało umorzone".

Już w kwietniu 1945 r. komunistyczny minister oświaty, Stanisław Skrzeszewski, polecił władzom UJ wszczęcie postępowania dyscyplinarnego przeciwko Semkowiczowi, którego parę tygodni później zawiesił w czynnościach profesora. Komisja dyscyplinarna podjęła działania w połowie lipca pod kierunkiem Michała Patkaniowskiego (u Rybickiej występuje jako M. Sałkoniowski!). Komisja przedstawiła rektorowi UJ Franciszkowi Walterowi zebrane zeznania świadków oraz swoją opinię, którą rektor oddał do ostatecznej aprobaty Komisji Prawniczej, kierowanej przed Fryderyka Zolla. Ta z kolei 27 kwietnia 1946 r. przedłożyła rektorowi wniosek o umorzenie postępowania, stwierdzając, że Władysław Semkowicz “nie tylko w niczym nie naruszył obowiązku wiernej służby Rzeczypospolitej (...) i unikania wszystkiego, co mogłoby obniżyć powagę nauki i znaczenie Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale że przeciwnie, całą swoją działalnością w czasie okupacji oddał nauce polskiej - z narażeniem własnego życia - poważne usługi". Rektor przesyłając komplet akt do ministerstwa wystąpił z wnioskiem o przywrócenie prof. Semkowiczowi prawa wykonywania zawodu, ale to nie nastąpiło i z końcem

1947 r. przeniesiono go na emeryturę.

Parę uwag końcowych. Władysław Semkowicz znalazł się w niemieckim instytucie nie z własnej woli, ale wskutek okoliczności niezależnych od niego. Niektórzy mogli odmówić pracy w tym miejscu bez narażenia się na represje, lecz z pewnością nie mógł tego zrobić Semkowicz naznaczony piętnem wroga Niemiec, który miał już za sobą pobyt w obozie koncentracyjnym. Autorzy piszący w prasie konspiracyjnej o jego kolaboracji niewątpliwie opierali się na ogólnej wiedzy o charakterze Instytutu, nie mogli natomiast być w pełni zorientowani, że Semkowicz i jego uczniowie sabotują cele placówki okupanta i prowadzą robotę w interesie polskim. Inaczej było w przypadku konspiracyjnego śledztwa, a także powojennych dociekań komisji dyscyplinarnej. Historyk patrzący z dzisiejszej perspektywy powinien z tego zdawać sobie sprawę.

Henryk Rutkowski (1929) jest członkiem Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Historycznego. Emerytowany kierownik Pracowni Atlasu w Instytucie Historii PAN. Opublikował szereg prac z zakresu geografii historycznej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2003