RWE i jej kulturalny kurier

Władysław Terlecki, jeden z najlepszych polskich pisarzy II połowy ubiegłego wieku, autor m.in. “Czarnego piołunu" i “Drabiny Jakubowej", przez lata współpracował z Radiem Wolna Europa, nadsyłając korespondencje i służąc w kraju jako skrzynka kontaktowa ze środowiskiem literackim - ujawnia w miesięczniku ODRA (nr 1/2004) Włodzimierz Odojewski, znakomity prozaik, od 1972 r. szef redakcji kulturalno-literackiej Rozgłośni Polskiej RWE.

Jesienią 1974 r. Odojewski - przebywający na emigracji i pracujący w centrali RWE - odebrał telefon z Francji. Rozmówca się nie przedstawił, ale pisarz rozpoznał głos swego warszawskiego kolegi, Władysława Lecha Terleckiego. Okazało się, że przez tydzień będzie on w Paryżu. Odojewski natychmiast zgodził się na spotkanie. Terlecki proponował, by szczegóły zaaranżowała ich dawna znajoma, także emigrantka z PRL. Ostrożność dyktowały podejrzenia, że telefony RWE są na podsłuchu komunistycznego wywiadu. Dostosowując się do konspiracyjnych reguł narzuconych przez przybywającego z kraju przyjaciela, Odojewski zadzwonił do znajomej z budki na ulicy i ustalił termin. Okazało się też, że Terlecki, który przez telefon dla zmylenia podsłuchujących sugerował, że zatrzymał się w hotelu, w rzeczywistości mieszka u rozmówczyni.

Podczas spotkania pisarze ustalili sposoby kontaktowania się. Odtąd systematycznie pisali do siebie, a kiedy Terleckiemu udawało się wyjechać na Zachód, spotykali się. Terlecki stał się dla RWE cennym źródłem informacji o życiu kulturalnym w PRL; nic dziwnego, że w początkach 1976 r. pojawił się pomysł zacieśnienia współpracy. Odojewski wspomina: “Nie pamiętam, komu pomysł przyszedł do głowy. Oczywiście część zespołu przypuszczała, że od czasu do czasu pojawiający się w programie artykuł podpisany nieznanym nikomu nazwiskiem (pseudonimem) jest materiałem z kraju. Częściej spadały na nasze biurka opracowania i analizy (lub obszerne z nich wyjątki), o których zespół wiedział, że pochodzą od »źródła« (to, co w terminologii PRL nazywało się »agentem«), czyli od kogoś z kraju, które to opracowania i analizy służyły za podkładki do audycji pisanych w zespole. I wiedziało się też, że na zwrot kosztów, hotel, diety - jeżeli »źródło« przyjeżdżało do jakiegoś miasta na Zachodzie, nawet na honorarium - są pieniądze z tzw. funduszu specjalnego, będącego w dyspozycji Amerykanów, niekontrolowanego nawet przez niemiecki Urząd Finansowy [RWE była placówką amerykańską, działającą z terytorium Republiki Federalnej na mocy umowy z rządem w Bonn - KB]. Wszystko to jednak otoczone było mgłą tajemnicy i do programu w ten sposób materiały trafiały tylko sporadycznie. Kto przekonał dyrekcję amerykańską, że ze współpracownikami z kraju program może nabrać rumieńców, bo można - wpuszczając doń szerzej ich teksty - nie tylko zapełnić luki po wymierających autorach emigracyjnych, ale ten program odświeżyć, przybliżyć do krajowej problematyki, pogłębić? Może pomysł na taką zmianę wisiał niejako w powietrzu? Może dyrektor Zygmunt Michałowski przejmując [po Janie Nowaku Jeziorańskim - KB] rozgłośnię czuł, że program wymaga zmian, odnowy, spojrzenia na kraj nie tylko przez »akowsko-londyńskie« okulary, na pewno zaś potrzebuje radykalnego odmłodzenia? (...) W każdym razie Amerykanie, uważający pewnie problematykę kulturalno-literacką za względnie neutralną politycznie i niezbyt drażniącą komunistów, to zezwolenie dali wpierw mojej redakcji, tzn. dano mi wolną rękę w przemodelowaniu programu kulturalno-literackiego. Ten program najszerzej był później obsługiwany przez »frilanserów», jak nazywało się w żargonie radiowym współpracowników z zewnątrz".

Odtąd Terlecki nie tylko sam nadsyłał Odojewskiemu komentarze o życiu kulturalnym PRL, ale też był skrzynką kontaktową RWE w kraju: za jego sprawą trafiały do Monachium teksty innych autorów. On zamawiał je u kolegów pisarzy i dziennikarzy oraz organizował kanały przerzutowe przez emigrantów odwiedzających Polskę, studentów i naukowców jadących na zachodnie stypendia, turystów, a nawet handlarzy. Nazwisk krajowych współpracowników nie znali nawet dyrektorzy RWE, a tylko - poza Terleckim - Odojewski i Jan Mierzanowski. Może dlatego udało się uniknąć dekonspiracji (wedle Odojewskiego jedynie Zdzisław Najder próbował wymusić ujawnienie mu listy współpracowników, Odojewski jednak odmówił).

Już za III RP policzono, że Władysław Terlecki pozyskał dla programu kulturalnego RWE ponad 160 współpracowników z kraju.

KB

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2004