Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tłumaczy, że choć ustawa mu się nie podoba, inaczej zrobić nie mógł, bo jej odrzucenie skutkowałoby karą finansową nałożoną przez Unię.
Oparta na unijnej dyrektywie ustawa powinna była zostać wprowadzona w życie sześć lat temu. Dlaczego przez sześć lat w tej sprawie działo się niewiele? Odpowiedzi znamy: były istotniejsze problemy, nie złożyło się, kryzysy gabinetowe, negocjacje i sprawy na ostrzu noża. Efekt? Ustawę rząd przepycha przez parlament w ostatnim możliwym momencie, na dodatek pomijając konsultacje społeczne.
Rząd nie tłumaczy jednak, dlaczego konieczny okazał się zapis, który zezwala władzom na odmowę dostępu do informacji w przypadku, gdy dotyczą one ważnych interesów gospodarczych czy postępowań sądowych z udziałem państwa. W polskim prawie takie zapisy od dawna istnieją, więcej: są wykorzystywane bardzo arbitralnie, o czym "Tygodnik" przekonał się niedawno na własnej skórze. Zapytaliśmy Ministerstwo Środowiska, na jakich zasadach może zostać ogłoszony skład cieczy wpompowywanej pod ziemię w trakcie eksploatacji gazu łupkowego, wiedząc już z innych źródeł, że zawiera ona toksyczne składniki. Ministerstwo uważa, że dane można ujawnić pod warunkiem, że nie złamie to przepisów dotyczących ochrony informacji niejawnych, zwalczania nieuczciwej konkurencji, tajemnicy handlowej itd. A, przypomnijmy, chodzi o element istotny dla zdrowia mieszkańców okolic, w których wydobywany będzie gaz.
Urzędnicy otrzymują właśnie do rąk oręż, którym będą mogli posługiwać się wedle własnego widzimisię. A gęby awanturników zawsze będą mogli zamknąć cytatem z premiera, który usilnie przekonuje, że zawężenie dostępu do informacji w istocie jest tego dostępu poszerzeniem.