Reklama

Ładowanie...

Rozpruty romans

Rozpruty romans

26.09.2011
Czyta się kilka minut
Tak pisałaby Eliza Orzeszkowa, gdyby urodziła się nie w 1841, ale w 1941 roku i mogła wreszcie pisać co i jak chce.
O

Oczywiście, nie ta z okropnych fotografii w szkolnych klasach, nie obiekt głupawych uwag o "opisach przyrody" w "Nad Niemnem", ale twórczyni najlepszych portretów kobiecych w polskiej prozie nowoczesnej, intelektualistka, szefowa wydawnictwa, mądra i niezależna kobieta. Czytam Antonię Byatt jako jej wymarzoną inkarnację. Także dlatego, że autorka "Panny w ogrodzie" ukochała XIX wiek i nawet jeśli akcja jej prozy rozgrywa się w innym czasie, epoka wiktoriańska pozostaje zawsze istotnym odniesieniem, na czele z rokiem 1859, który "człowieka wysadził ze środka wszystkich rzeczy".

Nie chodzi o nostalgię. Byatt podziela (a ja za nią) przekonanie Norwida, że "jesteśmy DOPIERO ludźmi XIX wieku". Świat, w którym żyjemy - jego instytucje i dyskursy, szalona ekspansja nauki i technologii, społeczeństwo jako pole nieustannych konfliktów i negocjacji, prymat ekonomii i biologii - cała ta nieznośnie powikłana, pełna sprzeczności całość nowoczesnego życia stanowi żywe i niezamknięte dziedzictwo tamtego stulecia. A co w tym miejscu najważniejsze, XIX wiek dał nam prozę powieściową w roli, jakiej nigdy przedtem ani potem nie pełniła - tj. formę, która obiecuje to wszystko rozumnie opowiedzieć, a przez to oswoić i pogodzić czytelnika z rzeczywistością, której żadna z dyscyplin poszczególnych nie chce i nie potrafi mu objaśnić.

Każda powieść Byatt mówi jawnie i natarczywie, że literatura jest ważna, ponieważ inne dyscypliny nie interesują się pojedynczym ludzkim istnieniem w jego niepowtarzalnej zwykłości. Wyrzekając się potrzeby literatury, skazujemy się na niemotę i bezsens.

"Opętanie" jest romansem, który wyjawia czytelnikowi, iż wie, że jest napisany: " - Postmodernistyczny cytat...". Wiedza nie niszczy jednak iluzji, ale ją przyzywa. Czytelnik czuje się niczym latająca ryba: uwodzony sensacyjną fabułą, nurza się w powieściowym świecie skonstruowanym z nieprawdopodobną precyzją i drobiazgowością, a za chwilę, wytrącony z odurzenia, widzi kunsztowność literackiej gry i chętnie się jej poddaje. Rozpruty romans nadal wzrusza i bawi, także dlatego, że para głównych bohaterów podlega podobnym doświadczeniom. Maud i Roland to zawodowi czytelnicy. Używają literatury do życia w dwojakim sensie: on filolog bez etatu, o niskim statusie społecznym; ona - feministyczna badaczka o ziemiańskich korzeniach. Odkrywają nagle, że ich życie jest opowiadane przez słowa napisane sto lat wcześniej. Odkryty romans epistolarny dwojga XIX-wiecznych poetów okazuje się listem w butelce skierowanym właśnie do nich, czyli do każdego - jak to literatura. Produktywność romansu w XIX wieku wynikała m.in. z gwałtownego zetknięcia i zmieszania się dwóch języków miłosnych: romantycznego idealizmu i realistycznego materializmu (i tuśmy ich dłużnikami).

Autor artykułu

Literaturoznawca, eseista, profesor w Instytucie Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego, od 2020 r. jego rektor. W 2010 roku otrzymał Nagrodę Literacką Gdynia w kategorii „Eseistyka” za...

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]