Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Oczywiście, nie ta z okropnych fotografii w szkolnych klasach, nie obiekt głupawych uwag o "opisach przyrody" w "Nad Niemnem", ale twórczyni najlepszych portretów kobiecych w polskiej prozie nowoczesnej, intelektualistka, szefowa wydawnictwa, mądra i niezależna kobieta. Czytam Antonię Byatt jako jej wymarzoną inkarnację. Także dlatego, że autorka "Panny w ogrodzie" ukochała XIX wiek i nawet jeśli akcja jej prozy rozgrywa się w innym czasie, epoka wiktoriańska pozostaje zawsze istotnym odniesieniem, na czele z rokiem 1859, który "człowieka wysadził ze środka wszystkich rzeczy".
Nie chodzi o nostalgię. Byatt podziela (a ja za nią) przekonanie Norwida, że "jesteśmy DOPIERO ludźmi XIX wieku". Świat, w którym żyjemy - jego instytucje i dyskursy, szalona ekspansja nauki i technologii, społeczeństwo jako pole nieustannych konfliktów i negocjacji, prymat ekonomii i biologii - cała ta nieznośnie powikłana, pełna sprzeczności całość nowoczesnego życia stanowi żywe i niezamknięte dziedzictwo tamtego stulecia. A co w tym miejscu najważniejsze, XIX wiek dał nam prozę powieściową w roli, jakiej nigdy przedtem ani potem nie pełniła - tj. formę, która obiecuje to wszystko rozumnie opowiedzieć, a przez to oswoić i pogodzić czytelnika z rzeczywistością, której żadna z dyscyplin poszczególnych nie chce i nie potrafi mu objaśnić.
Każda powieść Byatt mówi jawnie i natarczywie, że literatura jest ważna, ponieważ inne dyscypliny nie interesują się pojedynczym ludzkim istnieniem w jego niepowtarzalnej zwykłości. Wyrzekając się potrzeby literatury, skazujemy się na niemotę i bezsens.
"Opętanie" jest romansem, który wyjawia czytelnikowi, iż wie, że jest napisany: " - Postmodernistyczny cytat...". Wiedza nie niszczy jednak iluzji, ale ją przyzywa. Czytelnik czuje się niczym latająca ryba: uwodzony sensacyjną fabułą, nurza się w powieściowym świecie skonstruowanym z nieprawdopodobną precyzją i drobiazgowością, a za chwilę, wytrącony z odurzenia, widzi kunsztowność literackiej gry i chętnie się jej poddaje. Rozpruty romans nadal wzrusza i bawi, także dlatego, że para głównych bohaterów podlega podobnym doświadczeniom. Maud i Roland to zawodowi czytelnicy. Używają literatury do życia w dwojakim sensie: on filolog bez etatu, o niskim statusie społecznym; ona - feministyczna badaczka o ziemiańskich korzeniach. Odkrywają nagle, że ich życie jest opowiadane przez słowa napisane sto lat wcześniej. Odkryty romans epistolarny dwojga XIX-wiecznych poetów okazuje się listem w butelce skierowanym właśnie do nich, czyli do każdego - jak to literatura. Produktywność romansu w XIX wieku wynikała m.in. z gwałtownego zetknięcia i zmieszania się dwóch języków miłosnych: romantycznego idealizmu i realistycznego materializmu (i tuśmy ich dłużnikami).