Rozmowa z filozofem

Jest wrzesień 1983 r. Na plebanii w pod paryskim Clamart kończę doktorat o filozofii nadziei Paula Ricoeura. Na tym samym piętrze mieszka Jean Millet, stary francuski ksiądz, kiedyś kapelan paryskiego liceum Stanislas, potem proboszcz kilku podparyskich parafii, a po rezygnacji z probostwa po prostu wikariusz w Clamart. - Wiesz - odzywa się kiedyś do mnie przy śniadaniu - twój Ricoeur był dziekanem Wydziału Humanistycznego w naszym Nanterre. Studenci w dniach rewolty '68 roku wypisali mu nad katederką: Ricoeur - stary osioł. A on pod tym napisem prowadził wykłady.

05.06.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Wiem, wiem, to znana historia. Jean nie daje jednak za wygraną: - Ale pewnie nie wiesz, że Ricoeur był moim parafianinem, gdy jeszcze pracowałem w Chatenay-Malabry.

Jak to parafianinem? Przecież to protestant. - No tak, ale dla niego te podziały nie były takie ważne. Czasem on lub ktoś z rodziny wpadał, gdy coś organizowaliśmy. Chcesz, zadzwonię, może będzie mógł cię przyjąć.

Oczywiście, że chcę. Wieczorem Jean mówi spokojnym głosem: - Załatwione. Jutro po Mszach jedziemy. Ma spotkanie w centrum protestanckim.

Niedziela jest dżdżysta. Wysłużona renówka starego wikarego sunie spokojnie, jakby pogodzona z własnym losem. Parkujemy i wchodzimy do centrum. Sporo ludzi. Pytamy o Ricoeura. “Tak, jest i to od czterech godzin. Miał referat na temat tradycji. Teraz dyskutują" - kobieta wskazuje oszkloną salę. Wchodzimy. Widać grupę ludzi, siedzących wokół starszego mężczyzny w popielatym swetrze. Szpakowate włosy, silne okulary, zmęczona, smutna twarz. Tak, to Ricoeur. Ktoś właśnie zadaje pytanie, czy ich wspólnota nie poświęca zbyt dużo czasu akcjom społecznym, zapominając o oddawaniu chwały Bogu. - Tak - odpowiada. - Te dwie sprawy należy łączyć. Przecież Modlitwę Pańską rozpoczynamy od słów “Ojcze nasz, któryś jest w niebie...", a kończymy: “i wybaw nas ode złego". Tym aktem chwały i prośby chcemy objąć każdy wymiar naszego życia: od otwarcia na nieskończoność aż po walkę ze złem. Ostatecznie Bóg jest Panem historii.

Dyskusja dobiega końca. Podchodzimy. “A, to pewnie ksiądz dzwonił do mnie wczoraj". Siadamy w kącie sali. Ricoeur wspomina najpierw spotkania z Polakami, z polską filozofią. Najbardziej utkwił mu w pamięci Roman Ingarden: - Wie ksiądz, pracuję teraz nad odwiecznym tematem filozofii, nad kwestią czasu. Myślę, że można ją rozwijać przez analizę zdolności człowieka do opowiadania minionych zdarzeń i wyimaginowanych historii. I tu rozważania etyczne Ingardena są mi bardzo pomocne. Ciekawe, że na ten ślad naprowadził mnie także pewien ksiądz, filozof z Krakowa... Ale u was, mówią, z dziedzin filozoficznych najlepiej rozwija się logika. Nie tylko ze względu na tradycje szkoły lwowskiej, ale również dlatego, że to bezpieczne... A tak sięgając do korzeni, to ja zetknąłem się z Polską w trochę dziwnych warunkach. Podczas wojny byłem internowany w Stargardzie, niedaleko Szczecina. W mieście byliśmy rozkwaterowani w różnych domach. Trafiłem do pewnego adwokata, który posiadał w bibliotece opera omnia Jaspersa. Moje pierwsze prace powojenne były owocem lektur i zapisów właśnie z czasu internowania.

Pytam, czy czuje się bardziej filozofem, czy teologiem. - Jestem oczywiście filozofem - odpowiada. - Ale filozofem, który nie potrafi wziąć w nawias swojej wiary chrześcijańskiej. Jak bowiem można filozofować na takim poziomie abstrakcji, w oderwaniu od tego, co życiowo istotne, ważne? Pewnie te podziały mają sens i niech metodologowie je wytyczają. Istnieje jednak coś więcej, na co zwrócił mi uwagę Henri Marrou, niedawno zmarły mój przyjaciel, wielki znawca św. Augustyna. W Hipponie, algierskim Annaba, odkopano fragmenty świątyni, w której Augustyn wygłosił większość ze swoich cudownych kazań. Kilkanaście metrów na kilkanaście... Czy Augustyn, głosząc te kazania, pisząc komentarze do Biblii i “Wyznania", jeden z najznakomitszych przykładów narracji o ludzkim przeżywaniu czasu, zastanawiał się nad tym, czy jest filozofem, czy też teologiem? Najważniejsze to myśleć, tworzyć w horyzoncie własnych przekonań. I być gotowym na jego poszerzanie i krzyżowanie z horyzontem innych.

Pytam, czy jego filozofowanie można ująć słowami “rozumienie" i “nadzieja". - Tak, chodzi mi o rozumienie i o nadzieję. Rozumienie to - jak mówi Heidegger - jeden z podstawowych sposobów istnienia człowieka. Jesteśmy bytami rozumiejącymi. Filozofia, zwłaszcza filozofia religii, nie może tylko redukować i demitologizować. Trzeba uczyć naszych współczesnych odkrywać wielkie teksty: mity, opowieści, tradycje. Odkrywać, aby rozumieć; rozumieć, aby zrozumieć siebie. Tak też pojmuję obrazy, znaki i wydarzenia zapisane w Biblii. Są zaofiarowaniem nadziei, tej przestrzeni, w której człowiek może zrozumieć całą swą egzystencję, wchodzić we wspólnotę z innymi, poświęcać się. Dla mnie żyć nadzieją to żywić przekonanie, że zawsze będzie nam towarzyszyć słowo, które pozwala istnieć. Człowieka nie można sprowadzić do roli narzędzia, zredukować do roli środka użycia. Właśnie przed tym broni słowo poety i mędrca, słowo prorockie.

Pytam jeszcze o relację nauki i wiary. - W naszym obozie dla internowanych - odpowiada Ricoeur - był pewien naukowiec. W kieszeniach robotniczego ubrania nosił zawsze miniaturowe wydanie Biblii i jakieś dziełko matematyczne. Mawiał: “We mnie, w moim życiu, stanowią one jedno".

W drodze powrotnej Jean pokazuje mi kościół, który zbudował przed kilkunastu laty. Zamknięty. Wracamy, niewiele mówiąc. Deszcz ciągle siąpi. Dopiero na ulicach Clamart Jean odzywa się: - Nigdy nie zwróciłem uwagi, że tak właśnie się modlimy. Że zaczynamy od “Ojcze nasz", a kończymy: “wybaw nas ode złego".

Ks. prof. HENRYK SEWERYNIAK (ur. 1951) jest teologiem. Kieruje Katedrą Chrystologii i Eklezjologii Fundamentalnej na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Konsultor Rady Episkopatu Polski ds. dialogu religijnego i członek Rady Episkopatu Polski ds. dialogu z religiami niechrześcijańskimi. Wydał m.in.: “Święty Kościół Powszedni", “Świadectwo i sens. Teologia fundamentalna" i “Tajemnicę Jezusa".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2005