Rosja: kraj o nieodgadnionej przeszłości

Tabliczki „Ostatni adres”, upamiętniające ofiary stalinowskich represji, od kilku tygodni masowo znikają z fasad domów w Moskwie i w innych miejscach. Rosja nie chce wiedzieć o dawnych zbrodniach. Nie chce też słyszeć o zbrodniach popełnianych współcześnie.
w cyklu Rosyjska ruletka

20.07.2023

Czyta się kilka minut

Uroczysty montaż tabliczek "Ostatni adres", 10 grudnia 2014 r.

Ostatni adres” to projekt obywatelski, oddolna inicjatywa: umieszczenie na wniosek rodzin i za zgodą mieszkańców tabliczki w miejscu, gdzie mieszkała osoba represjonowana. Mała tabliczka wyglądająca jak fiszka z kartoteki, zawierająca podstawowe dane. Nic więcej.

„W środku nocy znikali z domów, wywlekani przez enkawudzistów, ginęli od kuli w katowniach czy w bezimiennym lesie albo z wycieńczenia w łagrze. Byli lekarzami, aktorami, robotnikami, stróżami, dyplomatami, studentami. Zwykłymi ludźmi. Ich nazwisk nikt dziś nie pamięta. Mówiono o nich »piana historii« – niepoliczalne drobinki, zaokrąglane w przybliżeniu do tysięcy czy nawet milionów. Akcja »Ostatni adres« ma przywrócić tym drobinkom jestestwo, człowieczeństwo, którego zostali pozbawieni nieludzkim potraktowaniem, nieludzką śmiercią, nieludzkim pochówkiem, nieludzkim postępowaniem władz, aplikujących kolejnym pokoleniom obywateli krople bezpiecznej amnezji. (…) Zainicjowana w 2014 roku akcja »Ostatni adres« ma pomóc w odrobieniu lekcji historii i przywrócić pamięć o ofiarach czasów pogardy”. Cytat pochodzi z napisanego w 2016 r. tekstu „Tabliczka wielkości dłoni”. Od tamtego czasu minęło 7 lat – wieczność.

W tym czasie pilotujący tę i wiele innych akcji poświęconych ofiarom totalitaryzmu Memoriał został zlikwidowany (nie pomogło nawet to, że stowarzyszenie zostało uhonorowane Pokojową Nagrodą Nobla). To symboliczne, że decyzja o pozbyciu się tego ważnego strażnika pamięci zapadła dosłownie w przededniu inwazji na Ukrainę, jak gdyby putinowski reżim chciał zawczasu odciąć społeczeństwo od wiedzy o stalinizmie i budować swoją mitologię, sięgając po straszliwe wzorce tamtej epoki. Putin z widoczną przyjemnością zakłamuje historię, przedstawiając na piśmie i w mowie własne widzenie przeszłości, które jak ulał pasuje do teraźniejszych celów jego polityki. A że cele się zmieniają, to zmienia się też ukazywany przezeń skrzywiony bieg dziejów. Jeden z rosyjskich satyryków powiedział kiedyś, że Rosja to kraj o nieodgadnionej przeszłości. Putin chyba wziął ten aforyzm na poważnie.

Fundamentem putinowskiej wizji historii jest zwycięstwo w wielkiej wojnie ojczyźnianej, święte, niepokalane, dające Rosji niepodważalne prawo do pozycji supermocarstwa. Pod tym szyldem odbudowywany jest też kult Stalina. Alternatywne opinie nie mają prawa bytu, są świadomie zwalczane jako działania antypaństwowe. W warunkach wojny z Ukrainą podobny mechanizm aparat bezpieczeństwa stosuje wobec osób, które wyrażają inne od głoszonego przez władze zdanie na temat „specjalnej operacji wojskowej”. Osoby piszące o zbrodniach w Buczy czy krytykujące rosyjską armię są skazywane na wysokie wyroki.

Dziennikarz Siergiej Parchomienko, inicjator akcji „Ostatni adres”, zauważył, że tabliczki zaczęły coraz częściej znikać po rozpoczęciu wojny: „Na początku to nie było zjawisko masowe. Ale było jasne, że to nie żarty. Pierwsze oznaki tego, że nastroje się zmieniają i rośnie agresja wobec naszego projektu, pojawiły się rok przed inwazją. A potem to wszystko narastało, w miarę jak zwiększało się napięcie i propaganda. Jest pewna grupa ludzi, którzy wcześniej nie śmieli dewastować naszych tabliczek, ale po cichu z nienawiścią odnosili się do naszej działalności i filozofii, u której podstaw leży szacunek wobec życia, wobec ludzi. I wobec historycznej winy, którą należy zbadać, przemyśleć, przeżyć. To dla nich jest nie do przyjęcia. Dla nich to zbyt skomplikowane. (…) Jest jasne, że ci ludzie mają opiekunów na górze, wsparcie, od czasu do czasu otrzymują instrukcje, może nawet dostają jakieś niewielkie wynagrodzenie”. Jak mówi Parchomienko, odtwarzanie tych tabliczek, które zostały zniszczone, nie ma teraz sensu. „Ale wszystko przywrócimy, gdy skończy się szaleństwo”.

„To wojna państwa w sojuszu z turbopatriotami przeciwko pamięci jako takiej, to wojna o świadomą polityczną amnezję” – komentuje politolog Andriej Kolesnikow na stronie „The New Times” („Nowoje Wriemia”). Przy czym jest to tylko część szerszej kampanii mającej na celu zniszczenie miejsc pamięci. Pamięci, która staje się opozycyjna i niepożądana. Represjonowanie przeszłości ma stanowić uzasadnienie dzisiejszych represji.  

Kolesnikow przywołuje przykład demontażu tablic upamiętniających rozstrzelanych wiosną 1940 r. polskich jeńców w Twerze (d. Kalinin) z budynków, gdzie odbywały się egzekucje. I innych, coraz częstszych przypadków z różnych regionów Federacji Rosyjskiej.


Anna Łabuszewska: Na zwierciadle putinizmu, okopconym dymami wojny, pojawiają się kolejne rysy. Bunt Prigożyna i towarzyszące mu dziwne turbulencje to oznaki kryzysu systemu.


 

Jesienią ubiegłego roku w obwodzie tomskim zniszczone zostały trzy memoriały odnoszące się do upamiętnienia polskich zesłańców: w wiosce Połozowo zdemontowano krzyż i rozbito tablicę z nazwiskami rozstrzelanych Polaków, w polskiej wsi Białystok zniszczono krzyż i zerwano tabliczki „Polska pamięta”, w Tomsku usunięto tablice z pomnika pamięci represjonowanym. Ostatnio w obwodzie irkuckim (z inicjatywy lokalnych władz), w Karelii i Kraju Permskim doszło do demontażu oznaczeń miejsc pamięci poświęconych rozstrzelanym Litwinom i Polakom.

W Jakucji zniknęły tabliczki upamiętniające polskich zesłańców (przy czym nie tylko ofiar stalinowskich represji, ale także zesłańców z czasów caratu). Podobny akt wandalizmu miał miejsce w obwodzie swierdłowskim, gdzie zbezczeszczono miejsca pochówku i zniszczono upamiętnienia Polaków deportowanych tu w 1939 r. Zdaniem aktywisty Memoriału Roberta Łatypowa „to polityczny gest wobec państw, które Rosja uważa obecnie za nieprzyjazne”. To także swoisty rewanż za demontaż pomników wdzięczności dla Armii Czerwonej w Polsce i państwach bałtyckich.

Unicestwianie pamięci o zbrodniach przeszłości, militaryzacja świadomości społecznej, wszechobecna propaganda wbijająca w głowy Rosjan, że ich państwo ma zawsze rację, wspomaga prowadzenie zbrodniczej wojny w Ukrainie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej