Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zapał ks. Sylwestra Zawadzkiego i tych, którzy go wspierali, zasługuje na szacunek. Dlatego protestuję przeciw pokpiwaniu z księdza i dzieła, którego realizacja właśnie dobiegła końca.
Tu proste pytanie: dlaczego tyle trudu i pieniędzy, by wznosić monumenty, które - z punktu widzenia praktycznego - niczemu nie służą? Widzę dwa rodzaje motywów. Pierwszy, to po prostu chwała Boża. Tylko Boga miały chwalić niedostępne dla ludzkiego oka misternie wykończone rzeźby na wieżach średniowiecznych katedr. I druga kategoria, dość przyziemna: kiedy Papież poświęcał kamień węgielny pod wznoszoną przez Sangoulé Lamizana, prezydenta Wybrzeża Kości Słoniowej, (zbyt) ogromną katedrę w Jamusukro, ktoś mi wyjaśnił, że zagubionym w masie islamu katolikom będzie ona dawała poczucie wartości. Będzie mówić: nasz Bóg jest wielki i my też jesteśmy wielcy.
Analogia z górującym nad Rio de Janeiro Chrystusem Zbawicielem (dziełem Paula Landowskiego) ze wzgórza Corcovado sama się narzuca.
Tamten monument został odsłonięty 12 października 1931 r. Było to nie tyle odsłonięcie, co włączenie oświetlenia. Dokonał go, drogą radiową z Rzymu, Guglielmo Marconi. 50 lat później nowe oświetlenie włączył Paweł VI, a w 50. rocznicę obecności statui, w 1981 r. - Jan Paweł II. Chrystus z Corcovado w roku 2007 r. został zaliczony do siedmiu nowych cudów świata. Zasługuje na to, i tyleż z racji wielkości, co genialnego usytuowania.
Dziś trudno sobie wyobrazić Rio bez Chrystusa z Corcovado. Czy dzieło rzeźbiarza Mirosława Kazimierza Pateckiego (oraz dr. hab. inż. Jakuba Marcinowskiego
i doc. Mikołaja Kłapecia) czeka równie wspaniała przyszłość...? Nie wiadomo. Kiedy w latach 30. Landowski konstruował w Paryżu pomnik dla Rio de Janeiro, Kościół promował kult Chrystusa Króla. Dziś - jakby bardziej wrażliwy na słowa "Królestwo moje nie jest z tego świata" (J 18, 36) - chce raczej przybliżyć światu Tego, który jest "cichy i pokornego serca". Zawsze będą ludzie, których wielkie budowle, jak Sagrada Familia w Barcelonie czy - toutes proportion gardées - bazylika w Licheniu, będą zachwycały. Jednak, sądzę, to nie jest dobry język do głoszenia wielkości Pana Boga.
Świebodzin słusznie się spodziewa, że monument przyciągnie tłumy turystów (pielgrzymów?), co przyniesie miastu całkiem wymierne korzyści gospodarcze. Ale ponieważ chodzi tu nie o jakikolwiek monument, lecz Pana Jezusa Chrystusa, trudno nie pytać o korzyści duchowe. Czy największa na świecie figura zdoła przybliżyć ludzkim sercom Tego, który "istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej" (Flp2, 6-8)?
Nie zawsze im większe są pomniki, to tym większe są wiara, nadzieja i miłość. Bo tych trzech niczym nadsztukować się nie da.