Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Automatyzm prześmiewczych – oraz nakazujących bojkot – reakcji na referendum każe mi się zastanawiać, czy nie kryje się za tym coś więcej niż zwyczajowa (podzielana przeze mnie) niechęć do PiS. Ostatnie niewyśmiewane referendum odbyło się w 2003 r. Potem podważano sens głosowania w sprawach m.in. aborcji, wejścia do strefy euro oraz tematów wybranych przez prezydenta Komorowskiego. Winę zdaje się tu ponosić neofickie w Polsce przyjęcie liberalnej apoteozy wolności od polityki.
W oczach zwolennika demokracji bezpośredniej referendum w Polsce jest jak osoba transpłciowa, która ciągle zadaje sobie pytanie, czy jest valid, czy ma passing w społeczeństwie. W temacie referendum za każdym razem obawiam się, czy w kolejnych tekstach będzie ono przedstawiane jako coś z natury podejrzanego czy też, jak w Szwajcarii, jako coś prowokującego pytania – może gniewne i kontrowersyjne – ale bez podważania sensu tego instrumentu demokracji. Gdy w sierpniu patrzyłam w kiosku na poruszające temat referendum okładki tygodników, mój „test Szwajcarii” zdał – za sprawą wywiadu z Mikołajem Grynbergiem – tylko „Tygodnik”.
Michał Okoński prowokacyjnie zadał Grynbergowi trzecie i czwarte pytanie referendum.
„Ja bym chciał, żeby ci ludzie nie musieli umierać. Unia jest gotowa na ich przyjęcie, tylko my ich nie przyjmujemy, bo to przynosi korzyści polityczne, szczególnie przed wyborami. (...) Większość murów nie działa” – mówi Grynberg, a na sugestię, że wobec tego pytanie o likwidację bariery uchyla jako bezsensowne, odpowiada: „Powinny u nas wreszcie zacząć obowiązywać procedury, które uniemożliwiają wyrzucanie ludzi przybywających z takich krajów jak Syria, Afganistan czy Jemen”. Michał Okoński mówi pisarzowi: „Ja na swój sposób jestem wdzięczny PiS-owi za to referendum, bo zmusił mnie do skonfrontowania się z Twoją książką”.
Niejeden czytelnik potraktuje ten wywiad jako jedną z wielu publikacji o kryzysie uchodźczym. Zwolenniczka demokracji bezpośredniej, ocierając łzę wzruszenia, zauważy, że referendum jako takie ma tu passing.
ANNA CZEPIEL, POLITOLOŻKA