Pustynia codzienności

Mój znajomy niedawno z wielkim zapałem postanowił czytać codziennie Biblię. Szybko się jednak zorientował, że minął kolejny dzień, a on nie otworzył tego, co napisane zostało dla naszego pouczenia, abyśmy dzięki cierpliwości i pociesze, które niosą Pisma, podtrzymywali nadzieję.

05.12.2004

Czyta się kilka minut

---ramka 342435|prawo|1---“Jak mogę czytać w takim zabieganiu? Jeśli nawet znajdę czas, to dostojne słowa proroków mieszają mi się z jazgotem codzienności: w uszach mam marudzenie szefa, na żołądku stres spowodowany debetem, a po głowie fruwają strzępy planów na jutro. Jak mam się skupić, gdy zza ściany dochodzi krzyk żony, bo dzieciaki znowu coś zbroiły? Jak mam czytać o wyzwoleniu Izraela, skoro znacznie bardziej interesuje mnie wolność na Ukrainie? Musiałbym się znaleźć na pustyni, żeby się nawrócić!".

Jeśli podpisujesz się pod powyższymi stwierdzeniami, jesteś w niemałym błędzie. Pustynia kojarzy Ci się z podkolorowanymi folderami biur podróży, z bezproblemowym miejscem rajskiego urlopu. Tylko że złociste piaski, palmy daktylowe, chłodzący wiaterek oraz mrożone drinki przynoszone przez szarmanckiego młodziana albo egzotyczną piękność nie mają nic wspólnego z pustynią. Gdybyś rzeczywiście się na niej znalazł, to prócz skondensowanych lęków codzienności, które na pewno zabrałbyś ze sobą, odkryłbyś, że stoisz na zgliszczach Twoich marzeń, wydmach zmarnowanych szans, doskwiera Ci świadomość dokonanego zła. Poczucie bezsensu, samotności, nudy, wciskałoby się w Twoją duszę jak pustynny piasek do oczu, uszu, nosa... Pustynia nie jest miejscem duchowego komfortu, tylko krainą doświadczenia ludzkiego losu, zwielokrotnionego ciężaru brzemienia, które dziś dźwigasz. Nie zaznałbyś tam więcej spokoju niż w swojej codzienności.

Zamiast zatem wzdychać za nieistniejącą oazą spokoju, uznaj, że adwent to czas, w którym słowo Boga chce dotrzeć do Ciebie w Twoim zabieganiu. Nie musisz odchodzić na pustynię, by od odzianego w sierść wielbłądzią i przepasanego skórzanym pasem faceta usłyszeć brutalne: “Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed prawdą o sobie? Wydajcie owoc godny nawrócenia, a nie myślcie, że możecie sobie powtarzać usypiające banały. Każde drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone". Bardziej przypomina to, co prawda, młot niszczący złudzenia niż pocieszenie dla biednych i zapłakanych dzieci, którym brzydki świat zabrał zabawki, ale uwierz, że głos znad Jordanu pokazuje Ci drogę do przestrzeni, w której “wilk zamieszka wraz z barankiem, pantera z koźlęciem razem leżeć będą, cielę i lew paść się będą społem i mały chłopiec będzie je poganiał".

Nie bój się Słowa. Słuchaj go jak głosu wołającego na pustkowiu. Nie użalaj się nad swoją dolą, stwierdzając, że rzeczywistość jest inna niż zapowiadała reklama duchowej turystyki. Nie oczekuj natychmiastowej realizacji obietnic. Czytaj codziennie, a niedługo stwierdzisz, że przybliżyło się Królestwo. Życiodajne Źródło jest tuż obok Ciebie, a Ty dostałeś siłę, by przemieniać pustynię w ogród.

---ramka 342434|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2004