Przychodzi Węgier do lekarza

Między Słowacją a Węgrami iskrzyło od dawna. Nowelizacja słowackiej ustawy o języku państwowym - która weszła w życie 1 września i uderza w mniejszość węgierską - doprowadziła relacje między oboma krajami do punktu wrzenia.

08.09.2009

Czyta się kilka minut

Tak źle nie było od dawna. Kilka tysięcy Węgrów, obywateli Słowacji, protestujących na stadionie w Dunajskiej Stredzie; przejście graniczne w Komárnie zablokowane przez węgierskie ugrupowanie ekstremistyczne Jobbik; atrapa bomby przed Instytutem Słowackim w Budapeszcie; próba zepchnięcia z drogi auta słowackiego ambasadora; niewpuszczenie węgierskiego prezydenta na Słowację... - tak wygląda bilans ostatnich dwóch tygodni. "To może doprowadzić do wojny!" - grozi Ján Slota, szef słowackich nacjonalistów wchodzących w skład rządu. Rzeczywiście? W XXI wieku, w Unii Europejskiej? Wojna?

Pogranicze kipi

Przyczyną eskalacji jest nowelizacja słowackiej ustawy o języku państwowym, która weszła w życie 1 września. Ma ona chronić język słowacki, zaś kara grzywny za złamanie jej przepisów może sięgnąć nawet 5 tys. euro! Przestrzegania mają pilnować instytucje publiczne i samorządowe oraz administracja państwowa.

Problem w tym, że ustawa uderza głównie w Węgrów, którzy są na Słowacji największą mniejszością: stanowią aż 10 proc. populacji. W wielu miasteczkach na południu kraju łatwiej usłyszeć węgierski niż słowacki.

Teoretycznie ustawa ma zapobiegać sytuacjom, gdy obywatel mówiący tylko po słowacku będzie przymusowo stykać się w różnych "sytuacjach publicznych" z językiem, którego nie rozumie. Tylko czym jest "sytuacja publiczna"? Rozmowa z kuzynką w parku to sytuacja prywatna. A spotkanie z przyjaciółmi, pokaz filmu w klubie dyskusyjnym czy uliczna akcja pomocy schronisku dla zwierząt? Czy wtedy wolno mówić tylko po słowacku?

W dyskusji, która się teraz toczy, protagoniści chętnie sięgają po przykład hipotetycznego lekarza, któremu od 1 września nie wolno rozmawiać z pacjentem po węgiersku. Ale jeśli pacjent jest Węgrem i też mówi po węgiersku? Okazuje się, że owszem, wtedy wolno, ale tylko jeśli dzieje się to na terenie, gdzie mniejszość węgierska stanowi ponad 20 proc. ludności... Ale czy trzeba aż ustawowo regulować takie sprawy?

Są jeszcze inne dziwne zapisy. Przykładowo, umieszczane na pomnikach napisy słowackie mają być co najmniej takiej samej wielkości, jak napisy w innym języku. A co z nagrobkami, czyli pomnikami nagrobnymi? Czy słowacki Węgier nie może sobie zażyczyć nagrobnego napisu tylko po węgiersku? Podobnych pytań jest mnóstwo - ustawa jest tyleż kontrowersyjna, co nieprecyzyjna.

Ale dziś szczegółami mało kto się zajmuje. Pogranicze kipi od strachu i nienawiści.

Znów w cieniu Trianon

Stosunki słowacko-węgierskie nigdy nie były łatwe. Słowacy wciąż żyją w przekonaniu, że w dawnym imperium austro-węgierskim chciano ich wynarodowić, konkretnie: zmadziaryzować. Węgrzy zaś nadal nie poradzili sobie z traumą po traktacie pokojowym z Trianon z 1920 r., gdy Węgry - przegrany I wojny światowej - zostały radykalnie okrojone.

Kiedy po rozpadzie Czechosłowacji w 1993 r. powstało suwerenne państwo słowackie, dawne emocje wyszły na jaw. Za rządów niesławnego premiera Vladimíra Mečiara Węgrzy znaleźli się na celowniku, podejrzewani o chęć secesji czy autonomii. Wtedy też funkcjonowała ustawa językowa (przyjęta w 1995 r.), zmuszająca np. do nakładania słowackich napisów na czeskie filmy, choć czeski jest dla Słowaków zrozumiały. Najbardziej jednak ustawa uderzała w Węgrów. Pogorszyła się też ich sytuacja w dziedzinie szkolnictwa i kultury: mniejsze były szanse na państwowe dotacje lub wypłacano je z opóźnieniem.

Gdy w 1998 r. na Słowacji władzę przejął premier-reformator Mikuláš Dzurinda, sytuacja Węgrów poprawiła się, a główne ich ugrupowanie polityczne (SMK) weszło do rządu. W parlamencie Węgrzy zawsze głosowali zresztą propaństwowo. Jednak nawet w tych spokojnych czasach nie zniknęła aura nieufności wobec nich, a stosunki Bratysława-Budapeszt pozostawały napięte (gwoli sprawiedliwości: jednym z punktów spornych była też tzw. Karta Węgra, przyjęta przez węgierski rząd i dająca pewne przywileje diasporze węgierskiej). W 2001 r.

przyjęto nowy podział administracyjny, sprzeczny z postulatami mniejszości węgierskiej, która chciała utworzenia województwa, w którym stanowiłaby większość (tzw. żupy komáreńskiej). Tymczasem w każdym z województw są dziś mniejszością.

Mimo to atmosfera wokół Węgrów znacznie się poprawiła. Słowacki parlament przyjął np. ustawę o językach mniejszości, pozwalającą na posługiwanie się węgierskim w kontaktach urzędowych tam, gdzie populacja węgierska stanowi co najmniej 20 proc.

Ale potem rok 2006 i dojście do władzy populistycznego premiera Roberta Fico, który stworzył rząd z nacjonalistami i mečiarowcami, cofnęły kraj - jeśli chodzi o atmosferę wokół mniejszości narodowych - do lat 90. Teraz wracają kary za posługiwanie się językiem nie-słowackim w "sytuacjach publicznych".

Wojenna retoryka

Odpowiedź na pytanie, po co znowelizowano ustawę językową, wcale nie jest prosta.

Według prezydenta Ivana Gašparoviča, nowelizacja jest potrzebna, bo do jego kancelarii przychodziło mnóstwo skarg Słowaków z południa kraju, w związku z dominacją węgierskiego. Z kolei zdaniem działaczy obywatelskich, nie tędy droga: nie w finansowych sankcjach, ale w tworzeniu atmosfery kultywowania odpowiedniego wysławiania się. - Ustawa nic nie rozwiązuje - mówi "Tygodnikowi" dr Michal Vašečka, słowacki politolog zajmujący się mniejszościami. - W uzasadnieniu mówi się oczywiście, że chodzi o całościową ochronę języka państwowego, zatem słowackiego, tam, gdzie żyje mniejszość węgierska, a zwłaszcza tam, gdzie stanowi ona większość. Rzekome sytuacje, gdy węgierski lekarz mówił po węgiersku do słowackiego pacjenta, są jednak wyjątkiem, opowiada się o nich jako o zasłyszanych z drugiej czy trzeciej ręki. Jeśli nawet do czegoś takiego doszło, było to nieporozumienie i do jego wyjaśnienia nie trzeba ustawy. Stworzono ją na obraz świata takiego, jakim widzi go rząd - nieufny wobec mniejszości i uważający je z definicji za nielojalne.

Co więcej, zaostrzenie sytuacji na Słowacji spotkało się z reakcjami na Węgrzech, gdzie coraz częściej do głosu dochodzą ekstremiści. Ustawa językowa - i fakt, iż słowaccy Węgrzy mają znów poczucie, że stają się obywatelami drugiej kategorii - to znakomity pretekst dla Jobbiku, by o sobie przypomnieć i wystąpić w obronie rodaków za granicą.

To zdumiewające kłębowisko słowacko-węgierskich emocji może wprawić w osłupienie Europę, która o wojnie myśli dziś w kontekście rocznicy 1 września ’39, a nie czegoś, co pojawia się w retoryce polityka partii współrządzącej. Nową ustawę językową krytykował wiceprzewodniczący komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego Michael Galer. Jerzy Buzek, przewodniczący europarlamentu, twierdzi, że to problem dwustronny, w który Unia na razie nie może ingerować, choć może uczestniczyć w słowacko-węgierskich rozmowach. Takowe są planowane: 10 września mają się spotkać obaj premierzy. Można przypuszczać, że Węgrzy będą starali się umiędzynarodowić problem, tak aby trafił na forum Unii.

Politolog Vašečka uważa, że w najbliższym czasie poprawa stosunków słowacko-węgierskich jest trudna. Raczej będzie jeszcze gorzej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2009