Przez ramkę

W drewutni odnalazłem ramki pszczele. Wciśnięte w najciemniejszy kąt. Ciemnobrązowe, ciężkie od wosku.

30.05.2016

Czyta się kilka minut

Paweł Reszka /  / Fot. Grażyna Makara
Paweł Reszka / / Fot. Grażyna Makara

Podnoszę ramkę do oczu. Patrzę przez nią. Robi się obrazek: dom, kilka starych owocowych drzew, drewniany płot, wszystko zagubione pośród sosnowego lasu.

Kiedyś była tu wieś. Pamiętam, jak sąsiad mówił mi: – Na tej ziemi, co teraz jest pana, stały ule. Dobre miejsce.

Wiem. Wystarczy wyjść między drzewa – bzy, jarzębiny – stanąć w milczeniu. Powietrze będzie drżało niemal od ruchu ich skrzydeł. Ich świat jest szlachetny, zapracowany, wypełniony jednostajnym brzęczeniem. Pamiętam, że w mojej rodzinie – dawno temu – też były ule. Z mgły wspomnień wyłaniają się opowieści pełne dziwnych słów. Przerażający strój – jakby kosmonauty – wiszący w stodole u dalekiego wuja czy stryja. Dziwna maszyna z korbą do oddzielania miodu od wosku. W końcu ja – w krótkich gatkach. Gorące lato. Niedziela. Dorośli biesiadują w chłodnym pokoju. Ja biegam po sadzie. Chcę, by wiatr wywiał mi z włosów nudne mszalne kadzidła. Widać byłem grzeczny, bo w nagrodę w odpustowym kramie kupili mi raka. Jest z krwistoczerwonej gumy, z wielkimi szczypcami i wyłupiastymi, umieszczonymi na słupkach oczami. Piękny! Prawie jak żywy. Można się wystraszyć. Jestem nim zachwycony. Niczego więcej nie potrzebuję. Biegam po sadzie i nie muszę odpowiadać na pytanie, kiedy tak wyrosłem, i po raz setny cierpliwie tłumaczyć, że od roku nie chodzę do przedszkola, a już do szkoły. Nie muszę znosić uścisków ciotek ani słuchać sporów, do kogo jestem bardziej podobny.

Rodzina na kilka godzin zapomniała o mnie i to daje mi szczęście. Nagle wchodzę do pokoju. Zapada milczenie. Przerażone oczy matki. Ojciec jak sparaliżowany. Ja oblepiony pszczołami od stóp do głów. Wuj czy stryj wyprowadza mnie na powietrze, cierpliwie ściąga ze mnie jednego owada po drugim, gołymi rękami. Na koniec oddaje mi raka, którym zatkałem wejście do ula. Matka omdlała.

– Gdzie cię boli, gdzie? – krzyczą ciotki.

Ale mnie nigdzie nie boli. Ani jednego ukąszenia.

– One są mądre! – mówi wuj czy stryj i każe wszystkim wracać do stołu.

Wszystko mi się przypomniało, bo spojrzałem przez pszczelą ramkę?

Ramki stare, piękne. Ciekawe, na co można je przerobić? Może powinny być ramami do niewielkich obrazów? Albo zdjęć? Gdyby je czymś wypełnić, to może nadadzą się na półkę? Jest ich więcej?

Myszkuję po „najciemniejszym kącie” drewutni. Są jeszcze inne ramki. Sporo tego. Między nimi dwie książki! Jedna to podręcznik pszczelarski: „Gospodarka pasieczna” Wandy Ostrowskiej z 1980 r. Druga to „Pożegnanie jesieni” Stanisława Witkiewicza z 1983 r. – powieść o katastrofie znanego świata i końcu wszelkiej nadziei. Czytam w półmroku: „Idzie fala przemian, która zmiecie, zniweluje wszystko, i inni ludzie, tak, inni jakby z innej planety, wypłyną na wierzch i będą tworzyć nowe życie jakościowo niepodobne do naszego”.

Jeśli „Pożegnanie jesieni” jest proroctwem, to w takim razie podręcznik do pszczelarstwa to w istocie bedeker. Wskazuje on nam jedyny możliwy szlak ucieczki przed nadciągającym fatum. Co by się nie działo, to przecież, jak mawiał wuj czy stryj: – One są mądre!

Idę do domu. Kładę ramki i książki na stole, obok niedawnych gazet. W gazecie piszą, że w USA wygra wybory populista Donald Trump albo lubiąca rosyjskie pieniądze Hillary Clinton. Wielka Brytania najpewniej wyjdzie z Unii Europejskiej – tak przynajmniej mówią sondaże. Niektórzy religijni publicyści piszą, że papież Franciszek zaprzecza wierze katolickiej. Upokorzona Europa błaga o pomoc tureckiego dyktatora. Kryzys w Grecji się pogłębia, zaś Wenezuela stoi na granicy wojny domowej.

Jakby z puszki wyskoczyły i szarpały na kawałki nasz świat. Wszystko w co wierzyliśmy – prawość, dobroć, szlachetność jest w odwrocie. Czy dobry wiatr wieje już tylko w żagle satrapów? Tego nie wiem, ale wiem, że my nie mamy ani siły, ani chęci, by się im sprzeciwić, wystawić rachunek za niegodziwości. Staliśmy się gnuśni.

Popatrzyłem jeszcze raz na te ramki. Pomyślałem, że lepiej nie będę ich na nic przerabiał. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, felietonista i bloger „Tygodnika Powszechnego” do stycznia 2017 r. W latach 2003-06 był korespondentem „Rzeczpospolitej” w Moskwie. W latach 2006-09 szef działu śledczego „Dziennika”. W „Tygodniku Powszechnym” od lutego 2013 roku, wcześniej… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2016