Potrzebne było 13 lat zmagań osób świeckich i duchownych, aby głosy tych, którzy twierdzą, że zostali skrzywdzeni, wzięto poważnie pod uwagę i spojrzano na sprawę z szerszej perspektywy.
Jak było jednak do przewidzenia, ujawnienie sprawy wywołało żywe reakcje, silnie zadziałały również stereotypy i schematy postępowania wśród pewnej grupy duchownych. Niektórzy odkryli w tym spisek Szatana, który miał działać (choć do końca nie wiadomo, przez kogo) na szkodę Kościoła. Z ambon głoszono, że był to atak w celu podkopania wizerunku polskiego księdza i odwrócenia uwagi ludzi od wielkanocnej spowiedzi. Brzmi to egzotycznie, ale są osoby, które mają taki schemat interpretacyjny dla złożonych spraw.
Zastanawiam się, gdzie i przez kogo działał Szatan przez ostatnie 13 lat. A może dla niepoznaki nosił w tym czasie koloratkę? Szkoda, że takich pytań nie stawiają sobie ci, którzy wygłaszają "pobożne teorie". Szatana widzą wszędzie, tylko nie tam, gdzie zostawia on ślady.
Po stronie ofiar: o wykorzystywaniu seksualnym nieletnich, zmowie milczenia i innych grzechach polskiego Kościoła piszemy konsekwentnie od lat. Wybór najważniejszych tekstów „TP” z ostatniego dwudziestolecia na temat, który wstrząsa dziś Polską, w bezpłatnym i aktualizowanym, internetowym wydaniu specjalnym.
Oczywiście można twierdzić, że nawet uzasadniona krytyka Kościoła jest atakiem, jeśli w polu rażenia pojawiają się duchowni, stąd jest z definicji niedopuszczalna, ale taki styl myślenia można zakwalifikować jako klerykalną herezję. Dla dobra Kościoła, a więc wspólnoty wszystkich ochrzczonych, nie można się nią kierować w rozwiązywaniu problematycznych sytuacji - tym bardziej pedofilii wśród duchownych, która nie jest jakąś słabością czy jedynie grzechem do wyznania w konfesjonale, ale skrzywieniem psychicznym i przestępstwem. Jak pokazuje ostatnie zdarzenie w Niemczech, o którym szerzej piszemy na stronach www "TP", taka ochrona duchownych tylko im szkodzi i przynosi nowe ofiary. W połowie marca za wielokrotne wykorzystanie seksualne ministranta został skazany na 3 lata więzienia 40-letni ksiądz, który w 2000 r. za podobne czyny dostał rok w zawieszeniu. Wyrokiem sądu ksiądz miał być odsunięty od praktyki duszpasterskiej i kontaktu z młodzieżą, jego przełożeni zadecydowali inaczej...
Wracając do Szczecina: biskupi w tej sprawie przyjęli powściągliwą postawę, ich głos w mediach był praktycznie nieobecny. Różnie można rozumieć takie milczenie. Zakładam, że większość hierarchów uważa, że "sprawę trzeba wyjaśnić do końca". Podpowiada to nie tylko rozsądek, ale i serce. Dobrze więc, że słowa te wypowiedział abp Kazimierz Nycz.
Napięcie, jakie się wytworzyło pomiędzy dominikanami a kurią szczecińską, jest oznaką, że ochrona i troska o pokrzywdzonych jest imperatywem moralnym ważniejszym od lojalności wobec osób z własnych szeregów. Jak się okazało, umiało to dostrzec i docenić wielu katolików świeckich, a nawet osoby związane "luźno" bądź niezwiązane z Kościołem. Wbrew czarnym scenariuszom konfesjonały na święta nie opustoszały. Pozytywnie zadziałało świadectwo i wspólne poczucie troski o Kościół. Pomogły Święta, bo wydarzenie Paschalne to wielki paradoks zwycięstwa przez klęskę.
Mamy nową szansę, ale nie mylmy jej z triumfalizmem, bo życie pokazuje, że łatwo powrócić do starych nawyków. Nie bagatelizujmy lekcji, jaką dostaliśmy; przyjmijmy ją jako wezwanie do nawrócenia i autentycznego stosowania procedur wypracowanych w Kościele.