Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kiedy piszę ten „Okruch”, jedynie dziewiętnaście dni dzieli nas od niesłychanie ważnego wydarzenia w naszym Kościele, jakim będzie beatyfikacja rodziny Ulmów. Myślę, że w tej chwili jeszcze nawet nie wychwytujemy wszystkich wymiarów przesłania tej beatyfikacji – a tak naprawdę ich życia i męczeństwa.
Sam chcę się podzielić jedną myślą, która w natarczywy sposób towarzyszyła mi, gdy uczestniczyłem w otwarciu wystawy „Śmierć za człowieczeństwo. Rodzina Ulmów” (wystawę można oglądać przed Pałacem Prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie).
O Wiktorii i Józefie Ulmach (oraz o siódemce ich dzieci) mówimy zwykle, że ponieśli śmierć, gdyż ratowali Żydów: „Patrzcie, jak umierają polskie świnie za pomaganie Żydom” – miał krzyczeć do świadków jeden z niemieckich żandarmów. Rzadziej myślimy i mówimy o tym, że Ulmowie oddali swoje życie za Żydów, których ostatecznie nie uratowali.
24 marca 1944 r. w domu Ulmów zostali najpierw zastrzeleni dwaj bracia Goldmanowie oraz Gołda Grünfeld. Następnie – już na podwórzu – zostały zabite cztery kolejne osoby: pozostali Goldmanowie oraz Lea Didner z małą córeczką Reszlą. Dopiero potem zginęli Józef, Wiktoria i wszystkie ich dzieci. Ginęli wpatrzeni w zwłoki ludzi, których przez szesnaście miesięcy usiłowali ocalić... Na próżno. Na darmo. Nieskutecznie!
Myślałem o ich śmierci i dopadło mnie – znów natarczywe – skojarzenie z cmentarzem na Monte Casino. Kiedy się po nim wędruje i czyta nagrobki poległych tam polskich żołnierzy, trudno nie zauważyć, iż raczej większość z nich pochodziła ze wschodnich obszarów przedwojennej Rzeczypospolitej. W chwili, gdy umierali, ich rodzinne tereny zostały już – na mocy decyzji podjętych na konferencji w Teheranie – oddane Rosji sowieckiej. Umierali za Polskę, której de facto już nie było. Czy mogli inaczej? Czy Józef i Wiktoria mogli inaczej?
Odpowiedź nie wydaje się zgoła oczywista – w naszym świecie, w którym „skuteczność” urasta niemal do najważniejszego parametru. Jeśli coś jest skuteczne – jest dobre. Jest właściwe. Jeśli jest nieskuteczne – jest bez sensu.
Nie! Ulmowie postąpili, jak postąpili, nie warunkując swojego działania (aż po śmierć) skutecznością. Postąpili tak – bo tak trzeba było. Bo taki był i jest nakaz sumienia. Nie skuteczność, lecz Dobro moralne.
A skuteczność ich życia i męczeństwa? Dziś zależy od nas.
Nie byli w stanie uratować siódemki swoich żydowskich bliźnich... Czy uda im się ocalić nas, nasze sumienia i prawdziwie moralne kategorie myślenia i działania? Daj Boże, by śmierć Józefa i Wiktorii skutecznie ratowała ludzi w naszym pokoleniu. ©