Przedsiębiorca - mieszczanin - malarz

Holenderski dziennikarz Geert Mak stwierdził, że obywatele jego kraju dzielą się na dwie kategorie: budowniczych grobli i żeglarzy. Uważał także, że Amsterdamczycy zdecydowanie reprezentują ten drugi typ. Rembrandt od przygody wolał spokojne, mieszczańskie życie. A jednak w swoim mieście odnajdywał się znakomicie. Aby to zrozumieć, wystarczy spacer po Amsterdamie.

24.07.2006

Czyta się kilka minut

Amsterdam: rowery i plakaty wystawy "Rembrandt-Caravaggio" /fot. K. Rożko - Dziennik Zachodni /
Amsterdam: rowery i plakaty wystawy "Rembrandt-Caravaggio" /fot. K. Rożko - Dziennik Zachodni /

Kiedy Rembrandt przybył tu z wcale nieodległej Lejdy, Amsterdam miał już za sobą kilkaset lat historii - od początku bardzo pracowitej. Bo nie było łatwo osiedlić się w bagnistej, bez przerwy narażonej na powodzie okolicy, gdzie rzeka Amstel wpadała do Il, płytkiego morza wewnętrznego. Nie było łatwo zbudować groblę i przystań, które to działania pozwoliły na żeglugę, ale także dały osadzie nazwę: Amsterdam to po prostu "tama na Amstel".

W 1300 r. osada - za sprawą statutu, który wprowadzał m.in. instytucję obieralnej rady - stała się wolnym miastem. W tym samym mniej więcej czasie skonstruowano kogę - wielki, szerokokadłubowy żaglowiec, który zrewolucjonizuje handel i z czasem stanie się symbolem bogactwa Amsterdamu.

O dziwo, w XIV wieku wydawało się, że poza duchem przedsiębiorczości do rozwoju przyczyni się także... katolicka pobożność. 17 marca 1345 r. zdarzyć miał się podobno dość naturalistyczny cud: konający mężczyzna zwymiotował po otrzymaniu komunii. Wymiociny wrzucono do paleniska, w którym nazajutrz znaleziono nienaruszoną hostię. Odtąd Amsterdam był celem pielgrzymek. Aż do momentu, gdy praktyczni i rzetelni przedsiębiorcy wybrali kalwinizm. Nie bez problemów.

Złoty wiek

W 1568 r. Amsterdam nie przyłączył się do holenderskiego powstania leśnych i morskich gezów (partyzantów) przeciw księciu Albie Fernandowi Alvarezowi de Toledo, reprezentującemu katolickich Habsburgów, rządzących tutaj od 1482 roku. Dopiero dziesięć lat później, gdy Habsburgowie byli już w odwrocie, amsterdamczycy załadowali katolickich duchownych i administratorów na statek i kazali im odpłynąć.

Niderlandom nadal jednak groziła wojna domowa. Paradoksalnie, niepokoje zakończył praktyczny podział kraju, gdy prowincje południowe zawarły unię w Arras, broniąc katolicyzmu, zaś siedem prowincji północnych zjednoczyło się w Utrechcie - wokół protestantyzmu. Moment ten oznaczał dla Amsterdamu początek Złotego Wieku. Już za chwilę Holendrzy dotrą do Indonezji. Założą Kompanię Wschodnioindyjską, odpowiedzialną za handel z Dalekim Wschodem, a trochę później Kampanię Zachodnioindyjską. W dalekiej Ameryce zakupią od Indian wyspę Manhattan.

Dominacja w handlu międzynarodowym szybko przełożyła się na wygląd miasta. Nie zaszkodził mu nawet konflikt z Anglikami, którzy atakowali holenderskie statki handlowe, a w 1664 r. zdobyli Manhattan, przekształcając amerykańską "kopię" Amsterdamu w Nowy Jork.

W 1613 r. rozpoczęto pracę nad budową półkolistych kanałów, które do dziś stanowią podstawę założenia urbanistycznego miasta nad Amstel. Ich znaczenie było czysto praktyczne: chodziło o możliwość szybkiego transportowania towarów do i ze składów, coraz szczelniej wypełniających centrum. Wzdłuż nich powstawały też rezydencje kupców - wąskie, przyklejone do siebie, dyskretnie skrywające bogactwo (wszak "im szerszy dom, tym grubszy musi być portfel"). To oni stawali się klientami artystów - także Rembrandta.

Izaak i Rebeka

Trzydziestotrzyletni malarz - sam miał przecież mieszczańską duszę - także zakupił wielki dom, znajdujący się przy Antoniesbreestraat (obecnie Jodenbreestraat). Ciekawe, czy o wyborze tego renesansowego budynku nie zadecydował fakt, że zbudowano go w roku 1606 - a więc w roku urodzin artysty. Rembrandt przeżył w nim prawie dwie dekady. Tu urodziły się jego dzieci: Tytus i Cornelia. Tu zmarła Saskia. W tym samym domu mieszkał też kuzyn żony Henrick Uylenburgh, który wprowadzał przybysza z Lejdy w świat Amsterdamu (dziś w jego mieszkaniu mieści się urokliwa kawiarnia).

Tam, gdzie mieszkali Rembrandtowie, jest dziś muzeum - Het Rembrandthuis. Do jego obecnego kształtu w znacznym stopniu przyczynił się... spis inwentarza, podpisany przez sekretarza Izby Niewypłacalności, wykonany na życzenie wierzycieli, gdy okazało się, że malarz nie jest w stanie spłacić zaciągniętych na zakup rezydencji pożyczek. W 1998 r. rozpoczęto gruntowną restaurację budynku. Spis pozwolił odtworzyć dawny wygląd wnętrz - wraz z poddaszem-pracownią, w której Rembrandt wykształcił przynajmniej 40 uczniów, a wśród nich Nicolaesa Maesa, Goverta Flincka, Gerarda Dou i Ferdinanda Bola.

Dom Rembrandta mieści się niemal w sercu dzielnicy żydowskiej (przed wojną mieszkało w Amsterdamie 80 tys. Żydów - więcej niż np. w Krakowie). Do dziś stoi tu siedemnastowieczna Synagoga Portugalska. Żydzi przybywali do miasta właśnie w XVII wieku - nie tylko z Flandrii, Portugalii czy Hiszpanii, ale także z odległej Polski, w której wraz z wojnami kozackimi i szwedzkimi kończył się okres tolerancji. Tutaj - mimo ograniczeń i kolejnych fal antysemityzmu - było im dużo łatwiej, za co odwdzięczyli się Amsterdamowi, czyniąc zeń ważne centrum obróbki diamentów. Wiele mówi o tamtych czasach Żydowskie Muzeum Historyczne.

Rembrandt spotykał Żydów tuż za rogiem swego domu. Czy "Żydowska narzeczona" - dzieło przedstawiające najprawdopodobniej Izaaka i Rebekę - powstała jako wspomnienie dawnych, dobrych czasów, gdy malarz był jeszcze właścicielem domu przy Antoniesbreestraat? Niektórzy twierdzą, że chodzi też o przedstawienie Tytusa (na krótko przed śmiercią) i jego ciężarnej żony.

Żałoba i tulipany

Dalej szlak Rembrandtowski prowadzi do Zuidenkerk, czyli Kościoła Południowego - pierwszej w Niderlandach świątyni wzniesionej specjalnie dla protestantów (wcześniej używano katolickich) w latach 1603-1611 przez Hendricka de Keysera. W 1929 r. kościół przestał być miejscem sprawowania liturgii. W czasie II wojny światowej naziści zburzyli też okoliczną, historyczną zabudowę - wydawała im się zbyt "żydowska". Czasy Rembrandta pamięta jednak wspaniała, widoczna z daleka wieża Zuidenkerk. A kościół ten musiał być dla malarza szczególnie ważny: gdzieś tutaj pochowana została trójka jego dzieci, zmarłych w niemowlęctwie...

Saskia, która zmarła w wieku 29 lat (najpewniej na gruźlicę), pogrzebana została gdzie indziej - w nawie północnej Oude Kerk, czyli Starego Kościoła, noszącego pierwotnie wezwanie św. Mikołaja, patrona Amsterdamu i żeglarzy. Znalazła grób tam, gdzie wcześniej ogłoszono zapowiedzi jej i Rembrandta. Miejsce spoczynku żony Rembrandta zobaczyć można do dzisiaj - mimo że mąż musiał sprzedać grobowiec, gdy wpadł w finansowe tarapaty. Naprzeciwko znajduje się mauzoleum kompozytora Jana Pieterszoona Sweelincka (1562-1621), tutejszego organisty.

Ciekawe, co Rembrandt zobaczył w średniowiecznych stallach Oude Kerk. Ich rzeźbione wsporniki nawiązują do popularnych bajek moralizatorskich. Ukazują dziś nieco szokujące w przestrzeni kościoła (nadal używanego w swej pierwotnej funkcji) rubaszne postaci chłopów, oddających się elementarnym czynnościom fizjologicznym. Czy miały jakiś wpływ na obecne w twórczości Rembrandta "niestosowności"?

Z inną kobietą Rembrandta - Geertje Dircx - wiąże się Dom Prządek w Goudzie. W założeniu miał służyć "resocjalizacji przez pracę" i przeznaczony był dla prostytutek, złodziejek, a nawet zwykłych plotkarek. W praktyce rodzina mogła tu umieścić za odpowiednią opłatą każdą niewygodną kobietę. Gdy kochanka ojca nie chciała zwrócić Tytusowi klejnotów zmarłej matki, Rembrandt postarał się o umieszczenie jej w tym - niewielkim, ale bardzo ciężkim - więzieniu. Można je zwiedzać.

Wracamy w kierunku Domu Wagi (Waag), znajdującego się na Nowym Rynku (Nieuwmarkt). Podobno niedawno plac ten cieszył się złą sławą, a budynek pokryty był zmieniającymi się niemal każdego dnia graffiti. Teraz w dzień można tu spotkać straganiarzy, zaś wieczorami młodych ludzi grających na bębnach. Atmosfera trochę jak na Placu Nowym na krakowskim Kazimierzu. W dawnej Wadze - zbudowanej w 1488 r. jako brama miejska i przebudowanej po to, by ważyć w jej wnętrzu nie tylko sprowadzane z dalekich światów przyprawy, ale także kotwice i armaty - mieści się obecnie kawiarnia.

Budowla, która zachowała ślady pierwotnej, militarnej funkcji, związana jest z Rembrandtem potrójnie. Tutaj publiczne lekcje anatomii przeprowadzali doktor Tulp i doktor Deyman - tym paramedycznym pokazom zwłok dostarczały równie popularne egzekucje. W sali, gdzie odbywały się te "spektakle", wisiały niegdyś obydwie "Lekcje anatomii" Rembrandta.

I druga konotacja, trochę mniej makabryczna: legenda głosi, że na Nowym Rynku pojawiła się kiedyś Saskia, ubrana na czarno. Amsterdamczycy, przekonani, że to żałoba po mężu, gwałtownie zaczęli wykupywać jego prace. Jedni mówią, że doszło do pomyłki: Saskia owszem nosiła żałobę, tyle że po teściowej, zmarłej w 1640 roku. Inni są bardziej podejrzliwi: uważają, że to jedna ze sprytnych intryg Rembrandta, sztucznie podbijającego ceny swoich "produktów".

Wreszcie, jeszcze jedno skojarzenie, być może nieuprawnione. Jeśli gdzieś w okolicy uda nam się kupić bukiet tulipanów, warto zastanowić się, skąd bierze się ich nazwa. Do Holandii - a stąd do całej Europy - kwiaty te trafiły wprost z Turcji. Tam słowo tulipa oznaczało turban. W portowym mieście Rembrandt widywał orientalne typy ludzkie, ale kto wie, może o tym, że wielu modeli ubierał w turbany, w jakimś, drobnym stopniu decydował także kształt tych kwiatów?

Strażnicy i sukiennicy

Jak budynek Wagi wiąże się z "Lekcją anatomii doktora Tulpa", tak hotel przy ulicy Doelenstraat 42 przywodzi na myśl inne słynne dzieło malarza - "Straż nocną". W XVII wieku pod tym adresem mieściła się bowiem siedziba cechu strażników miejskich - Klovenierów (klover to arkebuz, broń, której używali). Obraz, który powstawał cztery lata i wzbudził potem liczne kontrowersje, powstał na zamówienie cechu, gdy zdecydował się on rozbudować swoją siedzibę.

W 1715 r. "Straż nocną" przeniesiono z Doelen do ratusza, gdzie okazało się, że nie pasuje do ściany, na której miała zawisnąć. Bez oporu przycięto obraz po obydwu stronach, a "niepotrzebne" fragmenty wyrzucono. Pech towarzyszył dziełu znacznie dłużej: po II wojnie światowej obraz został dwukrotnie uszkodzony - raz oblano go kwasem, kiedy indziej pocięto nożem. Mimo to "Het korporaalschap van kapitein Frans Banninck Cocq en luitenant Willem van Ruytenburch" - bo taki jest jego prawdziwy tytuł - to jeden z głównych celów turystycznych pielgrzymek do Rijks-museum.

Innym celem jest zbiorowy "Portret cechu sukienników", stowarzyszenia nadzorującego niegdyś w Amsterdamie jakość barwionego, wełnianego materiału przypominającego filc. Dzieło to również ma swój ślad w topografii miasta - wystarczy podejść na Staalstraat 7. Tam w czasach Rembrandta mieściła się siedziba cechu sukienników.

Niedaleko Pałacu Królewskiego, na rogu Kalverstraat i Wijde Kapelsteeg, znajdowała się, dziś już nieistniejąca, Gospoda Keizerskroon, w której w 1657 r. odbywała się wyprzedaż majątku Rembrandta. Malarz wynajął tutaj pokój, by doglądać kolejnych aukcji. Podobno podczas jednej z nich Tytus kupił hebanowe lustro, które służyło jego ojcu podczas malowania autoportretów. Podobno lustro to rozbiło się, gdy niósł je do domu, co stanowić miało zły omen.

Ciekawe, czy w tym momencie Rembrandt domyślał się, że w dalekiej przyszłości amsterdamski Targ Maślany (Botermarkt), na którym w jego czasach handlowano nabiałem, będzie nazywany Rembrandtplein, że zamieni się w elegancki, jasno oświetlony ogród publiczny z pomnikiem największego amsterdamskiego malarza?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2006