Przecież teraz ja!

Wszechwiedząca mapa Google – nie wiem, na jakich algorytmów podstawie, a może wiem? – podsunęła mi propozycję ruszenia do miejscowości Laglia.

26.02.2018

Czyta się kilka minut

Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP /
Fot. Maciej Zienkiewicz dla TP /

Dość już o polityce – pomyślałam, wyciągając zza wycieraczki wypożyczonego samochodu ulotkę wyborczą Ligi Północnej, której kandydat wspierany przez jej charyzmatycznego szefa Mattea Salviniego obiecuje swoim wyborcom nienawiść do Unii Europejskiej, do imigrantów, a zwłaszcza do szczepionek. W Lombardii wybory za rogiem, trwa zażarta walka, polityka osacza człowieka zewsząd. Dość jednak– wystarczą mi krajowi wariaci, nie będę sobie zaprzątać głowy cudzoziemskimi. O nich pomyślę jutro, jeśli wygrają i zmienią północne Włochy w epicentrum epidemii odry albo gruźlicy.

W tej samej chwili, gdy ciskałam zmiętą w kuleczkę ulotkę do kosza – myśląc o tym, jak łatwo człowiek dąży do samozagłady – GPS w telefonie wskazał mi zaskakujące miejsce do obejrzenia nieopodal. Otóż wszechwiedząca mapa Google – nie wiem, na jakich algorytmów podstawie, a może wiem? – podsunęła mi propozycję ruszenia do miejscowości Laglia. Tam bowiem z odpowiednio ustawionego punktu obserwacyjnego można sobie pooglądać słynną na cały świat willę George’a Clooneya, którą zakupił, rozsławiając okolice jeziora Como tak, że jeśli jeszcze ktoś o nich wcześniej nie słyszał, obecnie raczej nie ma szans nie słyszeć, bo informacje o tym, co porabia George, dla serwisów informacyjnych są wszak istotniejsze niż wieści o bombardowaniach w Syrii.

Kiedy stałam więc nad brzegiem pięknego Como, jak ten – nie przymierzając – wątpliwy paparazzo i gapiłam się na, owszem, okazałą willę stojącą na brzegu, myślałam sobie o tych nielicznych bardzo znanych osobach, które zdarzyło mi się w życiu poznać. W głębi serca liczyłam bowiem oczywiście na to, że tym razem los ześle mi George’a, który powie: „Co ty, Anka, tak będziesz tu stała, robimy z Amal frytki, zjesz z nami?”.

Nie zesłał, pozostało mi zatem cieszenie się tymi sławami, com już je poznała. Pierwszym VIP-em mojego życia był panujący wówczas nam wszystkim prezydent Wałęsa. Nie wiem, jakim cudem znalazłam się w okolicach 1 czerwca 1993 r. w grupie zasłużonych dzieci ze Śląska, które zabrano w nagrodę za osiągnięcia na rozmaitych polach na wycieczkę do Warszawy, a clou było spotkanie z prezydentem. Przywieziono nas autokarem marki Jelcz do samiuśkiego Belwederu, gdzie odbyliśmy ponadgodzinne spotkanie z Lechem. Pozwolono nam zadawać pytania, przyznam, że zdominowałam wówczas nieco ten briefing, zadając zamiast jednego, na które mieliśmy zgodę, aż pięć pytań, ale pan prezydent nie miał nic przeciwko i gadał, aż miło. Potem robiono nam wspólne zdjęcia. Fotograf sugerował, by przycupnąć skromnie na rozłożystym kolanku prezydenta, ja wyraźnie jednak miałam na to inny plan, gdyż na pamiątkowej fotografii z tamtej chwili przybieram pozę skoczka narciarskiego tuż przed wybiciem się z progu. Jest to pamiątka kontrowersyjnej urody, ale miłych wspomnień mam moc.

Ze znanych osób, które zdarzyło mi się poznać, a które wcześniej darzyłam prawdziwie fanowskim uwielbieniem, muszę tu wymienić jednego z moich ulubionych pisarzy – Martina Amisa. Otóż swego czasu ten dżentelmen w każdym calu został przeze mnie postawiony w beznadziejnej sytuacji. Albowiem jeden z operatorów, który miał filmować nasz wywiad, zapomniał, że ma przyjść. Szalenie zaskoczony powiedział mi przez telefon, że „dobra, już leci”, ale to potrwa i mam trzymać gościa za fraki i nie dać mu wyjść, bo inaczej będzie kicha. Gdy bliska udaru poszłam poinformować pisarza, że mamy, hm... małe opóźnienie, ten zamiast – czego się spodziewałam – powiedzieć swej agentce, że odmawia współpracy z tą bandą nieudaczników, powiedział, że to dobra okazja, byśmy napili się herbaty i trochę sobie pogadali, co tam, jak tam. Tak też się stało, opowiadałam mu o tym, co tam, jak tam, potem on opowiadał mnie, piliśmy sobie earl grey i było naprawdę przyjemnie. Wywiad się odbył, a nawet można rzec, że udał.

Ale różnie to bywa z tymi sławnymi, zwłaszcza krajowymi . Oto bowiem inny VIP – niech pozostanie anonimowy, ja nie jestem bowiem z tych mściwych – sława polskiego aktorstwa, tuz nad tuzy i mistrz nad mistrze, co to pokolenia go szanują i cenią, podczas jednego z festiwali literackich stał pod sceną, na której akurat prowadziłam spotkanie z szalenie cenionym polskim pisarzem. Od piętnastej minuty spotkania aktor ów nieprzerwanie cedził teatralnym szeptem, co się niósł po sali: „Kiedyż oni na Boga zejdą wreszcie? Ileż to może trwać?! Przecież teraz ja! Kiedy ja wchodzę?!” – co zarówno mnie, jak i pisarza nieco wytrącało z równowagi, tak że faktycznie zleźliśmy ze sceny przed czasem. Może więc lepiej, że George Clooney jednak mnie nie zaprosił. Jak znam życie, okazałoby się, że, ulegając modzie z północnych Włoch, nie szczepi swoich dzieci. Albo za słabo wysmaża frytki. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 10/2018