Protesty Gruzji to gra o przyszłość kraju. Władza idzie na całość, Pokolenie Z protestuje. Nasza relacja z Tbilisi

Stawką są nie tylko wolne wybory, ale też strategiczny wybór: czy kraj pójdzie „rosyjską drogą” i stanie się autokracją. Dlaczego protestują – o to zapytaliśmy młodych Gruzinów i Gruzinki.
z Tbilisi

14.05.2024

Czyta się kilka minut

Protest przed parlamentem w Tbilisi, 28 kwietnia 2024 r. // Fot. Kacper Sienicki
Protest przed parlamentem w Tbilisi, 28 kwietnia 2024 r. // Fot. Kacper Sienicki

Trwają od początku kwietnia, a ich końca nie widać: masowe protesty przeciw projektowi ustawy, oficjalnie brzmiącemu niewinnie: „o transparentności finansowania zagranicznego”. Rząd, który tworzy partia o wdzięcznej nazwie Gruzińskie Marzenie, jest zdeterminowany, by tym razem przełamać opór społeczny i wprowadzić represyjne w swej istocie prawo.

Podziały w społeczeństwie sięgają zenitu, a gra toczy się o demokrację i europejską przyszłość kraju.

Rosyjska ustawa

Historia jednak się powtarza. W marcu 2023 r. przez Gruzję przetoczyły się liczne demonstracje przeciw ustawie „o agentach zagranicznego wpływu”. Po kilku dniach intensywnych protestów i nieskutecznych próbach ich poskromienia władza ugięła się pod presją społeczeństwa obywatelskiego i społeczności międzynarodowej – i wycofała się ze swoich planów. Jednak czołowi politycy Gruzińskiego Marzenia sygnalizowali wtedy, że choć przegrali bitwę, to sprawa nie jest zamknięta i zamierzają postawić na swoim.

Gruzja i protesty: marzenie zmienia się w koszmarek. O co walczą ludzie na ulicach Tbilisi? [JAGIELSKI STORY #51]

Integrację z Unią Europejską popiera 90 procent Gruzinów. Jak więc wyjaśnić to, że pół roku przed wyborami rządzące krajem Gruzińskie Marzenie forsuje ustawy żywcem wyjęte z putinowskiej Rosji? I czy tym razem władza dopnie swego?

Czterysta dni później, 3 kwietnia 2024 r., Gruzini przeżyli déjà vu, gdy partia rządząca obwieściła wszem wobec o ponownym rozpoczęciu prac nad ustawą. Tym razem zeszłoroczny projekt przeszedł nieznaczny lifting i przyjął nazwę ustawy „o transparentności finansowania zagranicznego”. Mimo starań dla zachowania pozorów i uniknięcia skojarzeń z ustawodawstwem rosyjskim, nowa-stara inicjatywa partii rządzącej nazywana jest powszechnie „rosyjskim prawem” – inspiracja represyjną ustawą Kremla z 2012 r. „o agentach zagranicznych” jest aż nadto oczywista.

W międzyczasie, w grudniu 2023 r., Gruzja uzyskała status kandydata do Unii Europejskiej. Choć brukselscy decydenci dawali do zrozumienia, że to nagroda dla narodu gruzińskiego (ten w ponad 80 proc. popiera integrację), a nie dla rządu, niewątpliwie było to największe osiągnięcie kraju od przejęcia władzy przez Gruzińskie Marzenie w 2012 r.

Rządowa propaganda sukcesu, która podchwyciła ten sukces, ignorowała fakt, iż unijnym warunkiem jest wprowadzenie pozostałych dziewięciu z dwunastu tzw. kamieni milowych – także tych dotyczących praworządności. A rządzący zachętę z Brukseli zinterpretowali w sposób swoisty: ponownie następując na te same grabie.

Instrument zawłaszczania

O co właściwie chodzi? Dlaczego wprowadzenie tej ustawy spędza sen z powiek gruzińskiej wierchuszce?

Orędownicy ustawy twierdzą, że kraje takie jak USA i Francja mają przepisy, które wymagają przejrzystości od organizacji finansowanych z zagranicy – i oskarżają swoich przeciwników o hipokryzję. Skarżą się też, że zachodni donatorzy wspierają grupy, które były zaangażowane w dwie próby, jak twierdzą, zorganizowania rewolucji w latach 2020-23.

Rzecz jednak w tym, że projekt ustawy nie określa charakteru działalności, a stwierdza tylko, że gdy otrzymujesz więcej niż 25 proc. środków z zagranicy, oznacza to, iż jesteś „zagranicznym agentem”. Takiej logiki nie ma prawo amerykańskie i europejskie. Ponadto nowy instrument dałby rządowi możliwość interpretowania działań organizacji pozarządowych jako niepożądanych, bez nadzoru sądowego. To zagrożenie dla NGOsów.

– Przejrzystość finansowania to wymówka. Organizacje pozarządowe regularnie przesyłają do urzędu skarbowego raporty dotyczące pracowników, wynagrodzeń i podatków. Ponadto organizacje pozarządowe w Gruzji aktualizują swoje strony internetowe o informacje na temat darczyńców i projektów w celu zwiększenia transparentności i odpowiedzialności – twierdzi Giorgi, aktywista Europe-Georgia Institute, a także student stosunków międzynarodowych na Ilia State University (to tbiliska uczelnia, założona w 2006 r.).

Giorgi na proteście przed parlamentem, Tbilisi, 17 kwietnia 2024 r. // Fot. Kacper Sienicki

– Moja organizacja, a także dziesiątki innych dużych organizacji społeczeństwa obywatelskiego ustaliły, że nie będą wypełniać formularzy dotyczących „agentów zagranicznych”, nawet jeśli rząd nałoży na nas grzywny, które mają wynosić ok. 10 tys. euro - mówi Giorgi. Student uważa, że będzie to trudna sytuacja zwłaszcza przed wyborami parlamentarnymi, które są w październiku. – Jednak wiem, że liderzy organizacji pozarządowych nie poddadzą się.

– To prawo zniszczy społeczeństwo obywatelskie, a jedyny w kraju oligarcha Bidzina Iwaniszwili spróbuje po wyborach w pełni zawłaszczyć państwo – uważa Mariam, aktywistka i stażystka w think tanku Georgian Foundation for Strategic and International Studies (Rondeli Foundation).

Organizm protestu

Gdy Gruzińskie Marzenie ogłosiło swoje zamiary, niemal od razu w okolicy gmachu parlamentu, przy prospekcie Rustaweli, zaczęli gromadzić się protestujący. Od tej pory centrum Tbilisi stało się areną codziennych wystąpień przeciwników projektu. W najbardziej aktywne dni przed parlamentem gromadziło się ponad 100 tys. ludzi (bardzo dużo jak na niespełna 4-milionowy kraj). Przychodzą z flagami Gruzji i Unii.

Giorgi jest tu codziennie. Wraz z działaczami innych organizacji pozarządowych jest członkiem sztabu organizacyjnego protestów; sztab ustala cele i sposób ich osiągnięcia. Niżej w hierarchii są grupy terenowe, które wykonują pracę na ulicach, nawigują protest, wzajemnie się koordynują. – Do kompromisu dochodzimy przez dyskusję. Proces podejmowania decyzji jest bardzo demokratyczny – mówi Giorgi.

Wojna o istnienie Ukrainy trwa: mimo ofiar i zniszczeń, ukraińska armia i społeczeństwo stawiają opór Rosji. Jakie mają szanse? Co będzie dalej?

Pod parlament przychodzi szczególnie dużo ludzi młodych, również studentów. Organizatorzy nie chcą być kojarzeni z żadną z partii. Mimo to propaganda rządowa robi wszystko, aby skojarzyć ich ze Zjednoczonym Ruchem Narodowym – partią byłego prezydenta Micheila Saakaszwilego, który obecnie jest w więzieniu. To przemyślana taktyka: wielu Gruzinów wciąż ma złe wspomnienia z czasu, gdy rządził Saakaszwili. Choć dążył on do integracji z Zachodem i podejmował reformy, dochodziło do wielu nadużyć, także do siłowego tłumienia protestów.

Mariam (w środku) i Rusa (z prawej), Tbilisi,  30 kwietnia 2024 r. // Fot. Kacper Sienicki

Protestujący ripostują, że większość z nich należy do Pokolenia Z, które za rządów Saakaszwilego było jeszcze w wieku dziecięcym. I przypominają, że niektórzy politycy rządzącej partii byli wtedy związanymi z ekipą „Miszy”.

Mariam zapewnia, że protesty mogą potrwać długo: – Gruzja to kraj protestów, ale przecież demonstrujemy tylko wtedy, gdy jest powód. Niestety władza ciągle nam ich dostarcza.

Mariam dołączyła do grupy na Facebooku o nazwie Daitove, czyli „Daj nocleg”, która zrzesza prawie 170 tys. członków. Oferują oni sobie nawzajem wsparcie, między innymi udostępniają noclegi, transport do Tbilisi i informacje o miejscach, gdzie można uzyskać wodę, maski (pomagają na gaz łzawiący) czy suche ubrania.

Wymiana „uprzejmości”

Projekt rządu o „agentach zagranicznych” spotkał się z krytyką także zagranicznych partnerów Gruzji. Z Brukseli i Waszyngtonu płyną sygnały o niekompatybilności „rosyjskiego prawa” z przyszłością Gruzji w strukturach zachodnich. Wprawdzie Gruzińskie Marzenie wciąż jest dla Zachodu partnerem do rozmów, jednak sytuacja może się zmienić w przypadku uchwalenia ustawy – oraz przyjęcia przez rząd de facto innego kursu niż europejski. Ponadto Parlament Europejski zainicjował projekt rezolucji w sprawie sankcji wobec Bidziny Iwaniszwilego, założyciela partii rządzącej, a także wobec jej deputowanych.

– Skutki przyjęcia tej ustawy będą bardzo szkodliwe dla Gruzji, gdy idzie o jej prestiż i pozycję na arenie światowej. Możliwe są też reperkusje gospodarcze. Przede wszystkim jednak będzie to szkodliwe dla zwykłych Gruzinów – uważa Dawid Darcziaszwili, były deputowany i były przewodniczący parlamentarnej komisji ds. integracji europejskiej.

– Gruzińskie Marzenie spróbuje doprowadzić sprawę do końca, bo zbliżają się wybory i rząd chce pokazać, że nie akceptuje przegranej. Oni muszą pokazać swoją siłę. Jeśli będą brnąć w to do końca, Unia Europejska powinna wysłać jasny komunikat, że to Iwaniszwili jest temu winny. Może nie będzie to miało wpływu na jego kieszeń, ale uderzy w polityczną agendę partii rządzącej – twierdzi Giorgi.

Oligarcha wychodzi z cienia

Wygląda jednak na to, że władze w Tbilisi nic sobie nie robią z zewnętrznej presji. Być może sądzą, że ponowne wycofanie z projektu byłoby jeszcze większą kompromitacją niż zeszłoroczne ustępstwo. Reagując na krytykę, jedynie zwiększają nacisk na oponentów.

Elementem tej strategii było wystąpienie Iwaniszwilego. Ten najbogatszy obywatel Gruzji i jedyny w kraju oligarcha, który zbił miliardową fortunę na interesach prowadzonych w Rosji, do niedawna rządził krajem z tylnego siedzenia. Teraz, 29 kwietnia, wygłosił przemówienie podczas zorganizowanej przez rząd demonstracji; jej uczestników zwieziono autobusami z całego kraju. Zapowiedział rozprawę z „agentami zagranicznymi”, a po jesiennych wyborach także z opozycją. Iwaniszwili oznajmił też, że winę za wojnę gruzińsko-rosyjską z 2008 r. i za obecną wojnę na Ukrainie ponosi nie Rosja, lecz Zachód. Oligarcha nazwał go „partią globalnej wojny”.

W swoim przemówieniu Iwaniszwili poniekąd wyszedł z cienia – ujawnił, że to jego pomysł (on sam nazwał to „mądrą taktyką”), aby wprowadzić teraz sporną ustawę i sprawić, że opozycja i aktywiści zmęczą się protestami na kilka miesięcy przed wyborami.

Przez represje do celu

Darcziaszwili uważa, że Iwaniszwili jest zdeterminowany, by jego partia utrzymała władzę. Jest przekonany, że jeśli dojdzie do wyborczych naruszeń ze strony rządu czy wręcz prób sfałszowania wyborów, mobilizacja społeczna może osiągnąć rozmiary wykraczające daleko poza jej obecną skalę. Jego zdaniem wszystko to sprowadza się do tego, czy zachodni partnerzy Gruzji będą w stanie wpłynąć na Iwaniszwilego, aby nie eskalował sytuacji i dał uczciwie przeprowadzić wybory.

Na razie, po wystąpieniu Iwaniszwilego, napięcie w kraju eskalowało. Władze podjęły próbę rozgromienia protestu, policja użyła gumowych kul i gazu łzawiącego. Wielu protestujących ucierpiało. Dotkliwie pobity został Lewan Chabeiszwili, członek parlamentu i lider opozycyjnego Zjednoczonego Ruchu Narodowego.

Ponadto 8 i 9 maja pojawiły się liczne doniesienia o opozycjonistach i aktywistach, którzy zostali pobici przez niezidentyfikowanych sprawców. W ciągu tych dwóch dni wiele osób – w tym pracownicy mediów, aktywiści i zwykli demonstranci – było nękanych telefonami z groźbami. Dzwoniący grozili też członkom ich rodzin.

Gruzińskie MSW nie reagowało. Podobnie zresztą jak w sprawie pobicia kilku osób podczas protestu na placu Bohaterów przez tzw. tituszki (od czasu kijowskiego Majdanu pojęciem tym określa się ludzi z marginesu, rekrutowanych przez władzę do „brudnej roboty”). Co więcej, przewodniczący parlamentu Szalwa Papuaszwili ogłosił, że partia rządząca zaczyna tworzyć w sieci „piętnującą” bazę danych osób zaangażowanych w protesty (w narracji Papuaszwiliego – osób „zaangażowanych w przemoc”).

Równolegle rząd proceduje przepisy o zwalczaniu „propagandy LGBT” oraz dające możliwość wwiezienia do kraju kapitału z rajów podatkowych. To ostatnie potwierdza, że władze obierają „rosyjską drogę” i że zabezpieczają się przed ewentualnymi sankcjami wobec Iwaniszwilego.

– Na prowincji LGBT to popularny temat do rozmowy. Władze idą tam do religijnych ludzi i mówią im, że Europa zmusza nas do propagandy LGBT. Chcą uczynić z tego temat kampanii wyborczej – uważa Giorgi.

Strategiczny wybór

Trzecie czytanie projektu ustawy o „zagranicznych agentach” zaplanowane jest na piątek 17 maja. Ponieważ Gruzińskie Marzenie ma w parlamencie znaczną większość, bez wątpienia projekt zostanie przyjęty. Oczekuje się, że prozachodnia prezydent Salome Zurabiszwili zawetuje wówczas ustawę. Jej weto opóźni całą procedurę o kilka tygodni, ale jej nie zablokuje.

Co wtedy? W rozmowach z młodymi ludźmi często można usłyszeć opinię, że rozważają emigrację. – Jeśli przyjmą tę ustawę i wygrają wybory, wyjadę za granicę – mówi Rusa, studentka filologii francuskiej.

Co dziś dzieje się w Rosji? Czy ten kraj da się zrozumieć? Jaka przyszłość go czeka? Co czwartek zapraszamy do autorskiego serwisu Anny Łabuszewskiej, ekspertki ds. rosyjskich.

Jako analityczka pracująca w organizacji pozarządowej, Mariam bierze udział w protestach, gdyż, jak mówi, nie chce być nazywana agentką. To dla niej ważne, gdyż po ukończeniu studiów (studiuje za granicą, teraz do Tbilisi przyjechała protestować) chciałaby wrócić do Gruzji. Jeśli jednak ustawa zostanie przyjęta, zostanie w Austrii.

– Niektórzy moi przyjaciele zastanawiają się nad emigracją, jeśli Gruzińskie Marzenie utrzyma się u władzy, a kraj będzie zmierzać w kierunku autorytarnym. Ja skłaniam się ku temu, aby zostać. Ale tylko ze względu na moją rodzinę – mówi Giorgi.

Nadchodzące miesiące będą kluczowe dla Gruzji. Stawką są nie tylko wolne i sprawiedliwe wybory, ale też strategiczny wybór: czy Gruzja pójdzie „rosyjską drogą” i stanie się w istocie autokracją. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp roczny

365 zł 95 zł taniej (od oferty "10/10" na rok)

  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
269,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2024

W druku ukazał się pod tytułem: O najwyższą stawkę