Profesor kontra monarcha

W walce o fotel na Hradzie orężem są książki kandydatów, debata w TV i życiorysy, najmniej zaś program polityczny. W szranki z dotychczasowym prezydentem VÁclavem Klausem staje Jan Švejnar: emigrant i profesor ekonomii z Michigan University.

18.02.2008

Czyta się kilka minut

Wprawdzie w piątek 8 lutego decyzję o tym, kto zasiądzie na Hradzie na następne pięć lat, podejmą parlamentarzyści - oni wybierają głowę państwa - ale pojedynek dwóch osobowości śledzą chyba wszyscy Czesi. Klaus i Švejnar są postaciami na tyle "wizerunkowymi", że nawet zwykły obywatel utożsamia się i kibicuje jednemu lub drugiemu pretendentowi - bo każdy z nich uosabia trochę inne myślenie, trochę inne wartości, trochę inny pogląd na Czechy, Europę i świat.

Remis ze wskazaniem

A jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że problem z wyborami prezydenckimi będzie polegać na tym, iż dla urzędującego prezydenta nie ma kontrkandydata. Na giełdzie pojawiały się różne nazwiska, ale nikt nie wydawał się dość przebojowy i w dodatku dysponujący zapleczem politycznym. Sztuka wylansowania własnego, nieznanego wcześniej kandydata udała się najmniejszej z partii zasiadających w parlamencie - Zielonym. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że Zieloni są koalicjantami rządzącej prawicowej ODS, która oczywiście popiera Klausa, swego założyciela i honorowego przewodniczącego. Efekt: Švejnar, kandydat partii koalicyjnej, popierany przez znaczną część opozycji, walczy z Klausem, kandydatem innej partii koalicyjnej.

Zmagania toczą się na dwóch poziomach: parlamentarnych kuluarów (gdzie po cichu zbierane są głosy) i "rządu dusz" w społeczeństwie. Drugi poziom to spór między - by użyć języka partyjnego spin-doktora - Czechami "zamkniętymi, antyeuropejskimi i skupionymi na mitycznych interesach narodowych" oraz Czechami "europejskimi i światowymi". Między tradycyjnym "czechactwem" a liberalnym kosmopolityzmem. Sondaże pokazują, że społeczeństwo podzieliło się na pół, z małym wskazaniem na Švejnara: wg agencji STEM 48 proc. obywateli widzi nadal na Hradzie Klausa, 52 proc. wolałoby Švejnara. "Klaus to przeszłość, Švejnar to przyszłość" - tak swego faworyta reklamuje lider Zielonych Martin Bursik.

Švejnar, którego media ochrzciły "anty-Klausem", rzeczywiście wydaje się przeciwieństwem głowy państwa: uśmiechnięty, bezpośredni, na spotkaniach z ludźmi zachęca, by mu przerywać i zadawać pytania. Wydaje się bliski ludziom, ot, jak sąsiad, który dorabia sprzedawaniem polis ubezpieczeniowych i czasem wpadnie pokazać jakieś wykresy. Co innego Klaus: praski Hrad, na którym urzędował kiedyś jego wróg Václav Havel, był spełnieniem jego marzeń. Klaus potrzebuje uwielbienia jak ryba wody. Jest więc dostojny, dobrotliwie panujący nad tymi, którzy jego prymat uznają, a pamiętliwy wobec tych, którzy kwestionują jego zdanie. On też jest bliski ludziom, ale jak monarcha, który czasem zstąpi z tronu, by łaskawie zagadnąć: "Jak się wam żyje?".

Profesor i profesor

Švejnara i Klausa różnią też życiorysy. Pierwszy wyemigrował, jak wielu Czechów, po inwazji Układu Warszawskiego w 1968 r. Miał 17 lat, rodzice byli ekonomistami, zwolennikami reform rynkowych. Dzięki stypendiom udało mu się skończyć studia na prestiżowych uczelniach w USA, m.in. Prince-

ton. Osiągnął międzynarodowy sukces, a po 1989 r. postanowił dzielić czas między Stany i Czechy: doradzał m.in. Havlowi. Ci, którzy zarzucają mu wykorzenienie, mylą się: mówi nadal doskonale po czesku, nauczył ojczystego języka swoje dzieci, utrzymuje bliskie kontakty z krewnymi, którzy zostali w Czechach. Na rodzinnych spotkaniach nadal gra na tej samej gitarze, którą zabrał emigrując w 1970 r. Jednak dla swych przeciwników jest po prostu cudzoziemcem, który Czechów rozumieć już nie może.

Klaus mieszkał tu zawsze i - wbrew jego zażartemu obecnie antykomunizmowi - nieźle sobie w komunistycznej Czechosłowacji radził. Nie działał w opozycji, żył jak większość: spokojnie, nie wadząc nikomu. W politykę zaangażował się po 1989 r.

Klaus i Švejnar mają za to coś wspólnego: tytuł profesora ekonomii. Klaus jednak nigdy nie wykładał na uczelni, profesurę zdobył już jako premier (w 1995 r.). Švejnar przeciwnie, z kredą przy tablicy (lub

z powerpointem) jest w swym żywiole. Klaus jest dumny z transformacji po 1989 r., której symbolem jest tzw. kuponowa prywatyzacja. Švejnar krytykuje ją bezlitośnie w książce, która właśnie trafia do księgarń: "Domyślam się, że była w tym [tj. w kuponowej prywatyzacji - red.] niechęć do przyjęcia zagranicznego modelu, a także silne partykularne interesy (…). Wtedy właśnie pojawiło się to kamuflujące kradzież słowo: »tunelowanie«. Do »tunelowania« nigdy by nie doszło, gdyby stworzono silną ramę przepisów prawnych". To cios wymierzony w Klausa, którego wyprowadzić z równowagi można podobno tylko w jeden sposób: podważając jego osiągnięcia w ekonomii.

Klaus wypada też niekorzystnie w starciu na publikacje naukowe. Dziennik "Lidove Noviny" policzył, że Švejnar ma ich na koncie kilka razy więcej, a cytowany był ok. 500 razy. Klaus wypada blado: ledwie... sześć cytowań w prasie fachowej. Więcej wypowiedzi Klausa w międzynarodowych mediach znalazłoby się pewnie poza ekonomią: jego kontrowersyjne, niekiedy kuriozalne opinie o Unii Europejskiej, euro, organizacjach pozarządowych i globalnym ociepleniu są chętnie cytowane.

Gry parlamentarne

Ale społeczna dyskusja, spotkania w terenie i na uczelniach, książki i inne zabiegi mają tylko znaczenie pośrednie: o wszystkim zdecydują parlamentarzyści. Wprawdzie o wprowadzeniu bezpośrednich wyborów prezydenckich mówi się od lat, lecz na razie jest, jak jest. Czyli: Klausa poprze ODS (największa partia w Izbie Poselskiej i Senacie), ale do większości potrzebuje głosów drugiego koalicjanta: chadeków z KDU-CzSL. Może liczyć, ale tylko na część z nich, bo dyscypliny partyjnej nie ma. Trzeci koalicjant, Zieloni, poprą Švejnara. Opozycyjni socjaldemokraci poprą każdego, byle nie Klausa. I znów, jak przed pięciu laty, może się okazać, że rozstrzygną głosy komunistów, z którymi oficjalnie nikt nie rozmawia, ale którzy okazują się niezastąpieni w parlamentarnych strategiach. Tak było ostatnio, gdy Klausa, najgłośniejszego w Czechach antykomunistę, wybrano po wielu podejściach właśnie głosami komunistów.

Skutek: szanse, że 8 lutego dowiemy się, kto zamieszka na Hradzie, są małe. Są trzy tury głosowania, co dwa tygodnie. Jeśli nie będzie rozstrzygnięcia, możliwa jest wymiana kandydatów i procedura zacznie się od nowa. Niewykluczone, że miły profesor z Michigan nie zostanie ponownie zgłoszony - starczy, że dogadają się socjaldemokraci z komunistami, a Zieloni się wycofają. Mogą to zrobić, aby uniknąć rozpadu koalicji: premier Mirek Topolánek zapowiedział, że jeśli Klaus nie zostanie na Hradzie, to on podaje się do dymisji.

Co nie znaczy, że przygoda Jana Švejnara z polityką się skończy: może zdyskontować zdobytą popularność i założyć partię - liberalną i prozachodnią. A wtedy jego obecne hasło: "Czech, który odniósł sukces w świecie", jeszcze się przyda.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2008