Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Te zaś są dwojakiej natury. Po pierwsze, Polacy chcą zmiany. Dosyć mają SLD i afer na najwyższym szczeblu. Także prezydent Kwaśniewski postrzegany jest jeśli nie jako patron układów finansowo-politycznych, to przynajmniej jako ktoś, kto musiał wiedzieć o wielu sprawach, ale niewiele robił, by coś zmienić. W takiej atmosferze nie ma łatwo Włodzimierz Cimoszewicz, prezentowany (początkowo) jako “następca" Kwaśniewskiego. Tym bardziej, że kandydat SLD - lansowany jako człowiek wiarygodny i uczciwy - stracił etyczną integralność. Nie chodzi o zarzuty Anny Jaruckiej, ale o to, że ujrzeliśmy polityka, który poniewczasie zmuszony był przyznać, iż kilka lat temu, zaraz po złożeniu państwowej funkcji, grał na giełdzie sumami dla przeciętnego obywatela niewyobrażalnymi. Gra na giełdzie nie jest karalna, ale to, co nie jest prawnie politykowi zakazane, nie musi być etyczne: politykowi wolno jednak mniej. A jeśli już odchodzi się z funkcji ministerialnej i rzuca się w wir giełdy, to do polityki chyba nie powinno być już powrotu. Nie, nawet bez Jaruckiej, giełdy i błogosławieństwa Kwaśniewskiego Cimoszewicz nie mógł być “kandydatem zmiany".
Także Lech Kaczyński najwyraźniej źle zinterpretował społeczne oczekiwania. Owszem, zapowiadał zmianę, ale czyniąc to, bardzo ostro polaryzował. Mottem jego kampanii był (teraz chyba wyciszany) podział na dwie Polski. Idealnym przeciwnikiem byłby tu Cimoszewicz - mówiąc hasłami PiS-u: “Polska Rywina" kontra “IV Rzeczpospolita". A gdzie dwóch się biło, wyskoczył Tusk: kandydat zapowiadający zmianę, ale nie tak radykalną jak PiS; odwołujący się do wizji nowoczesnej Polski w Europie (jak Cimoszewicz), ale z akcentem na pamięć historyczną i tradycję. I gdyby dziś wśród trzech poważnych kandydatów - Tusk, Kaczyński, Cimoszewicz - typować tego, który w swej kampanii najbardziej uosabia wizję “prezydenta wszystkich Polaków", byłby nim chyba właśnie Tusk.