Pontyfikat do oceny

Ks. Damian Wąsek, teolog: Nominacje kardynalskie Franciszka dzielę na trzy kategorie: doradców papieża, wyjątkowe osobowości kościelne oraz biskupów peryferii. Kuria Rzymska coraz bardziej staje się zapleczem, a coraz mniej pionem władzy.

05.06.2017

Czyta się kilka minut

 / Fot. Jacek Taran dla „TP”
/ Fot. Jacek Taran dla „TP”

ARTUR SPORNIAK: Czy zaskoczyły Księdza ostatnie nominacje kardynalskie?

Ks. DAMIAN WĄSEK: Gdy popatrzymy na wcześniejsze nominacje, trudno mówić o zaskoczeniu. Raczej z ciekawością patrzę, w jakim kierunku pójdą kolejne, ponieważ od początku pontyfikatu były nieprzewidywalne. Franciszek już nas do tego przyzwyczaił. W jego podejściu jest z pewnością jakaś myśl. Gdybym miał ją zdiagnozować, to kilka rzeczy przychodzi mi do głowy. Po pierwsze, zdecydowane odejście od polityki eksponowania stolic tradycyjnie kardynalskich. Kardynalat przestał być środkiem do umocnienia władzy biskupa w danym regionie. Przestał być tytułem, który sprawiał, że któryś z biskupów mógł czuć się ważniejszy od innych.

Czy Barcelona, której biskup został właśnie kardynałem, nie jest tradycyjnie związana z tym tytułem?

Pytanie, czy abp Juan José Ornella Ornella został kardynałem, ponieważ jest metropolitą Barcelony, czy z uwagi na jego predyspozycje. Mimo że na pięć ostatnich nominacji dwie przypadły na Europę (drugą jest biskup Sztokholmu – Anders Arborelius), patrząc z dłuższej perspektywy w nominacjach Franciszka dostrzec można marginalizację Europy. Liczba kardynałów stąd zmniejsza się w porównaniu z poprzednimi pontyfikatami, ale to chyba naturalne, gdyż zmienia się geografia „nasycenia chrześcijaństwem”. Papież nominacjami kardynalskimi potwierdza coś, co stało się faktem na poziomie chociażby statystyki żywotności Kościołów lokalnych – liczebnie Kościół katolicki w Europie się kurczy, rośnie natomiast na innych kontynentach – choćby w Ameryce Łacińskiej czy Afryce.

Benedykt XVI nominował 90 kardynałów, z czego 22 to byli Włosi. Za obecnego pontyfikatu mamy 61 nominacji – z czego tylko dziewięciu to Włosi, przy tym dwóch to emeryci (zatem nominacje honorowe), a jeden to nuncjusz apostolski w Syrii. Nominacje Franciszka wskazują też na marginalizację Kurii Rzymskiej. Na 90 kardynałów mianowanych przez Benedykta XVI ok. jednej trzeciej było związanych z administracją Watykanu, zaś Franciszek wśród 61 nominowanych docenił kapeluszem kardynalskim mniej niż jedną szóstą biskupów-urzędników, w tym trzech emerytów. Kuria Rzymska coraz bardziej staje się zapleczem dla papieża, a coraz mniej pionem władzy.

Czy mianowanie kardynałami (po raz pierwszy) biskupów z Laosu i z Mali coś zmieni w funkcjonowaniu Kościoła?

Nominacje kardynalskie Franciszka dzielę na trzy kategorie. Do pierwszej należą osoby, które dostają kapelusz z uwagi na szczególną rolę, jaką pełnią jako głos doradczy papieża – kimś takim był obecny prefekt Kongregacji Nauki Wiary Gerhard Ludwig Müller, podniesiony do rangi kardynała na konsystorzu w 2014 r., i może arcybiskup Barcelony.

Druga kategoria to ci, którzy są nominowani z uwagi na ich zaangażowanie i nadprzeciętność w pełnieniu funkcji duszpasterskich. W tej grupie z ostatnio nominowanych widziałbym biskupa pomocniczego San Salvador – Gregoria Rosę Cháveza. On we wrześniu kończy 75 lat i odchodzi na emeryturę, ale poprzez zaangażowanie w pojednanie podzielonego Salwadoru i swoją przyjaźń z abp. Oscarem Romero (beatyfikowanym w 2015 r. męczennikiem) oraz prowadzenie jako biskup parafii, jest kimś wyjątkowym. Franciszek poprzez nominację docenia dorobek jego całego życia. Podobnie trzeba patrzeć na nominację biskupa Sztokholmu. To człowiek, który prowadzi duszpasterstwo na niełatwym terenie, gdzie większość tradycyjnie stanowią protestanci, a ma sukcesy.

Franciszek wrócił wyraźnie zadowolony z trudnej pielgrzymki do Szwecji na jesieni 2016 r., gdzie m.in. uczestniczył w obchodach 500-lecia reformacji, co się konserwatystom katolickim bardzo nie podobało…

Jest dobrym obserwatorem i docenił pracę miejscowego biskupa.

Do trzeciej kategorii nominacji zaliczają się osoby wybierane ze względu na klucz geograficzny i tutaj jest chyba największa zmiana. Do nich należą właśnie biskupi z Mali i Laosu. Takie nominacje mają być z całą pewnością wskazaniem, że Kościół to nie tylko Europa Zachodnia i wielkie centra, ale także peryferie. Ponieważ na konsystorzach kardynałowie dyskutują o różnych problemach Kościoła, różnorodność geograficzna sprawia, że jest więcej punktów widzenia.

W swojej książce „Nowa wizja zarządzania Kościołem” zaleca Ksiądz wzmacnianie kolegialności, a więc roli biskupów. Tymczasem, jak się wydaje, Franciszek wzmacnia raczej rolę kardynałów, którzy chcąc nie chcąc, dzielą biskupów na „lepszych” (z biretem kardynalskim) i „gorszych” (bez biretu).

Nie jestem przekonany, że Franciszek wzmocnił rolę kolegium kardynalskiego. Poza utworzeniem nieformalnej komisji kardynałów, tzw. K9, doradzającej papieżowi w reformie Kurii Rzymskiej, na efekty pracy której wciąż czekamy, ich rola nie uległa zwiększeniu.

To kardynałowie inicjują najważniejsze dyskusje: słynny referat kard. Waltera Kaspera, wygłoszony na konsystorzu w lutym 2014 r., zapoczątkował dyskusję na temat komunii dla osób rozwiedzionych, żyjących w powtórnych związkach.

To nie jest nowość, konsystorze zawsze były miejscami dyskusji o ważnych problemach – za Pawła VI na konsystorzach kardynałowie dyskutowali o etyce seksualnej czy celibacie.

Dlaczego Ksiądz mówi, że na reformę Kurii Rzymskiej ciągle czekamy?

Z sygnałów, jakie papież od początku wysyłał do mediów, wynikało, że reforma Kurii Rzymskiej miała być jego oczkiem w głowie. Tymczasem minęły cztery lata pontyfikatu i oprócz konsolidacji kilku rad i utworzenia dwóch megadykasterii – Dykasterii ds. Świeckich, Rodziny i Życia oraz Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka – niewiele się zmieniło.

Liczyłem np., że papież odejdzie od praktyki udzielania sakry biskupiej pracownikom Kurii Rzymskiej. Ta praktyka może stymulować karierowiczostwo, a przecież sam papież bardzo jest na tę wadę wyczulony. Przede wszystkim jednak idzie w poprzek teologicznego rozumienia biskupa, którego główną rolę wyznacza związek z tymi, dla których jest pasterzem – tymczasem biskupi kurialni otrzymują jedynie tytularne (nieistniejące) diecezje. Biskup ma być pasterzem, a nie dyrektorem departamentu.

Tak reformę Kurii Rzymskiej na tych łamach podsumował niedawno Piotr Kowalczuk – dziennikarz z bliska ją obserwujący: „Nowej architekturze watykańskich urzędów przyświeca logika trójpodziału: Sekretariaty (Stanu, Ekonomii, Komunikacji i Synodu) będą się zajmować sprawami wewnętrznymi Watykanu, kongregacje będą regulować działalność Kościoła na świecie, dykasterie zajmą się stosunkami Kościoła ze światem”.

Nie dostrzegam tu radykalnej zmiany na poziomie praktyki. Przeorientowaniu uległa jedynie struktura.

Zmianę dostrzegam natomiast w samym podejściu Franciszka do Kurii Rzymskiej. Np. Franciszek pytany o interpretację swoich słów czy dokumentów (choćby adhortacji „Amoris laetitia”), nie odsyła do Kongregacji Nauki Wiary, jak robili jego poprzednicy w podobnych sytuacjach, tylko wskazuje na autorytety teologiczne – mówi: w sprawie komunii dla osób rozwiedzionych zapytajcie kard. Christopha Schönborna, on to dobrze rozumie. Kongregacje – w tym Kongregację Nauki Wiary – papież traktuje jako swoje sekretariaty, co według mnie jest właściwym podejściem do struktur Kurii Rzymskiej. To zdecydowanie obniża poczucie w Kościele, że te dykasterie mają realną władzę. Są raczej faktycznie zapleczem, które ma wspomagać papieża, a nie współrządzić z nim.

Komentatorzy w dotychczasowej reformie widzą też uspójnienie pracy Kurii – dawniej dykasterie oskarżano, że nie komunikują się wzajemnie, co powoduje między nimi napięcia. Gdy zostały połączone w jedną jednostkę, siłą rzeczy problem braku komunikacji znikł.

Na pewno skraca to procesy decyzyjne i ogranicza biurokrację. Ale powtarzam: dynamika reformy Kurii Rzymskiej należy do słabszych aspektów tego pontyfikatu. W skali od 1 do 5 oceniłbym ją na 1, maksymalnie na 2.

A co Franciszkowi udaje się na „5”?

Rzeczą, która bardzo dobrze się udała i dla której być może Duch Święty sprawił, że wybrano właśnie Franciszka papieżem, jest ocieplenie wizerunku Kościoła w świecie. Po wielkich skandalach pedofilskich, które ujrzały światło dzienne podczas poprzednich pontyfikatów, zewnętrzny wizerunek Kościoła był nadszarpnięty. Franciszkowi udało się go zmienić, i to w tempie niewiarygodnie szybkim. Już w pierwszym roku pontyfikatu został człowiekiem roku magazynu „Time”.

Na „5” oceniłbym także zaprezentowanie spójnej wizji Kościoła, opartej na fundamencie, którym jest miłosierdzie. Miłosierdzie to dla Franciszka klucz interpretacyjny doktryny i motyw dla rozwoju dogmatu, a także praktyki. Widać to w podejściu do uchodźców, do ludzi innych wyznań i do biednych.

Zwrócenie uwagi, że najważniejszy w tej wizji jest człowiek, a wszystkie struktury, urzędy, prawo kanoniczne istnieją tylko i wyłącznie po to, by temu człowiekowi służyć i pomagać w drodze do nieba. To także dla mnie 5 punktów.

Ukazanie Kościoła nie jako skostniałej struktury, w której wszystko już wiadomo i możemy tylko wszystko powtarzać, ale jako żywego organizmu, który się rozwija, który jest w drodze do lepszego zrozumienia tego, czego Pan Bóg chce dla i od człowieka. Dawno nie było takiej świadomości, że Kościół może się zmieniać, jak ta, która wynika z wypowiedzi papieża Franciszka. Nawet jeśli jest ostrożny i nie zmienia zbyt pochopnie, to podkreśla, że to nie dlatego, iż tak musi być, bo zawsze tak było, tylko dlatego, że trzeba przemyśleć sposób zmieniania. Znowu 5!

A jeśli chodzi o relację hierarchia – wierni?

Mamy też do czynienia z nową wizją pasterzowania, co dla mnie jako księdza jest szczególnie ważne – budowanie napięcia między pasterzem a uczonym w Prawie, co przejawia się w wielu jego dokumentach i wypowiedziach. Wskazuje, że każdy ksiądz ma być dobrym pasterzem, a nie uczonym w Prawie – powinien być tym, który słucha „owiec” i rozpoznaje, jakie ciężary można nakładać, by nie były ciężarami nie do uniesienia. Niektórzy w tym podejściu papieża dostrzegają antyklerykalizm. Dla mnie jest to wizja bardzo pomocna – także 5!

Pojawiają się również nowe inicjatywy dotyczące problemów, które dawniej – mam wrażenie – raczej marginalizowano albo czyniono z nich tematy tabu. Choćby wspomniany problem spowiedzi i komunii dla ludzi żyjących w związkach niesakramentalnych. Dla mnie rewolucjonistą był już Jan Paweł II, który jako pierwszy papież dopuścił takich ludzi do spowiedzi i komunii pod warunkiem rezygnacji ze współżycia seksualnego. Franciszek zrobił krok dalej na tej drodze. Dodał jedynie, że życiowe sytuacje nie są zerojedynkowe i należy rozszerzyć sposób interpretacji dotychczasowego nauczania.

A rola kobiet w Kościele?

Tu może się jeszcze zbyt wiele w praktyce nie zmieniło, ale sama otwartość papieża – np. powołanie komisji do zbadania natury diakonatu kobiet w pierwszych wiekach – jest sygnałem, że Franciszek widzi problem w zmarginalizowaniu roli kobiet w Kościele.

Kolejna dziedzina – dostrzeżenie wagi problemów ekologicznych. Co ciekawe, papież uwzględnia tu perspektywę lokalną – w encyklice „Laudato si” często powołuje się na wypowiedzi lokalnych episkopatów, Brazylii czy Oceanii, które od dawna ten temat podejmowały. Papież wyniósł go na forum Kościoła powszechnego.

Swoją niedawną wypowiedzią, że trzeba przemyśleć kwestię święcenia na kapłanów tzw. viri probati (mężczyzn o ugruntowanej wierze i niekoniecznie celibatariuszy), papież otworzył dyskusję na kolejny ważny temat: przyszłości celibatu. Ta dyskusja także może wyznaczać rozwój w Kościele. Niedawno byłem w diecezji Vác na Węgrzech, w której z powodu braku powołań administratorem w jednej z parafii został stały diakon mający żonę i dzieci. Tamtejszy biskup stwierdził, że w przypadku rozszerzenia się takiej sytuacji święcenie żonatych mężczyzn może stać się przyszłością Kościoła. Osobiście myślę, że w pewnych rejonach świata święcenia prezbiteratu dla stałych diakonów – a więc już osób duchownych – mogłoby stać się sprawdzianem, na ile taka zmiana w Kościele dzisiaj mogłaby się przyjąć.

Wszyscy kojarzymy Franciszka z decentralizacją.

Decentralizację oceniłbym na 3. Na pewno na plus zaliczyć należy organizowanie ankiet przed synodami poświęconymi rodzinie, a teraz młodzieży. Ankiety te nie pytają o stanowisko biskupów, tylko o głos wiernych, którym biskupi pasterzują.

Chodzi zatem o zbadanie zmysłu wiernych (sensus fidelium) i uwzględnianie lokalnych kontekstów. Poza tym to, co ostatecznie znalazło się w adhortacji „Amoris laetitia”, było odzwierciedleniem głosu większości na synodzie. Franciszek był jedynie nieco ostrożniejszy w swoich sformułowaniach niż niektórzy biskupi tam obradujący. Z całą pewnością jednak przeniesienie w tej adhortacji odpowiedzialności na poziom lokalnych biskupów też jest wyrazem liczenia się z kolegialnością. Wskazówki do rozeznawania przez duchownych sytuacji ludzi świeckich mają opracować biskupi miejsca, uwzględniając konteksty lokalne. To dowód, że papież jest wrażliwy na te konteksty.

A co się słabiej papieżowi udaje oprócz reformy Kurii Rzymskiej?

Z pewnością słabością jest forma publikowanych dokumentów, szczególnie „Amoris laetitia”. W tak dyskusyjnych kwestiach, jak podejmowane w jej ósmym rozdziale, można było oczekiwać większej precyzji. Tutaj 1.

Niektórzy w tym „przeniesieniu odpowiedzialności” w kwestii sakramentów dla związków niesakramentalnych widzą możliwość naruszenia doktryny.

Dostrzegam tylko jeden problem ze zrozumieniem tego, co zostało przeniesione na poziom kontekstów lokalnych. Według mnie nie zostało przeniesione prawo do tego, by udzielać albo nie udzielać w niektórych sytuacjach komunii. To, że można w niektórych wypadkach udzielać komunii, zostało postanowione dokumentem papieskim. Tak uważa np. kard. Francesco Coccopalmerio, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Interpretacji Tekstów Prawnych [jego interpretację kluczowego rozdziału „Amoris laetitia” dołączymy do kolejnego wydania „TP” – red.]. Natomiast biskupi lokalni mają księżom powiedzieć: jeśli spotykacie się z różnymi sytuacjami, to w tym konkretnym kontekście, w którym jesteście, powinniście zadać świeckim takie to a takie konkretne dodatkowe pytania, w takim, a nie innym trybie. Według mnie z lektury papieskiego dokumentu wynika, że wskazówki, jak rozeznawać, a nie sama decyzja, czy dopuścić do komunii, są w gestii biskupów (por. AL 300). Nie ma tu zatem problemu z niejasnością doktryny: papież rozstrzygnął, że w szczególnych przypadkach istnieje możliwość zrobienia wyjątku. Wskazówki biskupów mają pomóc rozeznawać, czy to ten właśnie szczególny przypadek.

O co chodzi zatem kardynałom, którzy krytykują takie podejście papieża?

Głosy krytyczne mogą być związane z przyzwyczajeniem do Kościoła, który jest mocno scentralizowany. Kiedy spojrzymy na pierwsze wieki chrześcijaństwa, decentralizacja i rozstrzyganie wielu ważnych kwestii na poziomie lokalnym były praktyką Kościoła.

Pierwsze synody miały przecież doktrynalne znaczenie – formułowała się na nich nasza wiara.

Nie należy ich jednak mylić z dzisiejszymi synodami. Ich znaczenie przyrównać można natomiast do współczesnych soborów.

Czy to znaczy, że dzisiejsze synody nie mogą otrzymać uprawnień do rozstrzygnięć doktrynalnych, by odciążyć papieża?

Nie. Takie uprawnienia ma tylko sobór wraz z papieżem.

Ale to znaczy, że rozwój Kościoła może blokować coś tak trywialnego jak logistyka – trudno byłoby bowiem zgromadzić ponad pięć tysięcy biskupów w jednym miejscu…

Dlatego w swojej książce zastanawiam się nad możliwością wirtualnego soboru – czyli zastosowanie telekonferencji, jak to czynią np. wielkie korporacje międzynarodowe przy podejmowaniu ważnych decyzji. Zasadą instytucji soboru jest równoczesna łączność wszystkich biskupów ze sobą – w dzisiejszych czasach można pytać, czy musi być to łączność bezpośrednia. Przyszłość soborów, a zatem także Kościoła, dostrzegam w zastosowaniu nowoczesnej techniki. ©℗

KS. DR HAB. DAMIAN WĄSEK jest adiunktem w Instytucie Teologii Fundamentalnej, Ekumenii i Dialogu UPJP2 w Krakowie. Opublikował m.in. monografię „Nowa wizja zarządzania Kościołem”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2017