Polskie strachy

15.06.2003

Czyta się kilka minut

Kampania przed referendum dotyczącym wstąpienia Polski do Unii Europejskiej pokazała, czym można dziś straszyć Polaków. Przeciwnicy akcesji sugerowali, że integracja oznacza m.in. utratę suwerenności i Ziem Odzyskanych, bankructwo rolników i wykupienie majątku narodowego przez Niemców. Ale straszenie ma w III RP długą historię. Przypominają ją w POLITYCE (23) Mariusz Janicki i Wiesław Władyka.

U początków III RP (czyli na przełomie 1988 i 1989 r.) tkwił lęk podstawowy: czy komuniści oddadzą władzę, a przynajmniej czy się nią podzielą? Okrągły Stół zapowiadał przełom, ale tym silniejsze były wątpliwości: czy jednak PZPR dotrzyma obietnic? czy wojsko i służby MSW nie wyjdą nagle z koszar i pięknej bajki nie zamienią w dramat? Nawet opozycyjne legendy nawoływały, by nie wycinać tzw. listy krajowej, z której do kontraktowego Sejmu mieli kandydować partyjni bonzowie. Janusz Reykowski, wówczas członek władz partyjnych, wprost stwierdzał w „Trybunie Ludu”, że ustroju nie zmienia się kartką wyborczą. A Mieczysław F. Rakowski, ówczesny I sekretarz KC PZPR, wyrażał mglistą nadzieję, że „społeczeństwo w pewnym momencie może osiągnąć taki sposób zmęczenia, przy którym przestaje się interesować demokracją i chce już tylko spokoju, silnej władzy”. Społeczeństwo się nie zmęczyło. Listę krajową wycięło w pień i żadnej kary za to nie było. Lecz zaraz po czerwcowych wyborach radość ze zdobycia prawie wszystkich możliwych foteli w parlamencie mieszała się z obawą, czy PZPR i jej sojusznicy taką porażkę przełkną: czy nie powiedzą nagle, że nie tak sobie wyobrażali stabilizację? Równocześnie pojawił się strach przed „kolaboracją”, pojmowaną jako choćby minimalne „umoczenie” byłej opozycji demokratycznej w dawnym systemie - jej symbolem był wybór gen. Jaruzelskiego na prezydenta czy objęcie siłowych resortów w rządzie Mazowieckiego przez ministrów o PZPR-owskim rodowodzie.

Już w 1990 r. pojawił się strach przed Leszkiem Balcerowiczem - jako tym, który rzekomo niszczy wieloletni dorobek kraju, obala tzw. zdobycze socjalizmu i odbiera święte przywileje. Z kolei rozpętana przez Lecha Wałęsę podczas kampanii prezydenckiej 1990 r. „wojna na górze” stała się powodem alarmów o zagrożeniu demokracji (oraz jedności obozu postsolidarnościowego). Rychło jednak strachem nr 1 stał sięinny kandydat na głowę państwa, czyli Stanisław Tymiński. Prezydentura Wałęsy (1990-1995) przyniosła nasilenie obaw o au-tokratyzm i rządzenie dekretami. Wraz z powrotem do władzy w 1993 r. postkomunistów, wróciły też obawy o rządy towarzyszy Szmaciaków i wstrzymanie reform (niektórzy wieszczyli wręcz powrót cenzury i innych atrybutów przeszłego reżimu). Pierwsza połowa lat 90. to także strach przed fundamentalizmem: wraz z wprowadzeniem religii do szkół, sporem wokół zakazu aborcji, odzyskiwaniem nieruchomości i wprowadzeniem w szybkim trybie konkordatu pojawiły się głosy o zagrożeniu dominacją Kościoła katolickiego i państwem wyznaniowym. Wtedy też - w efekcie pierwszych sygnałów o wielkich aferach typu FOZZ czy Sznapsgate - zaczęto mówić o rozpadzie struktur państwa oraz tajemnym polityczno-biznesowym i wręcz mafijnym układzie, który trzęsie Polską. Nałożyły się to opinie o wszechwładzy służb specjalnych (po historii z teczkami Macierewicza, sprawie inwigilacji prawicy oraz historii z Olinem).

Silne fobie wywołała dyskusja wokół nowej konstytucji: przywoływano Targowicę, straszono Polską jako państewkiem afrykańskim, pozbawionym swobód, tradycji i odwróconym od Boga.

Wolny rynek i zmiana struktur społecznych wywołały nowe bądź na niespotykaną dotąd skalę ujawniły dotąd uśpione obawy: ciągle rośnie przecież strach przed przestępczością, korupcją, bezrobociem, przyszłością dla dzieci, po aferze Rywina - wszechwładzą i bezkarnością „towarzystwa” polityczno-biznesowego. Ostatni wzrost notowań partii skrajnych przyniósł zaś widmo triumfu populizmu oraz Polski rządzonej przez Leppera i ludzi ojca Rydzyka.

Podczas kampanii referendalnej przeciwnicy integracji podsycali strach przed Europą: władzą mitycznej Brukseli (utożsamianej nawet z dawną zależnością od Moskwy), eurobiurokracją, możliwością traktowania Polaków jako wyrobników II kategorii w bogatszych państwach UE, ekspansją homoseksualistów i feministek, wzorów antyrodzinnych i antykatolickich. Wreszcie nasiliły się wizje wykupu polskiej ziemi i przedsiębiorstw przez obcych (zwykle Niemców) - istniejące zresztą przez cały okres III RP.

Na szczęście rzeczywistość nie poszła samozwańczym prorokom na rękę. Z większości kryzysów jakoś wybrnęliśmy. Nie rozdziobały nas kruki, wrony.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2003