Polska szkoła ma świetne wyniki. Szkoda tylko, że uczniowie jej nie cierpią

Politycy ciągle deklarują, że chcą szkoły przyjaznej, uczącej współpracy i zaufania. Przez ponad 30 lat niechcący stworzyli zupełnie inną.

01.09.2023

Czyta się kilka minut

Pikieta Zwiazku Nauczycielstwa Polskiego przed Ministerstwem Edukacji i Nauki / fot. Piotr Molecki / EAST NEWS
Pikieta Związku Nauczycielstwa Polskiego przed Ministerstwem Edukacji i Nauki / fot. Piotr Molecki / EAST NEWS

Ta informacja jednym mogła umknąć, innym pozostać w pamięci jako nagłówek: polscy czwartoklasiści mistrzami w czytaniu! Mowa o ogłoszonym w maju tego roku raporcie z badania PIRLS 2021, porównującego umiejętności rozumienia tekstu czytanego uczniów z różnych krajów. Wyszło z niego, że jesteśmy – wraz z Finlandią – liderami wśród krajów Unii Europejskiej, wyprzedzają zaś naszych 10- i 11-latków tylko uczniowie (oraz uczennice, bo polski sukces w tym badaniu to statystycznie częściej zasługa dziewczynek) z Singapuru, Hongkongu, Rosji i Anglii. 

A jednak badanie to było kolejnym, które analizowane głębiej pokazało dwoisty obraz polskiej szkoły. I to nie tylko dlatego, że polscy czwartoklasiści, będąc mistrzami czytania, nie bardzo czytać lubią (w tej konkurencji jesteśmy daleko w tyle za liderami). 

Nieprzyjazne środowisko 

Tę dwoistość potwierdzają ankiety, jakie przy okazji tego i podobnych badań wypełniają dzieci: przeciętna polska placówka edukacyjna jawi się jako tyleż efektywna, co zwyczajnie nieprzyjazna. Pod względem odsetka uczniów, którzy mają silne poczucie przynależności do swojej szkoły, Polska ląduje na samym końcu tabeli – mamy 43 proc. takich uczniów, przy średniej światowej 63 proc. Podobny obraz wyłania się z dwóch ostatnich (prowadzonych w 2015 i 2019 roku) edycji badania TIMSS, mierzącego osiągnięcia czwartoklasistów w matematyce i przyrodzie. Tu również niezłej (choć już nie tak wybitnej, jak w czytaniu) pozycji naszych uczniów towarzyszą ich deklaracje, że źle czują się w szkolnych ławkach. „Większość polskich dzieci lubi chodzić do szkoły, jednak na tle innych krajów odsetek ten jest stosunkowo niski – czytamy w raporcie z TIMSS 2019, przygotowanym przez Instytut Badań Edukacyjnych. – Polscy uczniowie w mniejszym stopniu niż uczniowie z innych krajów identyfikują się ze swoją szkołą (…) Poczucie przynależności do szkoły (…) jest, podobnie jak w 2015 r., jednym z najniższych spośród wszystkich krajów uczestniczących w badaniu”. 

Polska szkoła zawodzi też nierzadko w reagowaniu na kryzysy psychiczne uczniów – tak można by, najdelikatniej, streścić publikowaną przez nas równolegle rozmowę Anny Goc z psycholożką szkolną Patrycją Orłowską. Ta niewydolność – składają się na nią niedobór kadr, pomieszczeń, ale też przyjaznych warunków do interwencji, o czym opowiada nasza ekspertka – to tylko jedna strona tego problemu. 

Drugą jest właśnie obraz polskiej szkoły jako środowiska generalnie nieprzyjaznego, które trudno polubić nawet wtedy, gdy chodzi się do czwartej klasy podstawówki (a to przecież, podkreślmy, sam początek szkoły w jej tradycyjnym wydaniu: z podziałem na przedmioty, który zaczyna się właśnie wtedy). 

Co sprawia, że korytarze i klasy to często nie tylko nie najlepsze miejsca do łagodzenia kryzysów – ale wręcz „doskonałe” do ich potęgowania? 

Półtora etatu 

Po pierwsze: trudno utrzymać psychiczną równowagę w korporacji, która zmusza do niskopłatnej pracy – w dodatku na półtora etatu. A taki jest mniej więcej (odejmując niską płacę) los przeciętnego polskiego ucznia. Ogłoszone w maju tego roku wyniki ogólnopolskiego badania przeprowadzonego przez Związek Miast Polskich i Instytut Badań Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty pokazały, że przeciętny tygodniowy czas, jaki polski uczeń poświęca na odrabianie zadań domowych, to 13-18 godzin. Jeśli dodamy do tego lekcje w szkole (w VII i VIII klasach więcej niż 30 godzin), a także zajęcia pozalekcyjne, wyjdzie niemal równowartość półtora etatu. 

Pomimo tego szaleńczego tempa nauczyciele – także przepytani w badaniu ZMP i OSKKO – deklarują, iż nie są w stanie zrealizować średnio 12 proc. materiału zawartego w podstawie programowej, a „satysfakcjonujący proces dydaktyczny” dotyczy jedynie 70 proc. treści pochodzących z tej podstawy. 

„Odchudzenie podstaw programowych” – ten postulat jak mantrę powtarzają od lat edukacyjni eksperci. Teraz przeniknął on nawet do programów partii politycznych – wszyscy chcą na kilka tygodni przed wyborami odchudzać i uszczuplać. Co zrobią po wyborach, trudno powiedzieć: dziwnym zrządzeniem losu każda kolejna władza (na czele z obecną) raczej rozszerzała podstawy, zamiast zmniejszać ich rozmiar. Dokładając tym samym kolejne cegiełki do gmachu toksycznej edu-korporacji, do której nie chce się po przerwie wracać. 

Kto pierwszy, ten lepszy 

Punkt drugi: trudno o psychiczną harmonię w przedsiębiorstwie, w którym każdy niemal ruch każdego pracownika podlega logice wyścigu i konkurencji; w której nie ma – mimo szczytnych deklaracji szefostwa, rozprawiającego dla niepoznaki o zaufaniu i dobrodziejstwach team work – miejsca na bycie i działanie razem, bo każdy z pracowników koncentruje swoje siły na tym, by wyprzedzić innych. 

A przecież taki jest często rys „przedsiębiorstwa” pod nazwą polska oświata. Z wielką rangą centralnych egzaminów (ósmoklasisty i maturalnego), od których zależy dalszy edukacyjny los absolwenta podstawówki czy liceum; z nauczycielami rozliczanymi właśnie na podstawie wyników, i dlatego skupionymi na przygotowaniach do tych końcowych sprawdzianów; z dyktaturą szkolnych rankingów wyznaczających edukacyjne hierarchie, nawet jeśli wszyscy naokoło twierdzą, że traktują je z przymrużeniem oka; z politykami, którzy ciągle deklarują – także w programach i obietnicach wyborczych – że pragną szkoły przyjaznej, uczącej współpracy i zaufania, ale przez ponad trzy dekady III RP niechcący stworzyli zupełnie inną. 

Wypalony management 

Czy da się – to trzeci punkt do listy czynników, które przeszkadzają w lubieniu szkoły – trwać w emocjonalnej harmonii pod okiem wypalonego, słabo opłacanego, niecieszącego się zbytnim prestiżem managementu? A to jest właśnie rzeczywistość wielu polskich szkół – stoją na nauczycielach pobierających często niewiele ponad minimalną krajową, niezadowolonych – przynajmniej statystycznie, w porównaniu z koleżankami i kolegami z innych krajów – ze swojej pracy. 

O tej części raportu z PIRLS 2021 powinno być chyba najgłośniej. Nauczyciele – w tym przypadku poloniści – byli pytani, czy lubią swoją pracę, czy ich zawód jest inspirujący, zadowalający, czy daje poczucie sensu, celu, i czy czują się doceniani. Wszystkie wskaźniki w odniesieniu do polskich polonistów były w 2021 roku gorsze niż w roku 2016 (co można pewnie częściowo złożyć na karb pandemii), a najgorzej wypadł ten, który odnosi się do poczucia docenienia. Poziom „wysokiego poczucia satysfakcji z pracy” lokuje zaś Polskę na… ostatnim miejscu wśród badanych krajów. 

***

Do czego więc wracamy na początku nowego roku szkolnego? Zauważmy na marginesie, że około trzydziestu tysięcy dzieci nie wraca nigdzie – do tej właśnie liczby wzrosła w ostatnich latach gwałtownie pula uczniów korzystających z prawa do nauczania domowego. 

A pozostali? Nie ma tu jednej odpowiedzi, bo na szczęście wiele zależy od ludzi: dyrektorów, nauczycieli, uczniów. Ale tych ludzi i ich zachowania kształtuje od lat system i jego główne dogmaty. Te zaś sprawiają, że polska szkoła zbyt często przypomina dziś toksyczną korporację – i to bardziej wziętą ze złego stereotypu niż z rzeczywistości. Firmę, w której excelowskie tabele – z wynikami sprzedaży, osiągnięciami, przychodem itd. – przesłaniają ludzi i ich samopoczucie. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat… więcej