Polska, Kościół, demokracja

Inicjatywa Prezydium Episkopatu, która doprowadziła do ocenzurowania krytycznego wobec PiS głosu Henryka Woźniakowskiego, nie była konsultowana z innymi biskupami – dowiedział się „Tygodnik”.

14.02.2016

Czyta się kilka minut

Henryk Woźniakowski / il. Andrzej Hulimka / REPORTER
Henryk Woźniakowski / il. Andrzej Hulimka / REPORTER

Ten tekst zapewne przeminąłby bez echa – periodyk wydawany wspólnie przez Komisję Konferencji Biskupów Unii Europejskiej (COMECE) i Jezuickie Europejskie Centrum Społeczne (JESC) w Polsce niewielu ma czytelników. Reakcja sekretarza Episkopatu Polski bp. Artura Mizińskiego wypromowała zarówno artykuł „Co się dzieje w Polsce”, jak i „Europe- Infos”, w którym został opublikowany.

Autor tekstu, Henryk Woźniakowski, otrzymał od redakcji zamówienie, by w dziale „Podstawowe prawa” odpowiedział na pytanie: dlaczego kraj, który oparł się kryzysowi i prowadził wzorcową politykę zrównoważonego rozwoju, zaczął osłabiać demokratyczne instytucje i forsować działania ograniczające wolności obywatelskie? Podobnych politologicznych analiz zatroskanych o demokratyczne struktury w krajach europejskich na stronie „EuropeInfos” jest wiele.


CZYTAJ TAKŻE:

Komentarz Artura Sporniaka: Episkopat zareagował na krytyczny wobec PiS komentarz opublikowany przez Henryka Woźniakowskiego na łamach „Europe Infos”.

Co napisał Henryk Woźniakowski, wywołując protest polskich biskupów?


 

Woźniakowski wymienia w tekście czynniki, które sprzyjały przejęciu przez PiS władzy w ostatnich wyborach: afera podsłuchowa, opóźnienie ogłoszenia wyników wyborów samorządowych, przejście Donalda Tuska ze sfery polskiej polityki na urząd przewodniczącego Rady Europejskiej, kryzys europejski, wojna rosyjsko-ukraińska, populistyczny program wyborczy Prawa i Sprawiedliwości. Zauważa, że Jarosław Kaczyński usprawiedliwia swoją politykę podważaniem wartości polskich przemian po 1989 r. – „wynegocjowanych z komunistami” podczas rozmów Okrągłego Stołu. Przeprowadzana przez PiS „zmiana polega na scentralizowaniu władzy i ograniczeniu mechanizmu równoważenia się organów państwa – jak opisuje obecną sytuację Woźniakowski. – Ponieważ PiS nie może zmodyfikować konstytucji RP, Sejm wraz z prezydentem paraliżują pracę Trybunału Konstytucyjnego. Te działania pozwalają przegłosowywać ustawy zagrażające porządkowi konstytucyjnemu. Służba cywilna została uzależniona całkowicie od decyzji politycznych. Media publiczne mają się stać »mediami narodowymi«, kontrolowanymi bezpośrednio przez rząd. Uprawnienia policyjne w dziedzinie nadzoru nad obywatelami znacząco rosną. Jarosław Kaczyński nie respektuje zasady podziału władz, steruje prezydentem i panią premier”.

Artykuł kończy się stwierdzeniem, że „do tej pory biskupi katoliccy w Polsce postanowili nie wypowiadać się publicznie na ten temat”, tymczasem wśród Polaków wola obrony „europejskich zdobyczy” jest potężna i przepełniona nadzieją.

Niepokój biskupa

5 lutego bp Jacek Miziński skierował oficjalny protest do sekretarza COMECE o. Patricka H. Daly’ego z prośbą o „wycofanie tego nieobiektywnego tekstu z oficjalnej strony internetowej »EuropeInfos«”.

„Nasze głębokie zaniepokojenie wynika z faktu, że artykuł reprezentujący subiektywną opinię Pana Henryka Woźniakowskiego na temat sytuacji politycznej i społecznej w Polsce został opublikowany w oficjalnym periodyku, który reprezentuje Komisję Konferencji Biskupów Unii Europejskiej – zauważa bp Miziński. – Pod koniec artykułu, w jednym z ostatnich zdań czytamy: »Do tej pory biskupi katoliccy zdecydowali się nie składać publicznego oświadczenia w tej sprawie«. Jednak okazuje się, że ani periodyk »EuropeInfos« ani Pan Woźniakowski nie skontaktowali się z Konferencją Episkopatu Polski w sprawie publicznego oświadczenia. Publikacja tego artykułu w »EuropeInfos«, reprezentującym Konferencje Episkopatów Europy, jest przeciwdziałaniem, które ingeruje w wewnętrzne sprawy Polski”.

Mimo tej stanowczej reakcji tekst Woźniakowskiego wisiał na stronie internetowej jeszcze przez sześć dni. Wyglądało na to, że ani sekretarz COMECE, ani redakcja periodyku nie zamierzali ulec presji. Jednak 11 lutego artykuł zniknął ze strony – pozostał jego tytuł, krótka informacja, że został wycofany „na wyraźną prośbę Konferencji Episkopatu Polski”, oraz link do dłuższego wyjaśnienia dotyczącego misji tego periodyku. Wydawcy wyjaśniają, że „EuropeInfos” nie jest oficjalnym organem COMECE czy JESC, ani żadnej z europejskich Konferencji Episkopatów. Opinie przedstawiane w periodyku są opiniami autorów i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko wydawców. Misją periodyku jest informowanie o tych aspektach polityki UE, które bezpośrednio dotyczą Kościoła, i inspirowanie do debaty. Dlatego autorzy zachęcani są do swobodnego wyrażania swoich poglądów, bez nacisków wydawcy. „»EuropeInfos« czuje się wolne w krytykowaniu decyzji podejmowanych przez państwa członkowskie UE, które narażają na ryzyko fundamentalne wartości Europy” – napisali wydawcy.

Wyjaśnienie to pokazuje, że spór o tekst Henryka Woźniakowskiego powstał z powodu nieporozumienia: Prezydium Konferencji Episkopatu (bp Miziński pisze w pierwszej osobie liczby mnogiej) – a zatem jej przewodniczący, zastępca przewodniczącego oraz sekretarz – potraktowało „EuropeInfos” tak, jak biskupi traktują własny informator KEP.

Tym bardziej budzi zdumienie determinacja w „ściąganiu” tekstu Woźniakowskiego. „Gazeta Wyborcza” poinformowała 11 lutego: „Nieoficjalnie ustaliliśmy, że polscy biskupi zagrozili, że wystąpią z COMECE”.

Niezamierzone przeciwdziałanie

„Tygodnikowi” nie udało się potwierdzić tej informacji – ani w redakcji „Europe- Infos”, ani po polskiej stronie. Na naszą uwagę wyrażoną 9 lutego, że po opublikowaniu na stronie KEP listu do sekretarza COMECE powstało wrażenie, iż polscy biskupi nie tylko w pełni i bez zastrzeżeń akceptują polityczne zmiany dokonujące się w Polsce, ale wręcz że nie życzą sobie, by katolicy je krytykowali, od biskupa Mizińskiego otrzymaliśmy na następny dzień takie wyjaśnienie: „Pragnę poinformować, że uwaga dotycząca niestosownego użycia oficjalnego periodyku COMECE »EuropeInfos« dla prezentowania prywatnych opinii na temat sytuacji społeczno-politycznej w Polsce, bez uprzedniej konsultacji z Konferencją Episkopatu Polski, została przesłana na ręce Sekretarza Generalnego COMECE celem uniknięcia niepokoju wśród wiernych, wywoływanego polaryzacją stanowisk”.

Należy to zapewne rozumieć tak: część wiernych mogłaby uznać krytykę PiS dokonaną przez Woźniakowskiego za głos polskiego Episkopatu. Tymczasem Prezydium KEP nie chce stwarzać pretekstu do oskarżania biskupów, iż „mieszają się do polityki”. Problem w tym, że w spolaryzowanym społeczeństwie działanie, które określić można jako cenzurę kościelną, będzie również politycznie odczytywane. Zatem całe przedsięwzięcie Prezydium KEP związane z tekstem „Co się dzieje w Polsce” okazuje się ostatecznie – by użyć sformułowania bp. Mizińskiego – „przeciwdziałaniem”, które pogłębia zamieszanie i polaryzację.

Co na to inni biskupi? Kilku z nich przyznało „Tygodnikowi”, że kwestia tekstu Woźniakowskiego nie była konsultowana poza Prezydium Episkopatu. Natomiast komentujący ją dziennikarze nie będą robić subtelnych rozróżnień i odpowiedzialność za nią przypiszą całemu Episkopatowi.

To jest, jak się ostatnio wydaje, problem w łonie Episkopatu – pojawiają się inicjatywy promowane przez niektórych „funkcyjnych” biskupów, które niekorzystnie wpływają na wizerunek Kościoła, a w mediach „idą na konto” całego Episkopatu. Przykładem może być oświadczenie przewodniczącego Rady Prawnej KEP z 3 sierpnia 2015 r. „Sakramentalne konsekwencje głosowania i podpisania ustawy o in vitro”, w którym abp Andrzej Dzięga upominał prezydenta Komorowskiego – bez wymieniania nazwiska – że skoro pisał ustawę o in vitro, nie powinien przystępować do komunii.

Gwarant i rozjemca

Zamieszanie wokół tekstu Woźniakowskiego może mieć pozytywny skutek, jeśli doprowadzi do dyskusji, która przypomni, że Kościół nie tylko nie jest wrogiem demokracji, lecz uważa ją za ustrój najbardziej odpowiedni społecznej naturze człowieka. A jeśli tak, to w sytuacji zagrożenia fundamentów demokracji ma prawo się o nią dopominać.

„Tygodnik” zadał bp. Mizińskiemu jeszcze jedno pytanie: czy rzeczywiście nie można wyobrazić sobie sytuacji, że Episkopat wydaje oświadczenie, w którym wyraża zaniepokojenie walką o Trybunał Konstytucyjny, bez wchodzenia w roztrząsanie, kto za tę sytuację jest bardziej winny. Po prostu sprawne funkcjonowanie TK jest dla trójpodziału władzy i państwa praworządnego fundamentalne. Jest rzeczą znamienną, że Katechizm Kościoła Katolickiego poświęca temu osobny punkt (nr 1904, będący cytatem z encykliki Jana Pawła II „Centesimus annus”): „Jest wskazane, by każda władza była równoważona przez inne władze i inne zakresy kompetencji, które by ją utrzymywały we właściwych granicach. Na tym właśnie polega zasada »państwa praworządnego«, w którym najwyższą władzę ma prawo, a nie samowola ludzi”.

Jak sądzę, autorowi artykułu w „EuropeInfos” właśnie o taką troskę chodziło, gdy stwierdzał z wyrzutem (?), że „do tej pory biskupi katoliccy zdecydowali się nie składać publicznego oświadczenia w tej sprawie”.

Odpowiadając negatywnie na to pytanie, sekretarz Episkopatu powołał się na pragnienie zachowania przez KEP „obiektywnej postawy wobec życia społecznego”.

Co ciekawe, podobnie uważa abp Tadeusz Gocłowski – jeden z najbardziej zasłużonych we wspieraniu opozycji w czasach PRL hierarchów i kawaler Orderu Orła Białego.

– Kościół nie może się dać wciągnąć w politykę – mówi „Tygodnikowi” emerytowany metropolita gdański. – Oczywiście, że nie chcielibyśmy, aby były kłopoty z Trybunałem Konstytucyjnym. Jest on – można powiedzieć – „świętą” instytucją państwa demokratycznego i powinien działać bez przeszkód. Uważam jednak, że wydawanie przez Episkopat jakiegokolwiek oświadczenia w sprawie zawirowań wokół TK, nawet politycznie neutralnego, nie jest dobrym pomysłem w sytuacji, gdy jest tak rozogniona dyskusja. W obecnym kontekście byłby to akt wybitnie polityczny.

Pytany, w jakiej sytuacji biskupi powinni reagować, abp Gocłowski odpowiada: – Gdyby rzeczywiście doszło do przekreślenia konstytucji, sprawa byłaby inna. Ale sprawa z TK nie została do tej pory zamknięta i trudno mówić, że jest łamana konstytucja.

Nie godzi się także na porównywanie obecnych czasów z czasami PRL: – Czterdzieści lat temu walczyliśmy w Gdańsku o wolność, a teraz mamy demokrację – jest zupełnie inna sytuacja.

Można zrozumieć powściągliwy głos hierarchy zaangażowanego osobiście w proces transformacji i odzyskiwanie przez Polskę demokracji. Ale jak wskazują badania sprzed kilku dni przeprowadzone przez CBOS, większość Polaków niepokoi się o polską demokrację (patrz ramka).

Specjalista od katolickiej etyki społecznej w krakowskiej Akademii Ignatianum, ks. dr Dariusz Dańkowski, zauważa: – Dziś mamy w Polsce do czynienia z kryzysem konstytucyjnym, komentatorzy mówią o tzw. pacie konstytucyjnym, działalność Trybunału jest sparaliżowana, następuje eskalacja napięć społecznych, z obu stron sporu politycznego i prawnego padają bardzo poważne oskarżenia. W tej sytuacji wszystkie podmioty życia społecznego, nie tylko politycy, ale wszelkie stowarzyszenia, kluby, uniwersytety czy związki wyznaniowe mają moralne prawo do wyrażenia swojej troski o dobro wspólne i do wezwania do zakończenia tego kryzysu.

Kościół nie chce mieszać się do doraźnej polityki, co nie znaczy, że jest obojętny – mówi o sobie jako o „gwarancie demokracji”. Przydałby się dziś w Polsce taki gwarant-rozjemca. Pytanie, czy Episkopat potrafiłby podjąć się takiej roli. Na pewno musiałby mówić o fundamentach demokracji mądrze jednym głosem. Sprawa Woźniakowskiego nie napawa jednak optymizmem. ©℗

OBYWATELSKI LĘK O DEMOKRACJĘ

Od ostatnich wyborów parlamentarnych niezadowoleni z jakości demokracji w Polsce zaczęli przeważać nad zadowolonymi i w styczniu ta przewaga jeszcze się powiększyła – czytamy w opublikowanych 10 lutego badaniach CBOS „Opinie o demokracji”. Niezadowolonych jest połowa Polaków (wzrost o 1 proc.), zadowolonych zaś 39 proc. (spadek o 4 proc.). Jednocześnie obserwujemy umacnianie się rangi demokracji jako wartości politycznej. Odnotowano wzrost popularności postaw prodemokratycznych: przekonanie, że demokracja ma przewagę nad innymi formami rządów, podziela 70 proc. badanych (wzrost o 6 proc.), oraz krytycznego stosunku wobec dopuszczalności rządów niedemokratycznych – wyraża go co drugi Polak (wzrost o 10 proc.), natomiast 30 proc. badanych (spadek o 10 proc.) zgadza się ze stwierdzeniem, że niekiedy rządy niedemokratyczne mogą być bardziej pożądane. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2016