Połóg: trudne narodziny matki

„TP” 22 / 2020

Artykuł Karoliny Przewrockiej-Aderet i wywiad Katarzyny Kubisiowskiej z psycholożką Marleną Trąbińską-Haduch na temat połogu sprowokowały wiele reakcji naszych Czytelniczek i Czytelników. Oto niektóre z głosów:

To było doświadczenie, którego nigdy nie zapomnę, i do którego często wracam myślami, choć wolałabym nie wracać. Wspomnienia są trudne, choć urodziłam zdrowego, pięknego, długo wyczekiwanego synka, a mąż wspierał mnie, na ile potrafił. Moje ciało mnie zaskakiwało. Niby mieliśmy wraz z mężem dużą wiedzę z dobrej szkoły rodzenia, ale chyba nie spodziewałam się, że można doświadczyć tylu dolegliwości naraz. Choć ja tak naprawdę nawet tych symptomów nie zauważałam: liczyło się to, że muszę zdać egzamin z „bycia dobrą mamą”. Zamiast spać czy odpoczywać, w czasie drzemek synka realizowałam zadania z „listy do zrobienia”. Nie mieliśmy z mężem nikogo do pomocy. Bardzo chciałam spotkania z rodziną, ale dopiero później zrozumiałam, że potrzebne nam było wsparcie. A my resztkami sił szykowaliśmy obiad i deser dla całej grupy gości. Gdy przyjechali, to się okazało, że nie jestem w stanie ich słuchać – byłam tak niewyspana, że dosłownie nie rozumiałam, co mówią. Popłakałam się, ale szybko postarałam się, by uśmiech wrócił. Przecież chcieli zobaczyć szczęśliwkatych, świeżo upieczonych rodziców, a ja im tego nie zapewniłam. Czułam się z tym strasznie. Jakoś do tej pory nie potrafię chyba całkiem tego zaakceptować, choć wiem, jak bardzo potrzebowałam pomocy. Słów, że wszystko ze mną w porządku. Wypłakania się. Wygadania. Pamiętam, jak wiele dały mi odwiedziny siostry albo koleżanki, która powiedziała: „Jak ty sobie świetnie radzisz!”. Od tej pory objawy nagle zniknęły! Barbara

Dziękuję za artykuł Karoliny Przewrockiej-Aderet. Pokazał mi, że nie tylko ja czułam się cholernie samotna, gdy urodził się mój syn. I tak, to racja: do momentu rozwiązania otoczenie interesuje się kobietą, a później staje się ona jakby niewidzialna. A przecież dopiero wtedy potrzebuje pomocy! Kamila

Dla mnie najtrudniejszy był początek połogu, te cztery dni w szpitalu bez odwiedzin (bo szalejąca grypa na zewnątrz), z położnymi obwiniającymi mnie o płacz dziecka i przewracającymi oczami, gdy prosiłam je, by pokazały mi, jak trzymać dziecko do mycia. Całe szczęście w domu czekała na mnie moja mama, która gotowała, sprzątała, pomagała kąpać, przewijać. Mimo wsparcia ze strony mamy i męża, wspominam ten czas jako niebycie w swoim ciele. Czas trudniejszy niż poród, bo trwający sześć tygodni. Z dobrych wspomnień zapamiętałam szkołę rodzenia, gdzie powiedziano nam, że karmienie piersią udaje się nie wszystkim i nie od razu, i żeby dać sobie czas. To były najważniejsze słowa, jakie tam usłyszałam. Malwina

 

Autorzy opublikowanych listów dostaną od nas notes TUROWICZ na 75-lecie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 25/2020