Politycy, nie lękajcie się

O. John Dardis SJ: Nie można w kontekście uchodźców mówić ludziom wyłącznie: „powinniście”. Trzeba tłumaczyć im źródła ich lęków. Działać inaczej niż ideologie, które wmawiają ludziom, co mają czuć.

01.08.2016

Czyta się kilka minut

Droga Krzyżowa, Błonia, 29 lipca 2016 r. / Fot. Rok Rakun / PACIFIC PRESS / GETTY IMAGES
Droga Krzyżowa, Błonia, 29 lipca 2016 r. / Fot. Rok Rakun / PACIFIC PRESS / GETTY IMAGES

MARCIN ŻYŁA: Czy proste słowa Franciszka mogą coś zmienić?

O. JOHN DARDIS: Tak, ponieważ Franciszek to, o czym mówi, doskonale równoważy tym, co robi. Przypomnijmy sobie jego podróż na Lampedusę, pierwszy papieski wyjazd poza Rzym. Albo niedawną wizytę na Lesbos, skąd do Watykanu zabrał syryjskich uchodźców. Jego umiejętność komunikowania się – nie tylko za pomocą słów, ale także poprzez gesty i działanie – jest fantastyczna.

Papież ma zdecydowane stanowisko w sprawie uchodźców i innych potrzebujących. Encyklikę „Laudatio si” świetnie przyjęli nawet zaangażowani w ochronę środowiska ludzie niewierzący. Sposób, w jaki ukazał się w Watykanie wiernym po raz pierwszy – mówiąc po prostu „dobry wieczór” – pamiętamy wszyscy. To też były proste słowa, które nieco odmieniły naszą wizję papiestwa. Franciszek ma wielką umiejętność zdobywania serc i umysłów ludzi. Gruntowna zmiana jest oczywiście powolna. A jednak następuje.

Kościelni konserwatyści – także w Polsce – czują jednak podejrzliwość w stosunku do Franciszka. Boją się radykalnej zmiany?

Z tym, co mówi papież, wszyscy muszą się konfrontować. Można się z Franciszkiem zgadzać lub nie, ale trudno nie zajmować żadnego stanowiska.

Sposób komunikowania się papieża jest dobrze przemyślany. Chciał on, żeby ostatni Synod ds. rodziny był inny niż dotychczasowe. Wiedział, że aby usłyszeć nowe, świeże argumenty, potrzebuje w Kościele innej metodologii. Ta nowa metodologia jest dla Kościoła bardzo zdrowa. Bo jest okazją do zgody bądź do sprzeciwu – w każdym razie do wyrażenia własnego zdania.

Na Światowe Dni Młodzieży, których hasłem wiodącym było właśnie „miłosierdzie”, Franciszek przyjeżdża do kraju, który tego miłosierdzia odmawia np. uchodźcom.

Podzielona jest cała Europa. Dla pół miliarda Europejczyków przyjęcie miliona uchodźców i migrantów nie powinno być problemem. Stało się inaczej. Wiele strachu rozsiewały partie skrajnie prawicowe. Odpowiedź całej Unii Europejskiej była słaba. Pojawił się wątpliwy i budzący wiele kontrowersji układ z Turcją.

Czy jednak np. państwa o wysokim odsetku obywateli deklarujących się jako chrześcijanie nie powinny bardziej zaangażować się w pomoc?

Nie można wyłącznie mówić ludziom: „powinniście”. Trzeba tłumaczyć im źródła ich lęków. Działać inaczej niż rozmaite ideologie, które wmawiają ludziom, co mają czuć.

Pracuję z uchodźcami od wielu lat i nie sądzę, aby nakazywanie czegokolwiek miało sens. Do pomocy nie można nikogo zmusić. Jesteśmy, jacy jesteśmy. Inaczej sytuacja wygląda w Irlandii, inaczej we Włoszech, Grecji czy Polsce. Kluczowe znaczenie ma diagnozowanie powodów społecznych lęków. Odpowiedzialnością rządzących jest reagowanie na ten rodzący się strach, a także prowadzenie inteligentnej polityki. Społeczeństwa Europy mają różne możliwości, jeśli chodzi o przyjmowanie uchodźców, ale sądzę, że mogliby przyjąć ich nieco więcej niż dotąd.

Kościół ma teraz swoją rolę do odegrania?

Liderzy Kościoła mogą dziś odegrać wielką rolę w zachęcaniu polityków do tego, aby snuli dalekosiężne plany. Katolicka myśl społeczna ma tu tyle do zaoferowania: ideę solidarności, opiekę nad ubogimi, ochronę środowiska. Myślę, że w Kościele jesteśmy wciąż nieco zbyt nieśmiali w egzekwowaniu tych zasad. Nie chodzi o to, aby naciskać polityków, ale żeby z pokorą proponować swoje rozwiązania, swoją wizję. Chciałbym, aby tym zajmował się Kościół. To właśnie robi Franciszek.

A jak ten papież zmienia nastroje?

Franciszek ma wielkie możliwości zdobywania serc i umysłów ludzi. Świadczy o tym np. przemówienie w Radzie Europy czy w Parlamencie Europejskim – ludzie się w tym odnajdują, rezonują ze sposobem, w jaki on myśli, zwłaszcza w kwestiach społecznych.

Czasy, w których żyjemy, są coraz większym wyzwaniem. Ostatnie tygodnie to seria ataków w Europie – m.in. zabójstwo księdza we Francji. Co mówić młodym w takich czasach?

Podkreśliłbym sens nadziei. To, że świat jest fantastycznym miejscem. Przy wszystkich tych problemach potencjał świata wciąż jest olbrzymi. Wierzymy w was, jesteście przyszłością. Otrzymaliście od Boga wiele talentów. Nie pozwólcie, aby ktoś je zdusił, zniszczył. Żyjcie nimi, używajcie ich, dzielcie się nimi.

Podczas mszy, którą odprawiałem niedawno w Częstochowie, powiedziałem, że jezuici pracują z młodymi, ponieważ w nich wierzą. Młodych mnóstwo rzeczy dziś rozprasza, by wspomnieć tylko media społecznościowe. Ale ci ludzie są wspaniali. Czy doskonali? Nie. Tak jak ja nie jestem doskonały. Ale oni muszą usłyszeć, że świat ich potrzebuje, potrzebuje wartości, zaangażowania i wsparcia – tego, aby byli chrześcijanami tu i teraz.

Franciszek również ma dobrą opinię o świecie. Wierzy w ludzi, w możliwość ich zmiany – w to, że Bóg nad tym wszystkim pracuje.

Czy bycie z tymi ludzi jest częścią jezuickiej szkoły?

Tak. Kluczowe – zarówno dla Franciszka, jak i dla jezuitów – jest tu słowo „granica”. Przebywanie na granicy nie jest łatwe – ale dlatego tak ważne. Granica to miejsce przeżywania przygody, choć można się tam zgubić, nie jest tam bezpiecznie – ale takie ryzyko budzi też ekscytację. To jest miejsce, które Kościół często zajmuje.

W ramach Jesuit Refugee Service, po ludobójstwie w Rwandzie, pracowałem w obozie dla uchodźców w Tanzanii. Takich miejsc było lub jest więcej: Sarajewo, Sudan Południowy, Syria, Liban. Kościół tam jest. Możemy być z tego dumni. Potrzebujemy wsparcia modlitewnego, ale też gotowości do pojechania tam i pomagania na miejscu. My, jezuici, nie mamy rodzin, więc możemy nieco więcej.

Wiele wspólnot jezuickich przyjęło uchodźców. W Austrii – każda. W Brukseli gościliśmy młodego człowieka, któremu ostatecznie odmówiono prawa do azylu. Była to jedna z tych niejednoznacznych sytuacji. Choć był z nami tylko kilka tygodni, okazało się to szalenie ważnym doświadczeniem.

Dlaczego?

Ponieważ każda okazja do poznania czyjejś historii jest bezcenna. Dużo rozmawialiśmy – chłopak był muzułmaninem – a takie rozmowy uczą odrzucania stereotypów. Często nie zdajemy sobie sprawy z własnych uprzedzeń. Wielu Europejczyków zmienia się po spotkaniach z uchodźcami. Gdy docierają do nich tylko słowa takie jak „zalew” czy „fala”, to budzi się w nich strach. Gdy usłyszą ludzką historię, radykalnie zmieniają nastawienie.

We Francji jezuici prowadzą projekt „Welcome” – wspólnoty i parafie są zachęcane do tego, aby zapraszać do siebie uchodźców. Przyjmują jedną albo dwie osoby na cztery tygodnie, potem wędrują one do innych wspólnot. To cały system – Kościół w swoim najlepszym wydaniu. Myślmy o tym nieustannie i róbmy rzeczy, które nie kosztują wiele, a mogą tak bardzo pomóc.

Ojca macierzysty kraj, Irlandia, był ostatnio celem migracji wielu Polaków. Jak wyglądały wasze spotkania?

Przyjazd ludzi z innych kultur był dla Irlandii bardzo pozytywnym doświadczeniem. Dało nam to nowy ogląd samych siebie. Przekonało nas, że potrafimy być otwarci, że w różnorodności kulturowej nie ma niczego złego. Skądinąd, gdy przed kryzysem finansowym Polacy przyjeżdżali do Irlandii, nasza szybko się rozwijająca gospodarka potrzebowała rąk do pracy. Była to więc sytuacja obustronnie korzystna.

Obchodzimy właśnie jubileusz chrztu Polski. Co, jako społeczeństwo w większości chrześcijańskie, możemy zaoferować Europie Zachodniej?

Bardzo cenię katolicką tradycję Polski. W Unii Europejskiej Polska odgrywa silną rolę i to fantastyczne, że do europejskich dyskusji jesteście w stanie wnosić nowe opinie i perspektywy. W Europie istnieją tendencje sekularyzacyjne, według których religia nie powinna wtrącać się do polityki – ani nawet o niej wspominać. Religia i polityka powinny pozostać całkowicie oddzielne. Tymczasem, jak mówiłem wcześniej, Kościół ma politykom kilka ważnych rzeczy do przekazania. Tu widziałbym rolę Polski – w przekazywaniu światu katolickiej myśli społecznej: zasad solidarności i preferencyjnej opcji na rzecz ubogich. Europa Zachodnia walczy o wizję i wartości. Polska – wie, o które.

Jest Ojciec daleki od pesymizmu.

To prawda. Kocham bycie księdzem, kocham spotkania z ludźmi. W mojej pracy spotykam rozmaitych ludzi: od głęboko wierzących katolików, przez, jak ich nazywam, „postkatolików” – aż po muzułmanów. I wiem, że w każdej sytuacji można znaleźć wspólną płaszczyznę porozumienia.

W każdej?

Tak, bo ludzie zawsze noszą w sobie jakiś rodzaj nadziei. Trzeba twardego charakteru, żeby radzić sobie z cynikami i pesymistami. Czasem sprawdzają się tu katolicy. Trzeba przemawiać do ludzkich nadziei dotyczących ich przyszłości, rodzin, dzieci czy ich samych. To wspaniałe pole porozumienia. Taka ziemia święta. Łatwo się po niej poruszać, a gdy się na nią zostaje zaproszonym, jest to przywilej, radość i pociecha.

Podczas Światowych Dni Młodzieży dzieje się właśnie coś takiego – do ważnych spotkań dochodzi dosłownie na ulicy. To doświadczenie świętego czasu.

Papież jest jezuitą – co to znaczy dla Kościoła, a co dla jezuitów? 

Jak to ujął Jerónimo Nadal, jeden z pierwszych jezuitów, naszą pracę charakteryzują trzy pojęcia: spiritu, corde, practice – w duchu, z serca, z praktycznym zastosowaniem. Dokładnie to widać w działaniach papieża Franciszka: słucha on Ducha, budzi w sobie pasję i znajduje dla niej praktyczne zastosowania. I jest w tym bardzo dobry – w praktycznym stosowaniu chrześcijańskich zasad. ©℗

O. JOHN DARDIS jest jezuitą, przewodniczącym Konferencji Prowincjałów Europejskich Towarzystwa Jezusowego. W latach 2004–2010 był prowincjałem tego zakonu w Irlandii.


Więcej o Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie czytaj w naszym serwisie specjalnym na www.TygodnikPowszechny.pl/sdm2016 >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2016