Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To badanie bez precedensu: do tej pory mówiąc o stopie życiowej Polaków czy o nierównościach – mieliśmy zwykle na myśli nasze dochody. Teraz – dzięki przeprowadzonym w zeszłym roku, a ogłoszonym właśnie wynikom badań ankietowych Narodowego Banku Polskiego i GUS – dowiadujemy się tego wszystkiego z punktu widzenia posiadanego przez nas majątku. Co te badania mówią o naszej zasobności?
Po pierwsze: rozwarstwienie majątkowe jest wyraźnie większe niż to wyrażane dochodem: dziesięć procent najbogatszych polskich gospodarstw domowych skupia ponad jedną trzecią majątku, a dwadzieścia procent najbiedniejszych – ledwie jedną setną.
O ile tzw. współczynnik Ginniego – używany tradycyjnie do obliczania nierówności ekonomicznych – odnoszący się do kryterium dochodu wynosi w Polsce nieco ponad 30 proc., w przypadku kryterium majątku osiąga pułap 58 proc. (zero oznaczałoby brak różnic).
– To akurat nie jest niczym alarmującym – komentuje współautor badań dr Piotr Bańbuła z NBP, adiunkt w Katedrze Ekonomii Ilościowej SGH. – Różnicę między rozwarstwieniem dochodowym i majątkowym obserwuje się na całym świecie, i łatwo ją wytłumaczyć: jeśli ktoś zarabia przez dłuższy czas więcej, to w każdym roku może więcej odłożyć. A to, co odkłada – kumuluje się. W Polsce nierówności majątkowe są i tak mniejsze niż w strefie euro.
Tam dziesięć procent najbogatszych gospodarstw posiada przeciętnie około połowy majątku. Choć są i wyjątki: nierówności majątkowe w Grecji czy Słowenii są podobne do polskich.
Po drugie: polskie rozwarstwienie jest silnie uwarunkowane geografią, wiekiem i wykształceniem. W dwóch ostatnich przypadkach – niewiele może nas zaskoczyć. Edukacja więc daje w Polsce „premię” – przeciętny majątek gospodarstw, których „głowa” posiada wyższe wykształcenie to około 350 tys., podczas gdy te z niższym zgromadziły majątek wart średnio 150 tys. – podobnie jak metryka: najwięcej mamy w wieku 45-54.
Co zaskakiwać już może, to relacja wieś-miasto. Przeciętny majątek tej pierwszej to 366 tys. zł. przy 150 tys. zł. mniej w miastach.
– Po pierwsze, na wsi więcej gospodarstw ma mieszkania na własność, a po drugie jest tam znacznie więcej osób deklarujących prowadzenie działalności – zauważa dr Bańbuła. – Nawet w dużych miastach przeciętny majątek jest mniejszy niż na wsiach.
Po trzecie: majątek Polaków to głównie mieszkania własnościowe. Przeciętny majątek netto (w największym uproszczeniu: to, co mamy minus to, co jesteśmy winni, np. za sprawą spłacanego kredytu) polskiego gospodarstwa domowego wynosił w 2014 r. nieco ponad 250 tys. zł. Ta liczba to w dużej mierze pochodna mieszkań właśnie: aż 76,4 proc. polskich gospodarstw domowych deklarowała posiadanie go na własność, podczas gdy np. „inne nieruchomości” miało mniej niż 20 proc. respondentów.
Można mówić o polskiej mieszkaniowej specyfice: wysoki odsetek posiadających „główne miejsce zamieszkania” sprawia, że przeciętny Polak jest bardziej majętny niż… Niemiec. Dlaczego?
„Polska charakteryzuje się wyraźnie większym rozpowszechnieniem posiadania zamieszkiwanej nieruchomości (76,4%) w stosunku do przeciętnej dla strefy euro (60,1%) – czytamy w raporcie NBP. – Fakt ten w przeważającym stopniu tłumaczy, dlaczego przeciętne polskie gospodarstwo domowe dysponuje majątkiem większym lub porównywalnym z krajami znacznie zamożniejszymi według miary PKB, gdzie posiadanie głównego miejsca zamieszkania jest mniej rozpowszechnione (np. Austria – 47,7%, Niemcy – 44,2%)”.
– Pamiętajmy, że wskaźniki majętności nie odzwierciedlają ogólnego dobrostanu ekonomicznego – zaznacza dr Bańbuła. – Ten musiałby uwzględniać np. usługi trafiające do ludzi z sektora publicznego: ubezpieczenia społeczne czy emerytury. Nie można więc na podstawie naszych badań powiedzieć, że „lepiej się żyje w Polsce niż w Niemczech”.
Podobnie jak nie da się na ich podstawie mówić o skali polskich nierówności w ogóle. Ani te dochodowe, ani majątkowe nie wchodzą przecież w sfery, w których rozwarstwienia są trudniej uchwytne – jak dostęp do edukacji, kultury czy służby zdrowia.
Można powiedzieć jedno: polskie rozwarstwienie ekonomiczne z jednej strony robi duże wrażenie, z drugiej – jest nadal znacznie mniejsze niż w większości bogatszych niż Polska krajów.