Polacy i Rosjanie, kwiecień 2010

Co tu dużo mówić: przez ostatnie 20 lat nie staliśmy - my, Polacy - tak oko w oko z Rosją i Rosjanami.

19.04.2010

Czyta się kilka minut

"Nowa Europa Wschodnia"

Tekst Bartłomieja Sienkiewicza pochodzi z najnowszego numeru dwumiesięcznika "Nowa Europa Wschodnia", który trafi do sprzedaży w maju (nr 3-4/2010).

Część tego numeru poświęcona będzie relacjom polsko-rosyjskim po uroczystościach w Katyniu i w obliczu katastrofy w Smoleńsku.

Wśród autorów są także Bartosz Cichocki, Dmitrij Babicz, Andrzej de Lazari, Marek Kornat, Paweł Machcewicz, Krystyna Kurczab-Redlich, Andrzej Romanowski.

W numerze znajdą się też materiały o innej tragedii, która dotknęła Rosję 29 marca: zamachach bombowych w moskiewskim metrze. "Nowa Europa Wschodnia" w internecie: www.new.org.pl

Oko w oko - i to nie z Rosją nowoczesnych budynków w Moskwie, Rosją oligarchów, wojska i aparatu represji, ale z Rosją emocji, współczucia, ludzkiego odruchu solidarności. Takiej Rosji nie znaliśmy, toteż zdumienie było obopólne. W Polsce przybrało charakter zaskoczenia, niedowierzania, a potem sympatii i wdzięczności. W Rosji dało się natomiast słyszeć głosy zdumione tym, że Polacy są zaskoczeni. "Za kogo nas do tej pory uważaliście?" - zdawał się pytać, za publicystą Dmitrijem Babiczem (jego tekst można przeczytać na www.tygodnik.onet.pl), niejeden Rosjanin. Otóż to: za kogo?

Powiedzmy sobie szczerze: za naród powtórnie wcielony w sowieckie koleiny, niewolny, bezlitosny dla każdego, kogo zdawał się uważać za wrogów jego władcy. Równocześnie nieobliczalny w swoich państwowych zachowaniach, ale zawsze skłonny do przemocy. Obrazki z Czeczenii, a potem z Gruzji wryły się w wyobraźnię nad Wisłą tym łatwiej, że zaledwie średnie pokolenie pamięta pobyt wojsk ZSRR na polskiej ziemi i ową pychę metropolii wobec kolonii. Skojarzenia to tym silniejsze, że w ostatnich trzystu latach doliczylibyśmy się może pół wieku, kiedy wojska rosyjskie nie stacjonowały w Polsce, włączając w to ostatnie 20 lat.

Wszystko, co przechodziliśmy razem od rozpadu ZSRR, było albo powierzchowne, rządowo-dyplomatyczne, albo ludowe, lecz też niepozostawiające miejsca na jakiś wspólny mit, na którym można byłoby coś budować. Fala Rosjan zalewająca polskie bazary w początku lat 90. odpłynęła, nie zostawiając trwałego śladu w emocjach zbiorowych, podobnie jak nazbyt jowialny Borys Jelcyn. Obecna dekada obfitowała za to w stopniowane napięcia i poczucia zagrożenia - czy to rosyjską obecnością na Ukrainie i Białorusi, czy kwestiami gazowo-energetycznymi, czy też sprawami bezpieczeństwa. Rozbieżne interesy urastały do rangi niewypowiedzianej konfrontacji, tym bardziej niepokojącej, że Rosja odzyskała siłę i nie sposób było nie dostrzec różnicy potencjałów.

I ostatni element tej układanki: Kreml wielokrotnie składał dowody, że tak jak w przypadku przystąpienia Polski do NATO, tak też w kwestii przynależności Polski do Europy (UE) chętnie by pomajstrował, przynajmniej osłabiając ten związek, a na pewno nie traktując Polski jako partnera. I nie sposób było nie zauważyć, że rola Rosji w polityce państw Zachodu była odmienna od tej wizji, którą sami mieliśmy - o czym niejednokrotnie przekonywali się rządzący w Warszawie, z Lechem Kaczyńskim na czele. A poczucie narastającego zagrożenia pozostawało.

W takiej optyce Rosja jako skomplikowany kontynent przestała istnieć. Zniknęła wrażliwość na ludzi tam żyjących i chęć ich poznania, a na czoło wysunęły się pytania o rzeczywiste intencje Federacji Rosyjskiej wobec Polski, konfrontowane na co dzień z kamiennym obliczem Władimira Putina. No i wewnętrzna ewolucja Rosji, dla Polaków odstręczająca: niewykryte morderstwa polityczne, przemoc państwowa i administracyjna wobec przeciwników, zupełnie inny świat, jeśli chodzi o rolę mediów i swobód obywatelskich. To były obrazy dominujące.

Jeśli teraz pada pytanie: "za kogo nas uważaliście", to odpowiedź winna brzmieć: "może to niesprawiedliwe, ale uważaliśmy Was za takich, jakimi zechcieliście się nam przedstawiać". Ale w ten sposób uwadze polskiej opinii publicznej przez ostatnie dziesięć lat umknęło powstanie nowego pokolenia Rosjan, nowoczesnego, wychowanego na internecie, dostrzegającego słabości własnego państwa, ale dumnego ze swojej rosyjskości. To z tym pokoleniem będziemy mieli w przyszłości do czynienia i to jego twarz w pierwszym rzędzie zobaczyliśmy w dniach po tragedii katyńskiej. Co mają w głowach, ile w nich imperialnych kalek, a ile chęci rozumienia świata i gotowości do dialogu, dopiero się przekonamy. Ale nie ma innych Rosjan i nie ma innej Rosji niż Rosja Putina i Miedwiediewa - i równocześnie Rosja ludzi składających dziś kwiaty pod miejscami choćby lekko kojarzącymi się z Polską.

Wydarzenia następujące po 10 kwietnia pokazały jeszcze jeden aspekt sprawy: w Rosji zaczyna się dziać coś nowego, coś drgnęło w, wydawałoby się, monolitycznej polityce tego kraju i w społecznych emocjach. I nie chodzi wyłącznie o prawdę o Katyniu, która wybrzmiała w prawie wszystkich głównych mediach i, co więcej, o prawdę o stosunku ZSRR do Polaków w ogóle. "Sprawa polska" zaczyna być zalążkiem wewnątrzrosyjskiej debaty o własnej historii i własnym losie, o przyszłości Rosji. "To, co się działo w tych dniach, daje Rosji realną szansę na przywrócenie ludzkiego wymiaru polityki zagranicznej i wewnętrznej. A bez tego żaden (...) rzeczywisty rozwój nie jest możliwy" - pisały "Wremia Nowosti", dodając, że dotychczasowa retoryka władz sprowadziła Rosję do sporu z wszystkimi sąsiadami.

To jasne, że początkiem tej przemiany był rodzaj "mini-głasnosti", przyzwolenia władz, i równie jasne, że było to powodowane chęcią zademonstrowania maksymalnie dobrej woli po śmierci najwyższych urzędników polskich na rosyjskiej ziemi. Ale to z kolei poruszyło inne struny. Rosja jako państwo, która zaczyna rozumieć inną logikę niż logika siły i przemocy, to inny kraj niż ten, który znamy do tej pory. Bezpieczniejszy dla siebie i sąsiadów.

Bo w ostatecznym rachunku to nie tarcza antyrakietowa zapewni Polsce bezpieczeństwo, ale taki sąsiad, wobec którego nie trzeba się uciekać do poszukiwania pomocy za Atlantykiem. Nie wiem, czy to możliwe, ale warto próbować. Dlatego byłem współautorem "Apelu o pojednanie" (Fundacji Sarmacja "Tygodnika Powszechnego", "Nowej Europy Wschodniej" i Onetu (zob. poprzedni numer "TP"), mimo że w polskiej publicystyce mam ugruntowaną pozycję "rusofoba". Tak, nadal nie ufam państwu rosyjskiemu, ale wiem, że są chwile, w których trzeba wznieść się ponad własne obawy.

I na koniec istota sprawy: Katyń. To on był początkiem nieufności na pokolenia, ale i - jak mówił premier Donald Tusk w swoim tam wystąpieniu - zarazem mitem założycielskim wolnej Polski. Prezydent Kaczyński leciał do Katynia z przemówieniem proponującym pojednanie. Oczywiście, jest nadal wiele spraw do wyjaśnienia. Podobnie jak nie znikną z dnia na dzień rozbieżne interesy obu państw.

Nie wiem, ile z obecnego współodczuwania zostanie za miesiąc czy rok. Ale wizja, w której dwukrotnie przelana polska krew w tym samym miejscu jest początkiem przemiany i Polski, i Rosji, jest tak fascynująca - i tak bardzo zanurzona w paradoksie duchowego porządku, odmieniającego ten realny - że nie sposób się jej oprzeć. Jeśli ma się spełnić, jeśli można temu pomóc, to powinniśmy wyciągnąć rękę do Rosjan, nie oglądając się na to, czy oni już swoje odpracowali, czy nie. Bo drugiej takiej okazji możemy nie mieć przez pokolenie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2010